Podbeskidzie. Najlepsi w historii

Dwóch trenerów, którzy zapisali się najbardziej błyszczącymi zgłoskami w historii Podbeskidzia, zmierzy się w poniedziałek w arcyważnym, w kontekście utrzymania, meczu.


Odkąd Podbeskidzie w 2002 roku po raz pierwszy awansowało na szczebel centralny, drużynę, nie licząc trenerów tymczasowych, prowadziło 17 szkoleniowców. Niektórzy z nich, jak Wojciech Borecki, Dariusz Kubicki, a także obecny opiekun, obejmowało posadę więcej niż jeden raz.

W tym licznym gronie znajdują się nazwiska, które w historii klubu zapisały się złotymi zgłoskami. Jak np. Czesław Michniewicz, który w cudowny sposób utrzymał „górali” w ekstraklasie. A Krzysztof Brede, niedawno, bo osiem miesięcy temu, wprowadził zespół do elity. Marcin Brosz, z kolei, był swego czasu bardzo osiągnięcia podobnego sukcesu i tych panów w Bielsku-Białej dobrze się wspomina.

Największe jednak osiągnięcia świętowali dwaj, którzy w najbliższy poniedziałek staną… po przeciwnych stronach barykady. Robert Kasperczyk, dziś ponownie opiekun bielszczan, a także Leszek Ojrzyński, szkoleniowiec Stali Mielec. Pierwszy z wymienionych, to autor pierwszego w historii awansu Podbeskidzia do elity. Drugi najlepszego w historii wyniku w ekstraklasie. Obaj byli też z „góralami” w półfinałach Pucharu Polski.

Między nimi szalony czas

W meczu, który określany jest mianem arcyważnej konfrontacji w kontekście utrzymania w ekstraklasie, trenerzy ci spotykają się po 9 latach przerwy. Pierwszy raz stanęli naprzeciw siebie w sierpniu 2010 roku, w I lidze. Kasperczyk, jak we wszystkich meczach przeciw Ojrzyńskiemu, prowadził Podbeskidzie. „Ojrzyna” był trenerem Odry Wodzisław, która przegrała 0:1 pod Klimczokiem. Było to jedyne zwycięstwo opiekuna bielszczan z poniedziałkowym rywalem. Już w ekstraklasie, gdy trener Stali Mielec pracował w Koronie Kielce, w każdym z trzech spotkań jego drużyna wygrywała.

Ojrzyński „przyczynił się” do… zwolnienia Kasperczyka z Podbeskidzia jesienią 2012 roku. Pokonał „górali” 2:1, a miesiąc później doszło pod Klimczokiem do zmiany szkoleniowca. Dokładnie 22 października. Co ciekawe 23 października, ale rok później, Leszek Ojrzyński zastąpił w Podbeskidziu Czesława Michniewicza. Trzeba przyznać, że to był szalony okres w dziejach bielskiego klubu.

Pomiędzy Kasperczykiem, a Ojrzyńskim, czyli w ciągu roku i jednego dnia, pracowało z zespołem… czterech trenerów. Andrzej Wyroba tymczasowo, w jednym spotkaniu, Marcin Sasal do końca rundy jesiennej sezonu 12/13, a także, już wiosną, wspomnieni Kubicki i Michniewicz. Ten ostatni zagwarantował tamto niewiarygodne utrzymanie, ale gdy oddawał stery Ojrzyńskiemu, sytuacja drużyny była bardzo zła. Po porażce w 12. kolejce sezonu 2:4 z Cracovią, „górale” zajmowali… ostatnie miejsce w tabeli.

Mecz niczego nie przesądzi

Ojrzyński odmienił zespół, który skończył rozgrywki na 10. miejscu w tabeli. Niecały rok później został zwolniony, bo w ostatnim meczu fazy zasadniczej przegrał 0:2 z Lechem Poznań i „górale” nie dostali się do grupy mistrzowskiej. Powód dymisji brzmi to dziś trochę abstrakcyjnie w kontekście Podbeskidzia, a do teraz pod Klimczokiem mówi się, że tamta decyzja prezesa Wojciecha Boreckiego była zbyt pochopna.

Podobno panowie przestali nadawać na tych samych falach i sternik klubu pożegnał się ze szkoleniowcem przy pierwszej nadarzającej się okazji…
Sporo czasu od tamtego momentu upłynęło, a w poniedziałek nowe rozdanie. Szkoleniowiec „górali” wie, jak istotne jest to spotkanie, choć nie chce wdać się w dywagacje, czy jego stawką jest potoczne „sześć punktów”. Choć, jeżeli Podbeskidzie wygra, będzie miało już pięć punktów zapasu nad lokatą spadkową, którą zajmuje Stal. Jeśli przegra, wymieni zespół z Mielca na ostatnim miejscu.

– To ważny mecz, bo zagrają dwa zespoły zaangażowane w walkę o utrzymanie. Może liczyć się przecież bilans bezpośrednich spotkań. I to jest istotne – mówi Kasperczyk. – Ale po tym spotkaniu jest jeszcze dziewięć meczów. Starcie w Mielcu niczego jeszcze nie przesądzi – zaznaczył opiekun bielskiego zespołu.

Co na to Ojrzyński, którego Stal na wiosnę jeszcze nie wygrała? – Wszystko w naszych nogach i głowach. Cel jest taki, żeby się utrzymać. Byłem już w dwóch klubach, gdzie do ostatniej kolejki to się ważyło. Wtedy się udawało, a teraz mam zapał do tego, by dalej pracować – zapewnił szkoleniowiec mielczan.





Na zdjęciu: Kadr pochodzi z 2012 roku. Robert Kasperczyk (z lewej) prowadził Podbeskidzie. Leszek Ojrzyński (z prawej) był trenerem korony Kielce.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/Pressfocus