Podbeskidzie. Nie spuszczać głów

Po porażce z Zagłębiem Sosnowiec Podbeskidzie znalazło się w bardzo trudnej sytuacji w kontekście realizacji wyznaczonego przed sezonem celu.


Deklarowano pod Klimczokiem walkę o czołową szóstkę, a bardziej realnym celem miały być miejsca od trzeciego do szóstego, które pozwolą drużynie zagrać w barażach o ekstraklasę. Nie jest to jeszcze nierealne, ale trzeba przyznać, że będzie bardzo ciężko. Przede wszystkim drużyna w ostatnim meczu nie dała żadnych sportowych argumentów, że istotnie mogłaby się włączyć w walkę o dodatkową fazę rozgrywek.

– Trzeba o tym meczu jak najszybciej zapomnieć – powiedział po spotkaniu Konrad Gutowski, wahadłowy zespołu z Bielska-Białej. – Szkoda sytuacji Kamila Bilińskiego z pierwszej połowy, ale trzeba też powiedzieć, że Zagłębie Sosnowiec nie miało zbyt wielu sytuacji bramkowych. Straciliśmy pierwszą bramkę po wyrzucie z autu. Trzeba przyznać, że zespół z Sosnowca do każdego stałego fragmentu gry podchodził bardzo poważnie. Trudno powiedzieć jak to się stało, że straciliśmy tego gola.

Być może zabrakło jednego zawodnika, który wybiłby tę piłkę. Czasami mecze układają się w różny sposób. Gdyby w tej sytuacji nie wpadło, to – być może – za chwilę poszlibyśmy z kontrą i strzelili bramkę. Wówczas po tym spotkaniu byłoby zupełnie inne wrażenie. Uważam, że nie był to mecz na jakimś nadzwyczajnym poziomie. Ale to rywal, a nie my, zdobył trzy punkty – podkreślił gracz drużyny spod Klimczoka.

W ostatnim meczu Podbeskidzie nie wyglądało dobrze pod względem fizycznym, co może być pokłosiem tego, że wcześniejszy mecz „górale” rozgrywali w czwartek, a z Zagłębiem rywalizowali w niedzielę. Rywal, z kolei, poprzednie spotkanie rozgrywał we wtorek i miał niemal 48 godzin więcej na regenerację. – Na pewno nie możemy zwalać na to, że nie mamy sił. W wielu ligach gra się co trzy dni. Zmęczenie zawsze się nawarstwia. Ja grałem w Nowym Sączu 45 minut. Nie wiem, jak czują się moi koledzy – to raz jeszcze Konrad Gutowski. Pomimo trudnej sytuacji w tabeli, nikt w Bielsku-Białej nie zamierza rezygnować.

– Przegraliśmy mecz, ale nie możemy spuszczać głów. Zostały jeszcze trzy spotkania, a patrząc przez pryzmat tej ligi, to wydarzyć się może wszystko. Czasami jest tak, że z lepszymi zespołami gra się nieco łatwiej. Otwierają się i próbują konstruować akcje ofensywne. Dzięki temu jest okazja, by przejąć piłkę i wyprowadzić np. groźny kontratak. Wiadomo, że do tych drużyn należy mieć respekt. Bo nie przez przypadek są na takich miejscach w tabeli, na jakich są.

Ta liga pokazuje jednak, że każdy z każdym może wygrać. Jestem przekonany, że w tych trzech spotkaniach możemy odnieść korzystne rezultaty – powiedział wahadłowy Podbeskidzia. W najbliższą niedzielę bielszczanie zagrają w Głogowie z Chrobrym. Następnie zmierzą się z Arką u siebie, a sezon zakończą wyjazdowym starciem z Widzewem Łódź.


Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus