Rzuchowski: Podbeskidzie ma aspiracje

Rywalizacja o miejsce w drugiej linii zespołu Podbeskidzia jest w tym sezonie stosunkowo wzmożona. Chodzi konkretnie o środek pola. Trener Krzysztof Brede ma do dyspozycji trzech w miarę równorzędnych defensywnych pomocników. Chodzi o Adriana Rakowskiego, Michała Rzuchowskiego i Gugę Palawandiszwiliego. Grać, ze względu na taktykę „górali”, może dwóch z nich. Gruzin ostatnio, w związku z nadmiarem żółtych kartek, pauzował. To, paradoksalnie ułatwiło szkoleniowcowi decyzję.

Zostały trzy mecze

Zresztą patrząc w szerszej perspektywie często w tym sezonie zdarzało się tak, że opiekun bielskiego zespołu nie musiał wybierać. Na początku rozgrywek problemy zdrowotne miał Rzuchowski, a kilka tygodni temu kontuzji doznał Michał Rakowski. W trzech ostatnich meczach ligowych to jednak ci dwaj zawodnicy grali od pierwszej minuty. Kosztem Palawadiszwiliego. W Opolu, a także w starciu przeciwko Chrobremu Głogów, takie rozwiązanie przyniosło efekt. W ostatnim, przegranym 0:2 starciu z GKS-em Katowice już nie.

– Na pewno chcieliśmy kontrolować wydarzenia i narzucić swój styl gry – mówi Michał Rzuchowski. – Utrzymywać się przy piłce, tworzyć akcje oskrzydlające i dochodzić do sytuacji. Trzeba przyznać, że do utraty tej pechowej bramki wyglądało to obiecująco. Później też chcieliśmy realizować swój plan, ale z kontry dostaliśmy drugiego gola. Przegraliśmy 0:2 i po meczu byliśmy trochę załamani. Na szczęście do końca rundy pozostały jeszcze trzy mecze. Do zdobycia jest dziewięć punktów i to nasz cel na końcówkę jesieni – zapowiedział środkowy pomocnik Podbeskidzia.

Trzeba sobie radzić

Niedawny mecz przeciwko rywalowi ze stolicy Górnego Śląska był ostatnim w tym roku ligowym starciem Podbeskidzia przed własną publicznością. Nie udało się podtrzymać dobrej passy czterech kolejnych meczów bez porażki na własnym stadionie.

– To na pewno boli dodatkowo. W ostatnich spotkaniach u siebie narzucaliśmy rywalom swój styl gry. Chcemy grać piłką, bo tego wymaga od nas trener. Jesteśmy zawodnikami, którzy lepiej czują się, kiedy mają piłkę, niż kiedy muszą za nią biegać. Ostatni mecz pokazał jednak, jak ważne jest szczęście i konsekwencja. Zabrakło nam tego w dwóch momentach i przegraliśmy 0:2. To było kluczowe. Mieliśmy przecież okazje. Były momenty, kiedy to my mogliśmy zdobyć bramkę i właśnie wtedy nam tego szczęścia brakowało. Gdyby wpadło, to my prowadzilibyśmy ten mecz i raczej go wygrali – nie miał wątpliwości piłkarz, który dołączył do Podbeskidzia latem tego roku. Michał Rzuchowski nie rozdzierał jednak szat.

W trzech pozostałych do zakończenia jesieni w I lidze meczach jego drużyna zmierzy się z zespołami z dolnych rejonów tabeli. Trzeba zatem liczyć się z tym, że taktyka rywala może wyglądać podobnie, jak strategia GKS-u w ostatnim spotkaniu. – Jesteśmy drużyną, która ma aspiracje aby walczyć o jak najwyższe cele. Musimy sobie z takimi drużynami bezwzględnie radzić – nie pozostawił wątpliwości pomocnik bielskiej drużyny.

Na zdjęciu: Michał Rzuchowski (z prawej) uważa, że w ostatnim meczu jego drużynie zabrakło szczęścia i konsekwencji.