Podbeskidzie. Obrona kluczem do sukcesu

„Górale” dobrze na początku tego sezonu radzą sobie w defensywie – stąd 12 punktów i trzecie miejsce w ligowej klasyfikacji.


Po sześciu seriach gier na zapleczu ekstraklasy Podbeskidzie jest jedną z… pięciu najlepiej broniących drużyn. Podopieczni Mirosława Smyły stracili cztery gole, a Matvei Igonen w połowie rozegranych spotkań zachował czyste konto. To właśnie dzięki dobrej postawie w defensywie zespół spod Klimczoka przywiózł trzy punkty z Głogowa. Mimo iż generalnie nie był to olśniewający występ „górali”. Na pewno w tym sezonie były już lepsze mecze w wykonaniu tej drużyny. Również te wygrane do zera, czyli starcia z Odrą Opole i GKS-em Katowice. Obrona bielszczan, jeżeli chodzi o kompakt poczynań, wygląda dobrze, bo wszystkie do tej pory stracone bramki padły po indywidualnych błędach. Czasami było w tym trochę przypadku.

Jeppe Simonsen, który został ściągnięty pod Klimczok jako boczny obrońca, ale potrafi również dobrze sobie radzić w środku, przyznał po meczu z Chrobrym, że nie chodzi jedynie o uważną i odpowiedzialną grę obrońców.

– Wszyscy bardzo ciężko pracowaliśmy w tym spotkaniu. Czyste konto to coś, co satysfakcjonuje. To nie był łatwy mecz dla naszej defensywy, ale byliśmy skuteczni. Zresztą wszystko, co w obronie, zaczyna się z przodu. Pomagaliśmy sobie i to jest ważne, bo stajemy się coraz lepsi. Np. tym, że staraliśmy się zdobywać rzuty wolne. To pomagało nam przesuwać się dalej od naszej bramki. Albo spowolnić grę, kiedy tego potrzebowaliśmy. Przykładem jest powrót Maksa Sitka w końcówce meczu, który ofiarnie zablokował strzał, a mogło być 1:1. Wszyscy pracowaliśmy w obronie – podkreślił wychowany w Danii reprezentant Haiti.

– To był niezły mecz. Mieliśmy wprawdzie pewne problemy z budowaniem akcji. Zbyt często traciliśmy piłkę, ale za to mocno walczyliśmy. Zagraliśmy na zero z tyłu i to bardzo nam pomogło – dodał obrońca Podbeskidzia.

Trzy punkty w Głogowie zapewnił Kamil Biliński, który zdobył piękną bramkę. Simonsen przyznał, że gol takiej urody w wykonaniu kolegi z zespołu nie był dla niego żadnym zaskoczeniem.

– To było świetne uczucie, kiedy „Bila” trafił do siatki. Ale muszę przyznać, że… nie byłem zaskoczony, bo widziałem na treningach, kiedy takie gole zdobywał. To zawodnik, który ma znakomite wykończenie. Jak go obserwuję, to śmiało mogę stwierdzić, że kończy 8 na 10 takich piłek – uśmiechał się po meczu reprezentant Haiti, który pokusił się o małe podsumowanie tego, co do tej pory udało się Podbeskidziu ugrać. „Górale” zajmują trzecie miejsce w tabeli. Mają tyle samo punktów, co wicelider, czyli Ruch Chorzów, a do prowadzącej Wisły Kraków tracą zaledwie punkt.

– 4 zwycięstwa i 2 porażki to niezły wynik. Choć bardzo żałujemy meczu ze Skrą, bo powinniśmy go przynajmniej zremisować. 12 punktów w 6 spotkaniach, to jednak dobry rezultat – przesądził Jeppe Simonsen.

Na poprawę dorobku punktowego drużyna spod Klimczoka szansę mieć będzie już w najbliższą sobotę. Przy Rychlińskiego zespół Mirosława Smyły podejmie zawsze groźną Puszczę Niepołomice. Do tego, by start sezonu nazwać naprawdę dobrym, brakuje Podbeskidziu jednego. Muszą „górale” częściej dostarczać swoim kibicom pozytywnych emocji, czyli wygrywać przed własną publicznością. Wystarczy spojrzeć na bilans wyjazdowy bielszczan w tym sezonie. Wynosi 3-0-0 i jest jedynym takim w I lidze. Domowy? 1-0-2. To z kolei rezultat jeden ze słabszych, jeżeli chodzi o górną połowę tabeli.


Na zdjęciu: Jeppe Simonsen, to ważny element defensywy Podbeskidzia, która w tym sezonie spisuje się całkiem nieźle.
Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus