Podbeskidzie. Odwrócić koleje losu

Podbeskidzie nigdy nie wygrało meczu ligowego w Kielcach. Przyszedł czas, by to zmienić. Tym bardziej po siedmiu z rzędu ligowych starciach bez zwycięstwa.


Dla Matveia Igonena, bramkarza Podbeskidzia, który pozyskany został przez bielski klub w końcówce zeszłego roku, ostatnie dni były intensywne. Pod koniec marca golkiper wyjechał na zgrupowanie reprezentacji Estonii, która mierzyła się w barażach o utrzymanie w dywizji C Ligi Narodów. Bez powodzenia. Najpierw zremisowała u siebie bezbramkowo z Cyprem, a następnie uległa temu rywalowi 0:2 na jego terenie. To oznacza, że w kolejnej edycji Ligi Narodów zespół Estonii zagra w ostatniej, najsłabszej z dywizji. Igonen zagrał w obu spotkaniach, a następnie wrócił do Bielska-Białej.

Słodko-gorzki wymiar

Piątkowe starcie z ŁKS-em miało dla niego słodko-gorzki wymiar. Z jednej strony przynajmniej dwukrotnie uratował swój zespół przed stratą bramki, a z drugiej, w sytuacji, po której rywal objął prowadzenie, mógł zachować się zdecydowanie lepiej.

– Mieliśmy w tym meczu wiele szans, by zdobyć bramkę. Ale… także pecha. W mojej opinii gramy dobry futbol, lecz musimy w bardziej w siebie wierzyć. Jeżeli będziemy kontynuować taką grę, to wyniki przyjdą. Przede wszystkim musimy jeszcze popracować nad wykończeniem akcji – podkreślił estoński golkiper drużyny spod Klimczoka.
Na refleksję o meczu z rywalem z Łodzi nie było zbyt wiele czasu, bo już dziś bielszczanie zagrają kolejny mecz o ligowe punkty. W Kielcach zmierzą się z Koroną. Warto podkreślić, że od siedmiu spotkań Podbeskidzie nie wygrało.

– Uważam, że wszystko jest w naszych głowach i nogach. Musimy ciężko pracować na treningach. Ta sytuacja na pewno nie jest dla nas łatwa, ale wierzę w to, że się poprawi. W meczu z ŁKS-em, po golu na 1:1, mieliśmy kolejne sytuacje. Kreowaliśmy okazje i to był taki czas, kiedy powinniśmy zdobyć drugiego gola. Szkoda, że nie udało się ich wykorzystać. Mentalnie trudno to potem udźwignąć. Dlatego końcówka spotkania, ostatnie 15 minut, to był dla nas ciężki czas – przyznał bramkarza Podbeskidzia i trudno się z nim nie zgodzić. Istotnie końcówka piątkowego meczu nie należała dla „górali” do udanych.

Zwykle były podziały

Podbeskidzie udaje się do Kielc po kilku latach przerwy. W 2020 roku oba zespoły minęły się w ligowej hierarchii. Podbeskidzie do ekstraklasy awansowało, a Korona z niej spadła. Wcześniej bielszczanie, przez cztery sezonie, rywalizowali na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej, w której występowali kielczanie. Ostatni mecz pomiędzy tymi zespołami w stolicy województwa świętokrzyskiego miał miejsce w sezonie 2015/16 i zakończył się bezbramkowym remisem. Zresztą cztery ostatnie starcia ligowe pomiędzy Koroną a Podbeskidziem kończyły się podziałem punktów. Kielce nie są „górali” zbyt przychylnym terenem. Nigdy Podbeskidziu nie udało się z Koroną na wyjeździe wygrać. Dodatkowego smaczku dzisiejszej rywalizacji dodaje fakt, że pod koniec zeszłego roku szkoleniowcem kieleckiego zespołu został bardzo dobrze w Bielsku-Białej wspominany Leszek Ojrzyński, który trenował „górali” w latach 2013-15.


Na zdjęciu: Metvei Igonen ma nadzieję, że złą passa Podbeskidzie się odwróci. Jego zdaniem trzeba wierzyć.
Fot. Łukasz/Sobala/Pressfocus