Podbeskidzie. Niezbyt miłe urodziny

Sobotnim meczem w Olsztynie zespół Podbeskidzia Bielsko-Biała zakończył swoisty maraton. W ciągu dwóch tygodni, a konkretnie 14 dni, drużyna trenera Krzysztofa Bredego rozegrała aż pięć spotkań.

Zaczęło się obiecująco, bo od wygranej w Niepołomicach. Następnie zespół poszedł za ciosem i przed własną publicznością pokonał aspirującą do ekstraklasy Miedź Legnica. Wydaje się, że dobra passa załamała się w jednej chwili. Konkretnie w doliczonym czasie gry z GKS-em Tychy, kiedy to w ostatniej akcji spotkania „górale” stracili zwycięstwo.

Następnie przegrali w Pucharze Polski z Pogonią Siedlce, a intensywny meczowo okres zakończyli porażką w Olsztynie. Łączny bilans maratonu to zatem 7 ligowych punktów i pożegnanie się z rozgrywkami PP.

Najbardziej boli strata punktów we wspomnianym meczu z Tychami, ale też porażka ze Stomilem, której można było uniknąć.

– Wróciliśmy do Bielska-Białej bez zdobyczy punktowej i to nas na pewno zabolało – powiedział Filip Modelski

– Mówi się, że jak się nie da meczu wygrać, to trzeba go zremisować. Z przebiegu meczu, szczególnie drugiej połowy, kiedy zespół Stomilu stworzył sobie sytuacje, trzeba było szanować remis i dowieźć go do końca spotkania. Znów jednak tracimy gola ze stałego fragmentu gry… Jesteśmy na siebie źli, bo nie wypadało nam nie zdobyć w Olsztynie punktów – podkreślił lewy obrońca Podbeskidzia.

W pierwszej połowie ostatniego starcia bielszczanie byli zespołem lepszym, a dobrych sytuacji nie wykorzystali m.in. Bartosz Jaroch i Marko Roginić.

– Staraliśmy się narzucić własny styl gry rywalowi, ale musimy pamiętać, że graliśmy z dobrym zespołem, który u siebie jest trudnym przeciwnikiem, choć to nas nie usprawiedliwia. W I lidze nie ma zespołu, który odda punkty, w szczególności przed własną publicznością. Każde „oczko” trzeba wyszarpać. Wszystko trzeba sobie wywalczyć – nie pozostawia wątpliwości „Model”, który w tym sezonie jest pewniakiem jeżeli chodzi o wyjściowy skład Podbeskidzia.

Wystąpił we wszystkich 11 meczach od pierwszej do ostatniej minuty. Takim wyczynem pochwalić mogą się oprócz niego – jeżeli chodzi o zespół bielski – tylko Kornel Osyra i Rafał Figiel.

Po bardzo intensywnym czasie i dużej ilości spotkań w jego krótkim odstępie teraz bielszczan czeka chwila wytchnienia. To więcej czasu na trening, na którym trzeba eliminować błędy, bo tych, szczególnie w trzech ostatnich spotkaniach, nie brakowało. Nie jest jednak tak, że wszystko wyglądało źle.

– Nie możemy popadać ze skrajności w skrajność. Wiemy, że umiemy grać w piłkę. Potrafimy dobrze funkcjonować, tylko musimy wyciągnąć wnioski i przełożyć to na kolejne spotkania – to raz jeszcze Filip Modelski, który dokładnie w dniu meczu przeciwko Stomilowi skończył 27 lat. Wraz z zespołem nie zrobił sobie jednak miłego prezentu.

– Zdecydowanie nie takie urodziny sobie wymarzyłem. Chciałem, aby ten mecz potoczył się zupełnie inaczej. Zresztą o tym samym myśleliśmy wszyscy. Zespół, cały sztab i kibice. Piłka nożna jest jednak tak piękną grą, że niedługo mamy kolejne spotkanie i szansę na rehabilitację. Zrobimy wszystko, aby się optymalnie przygotować do kolejnego starcia – obiecał lewy defensor bielskiego zespołu.

A jeżeli mowa o rehabilitacji, to najbliższa okazja nadarzy się ku temu w najbliższą sobotę. 5 października drużyna Krzysztofa Bredego podejmie beniaminka rozgrywek zaplecza ekstraklasy – GKS Bełchatów.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ