Podbeskidzie. Pełnoletni znaczy odpowiedzialny

Jakub Bieroński skończył niedawno 18 lat. Wiele wskazuje na to, że do końca sezonu młody zawodnik będzie ważnym ogniwem „górali”.


Niecałe dwa tygodnie temu 18 kwietnia, Jakub Bieroński stał się pełnoletni, choć już od dłuższego czasu możemy o nim mówić, że jest ekstraklasowcem pełną gębą. Przed osiemnastymi urodzinami miał na swoim koncie 12 meczów na najwyższym poziomie.

Walczy o miejsce

Dalecy jesteśmy od tego, by surowo oceniać tak młodego zawodnika, choć pewnie on sam zdaje sobie sprawę, że nie zawsze było tak, jakby tego sobie życzył. Gdy po marcowej przerwie na potrzeby reprezentacji trener Robert Kasperczyk zmienił taktykę z 4-5-1 na 3-5-2, wydawało się, że Bieroński nie będzie miał zbyt wielu okazji do gry. Z tego powodu, że w dwóch pierwszych meczach po korekcie ustawienia szkoleniowiec „górali” zdecydował się na innego z młodzieżowców, Maksymiliana Sitka, którego wstawił do ataku obok Kamila Bilińskiego.

Sitek, z powodu lekkiego urazu, nie mógł zagrać w meczu z Pogonią Szczecin i opiekun Podbeskidzia desygnował do gry jeszcze innego z młodzieżowców, Bartłomieja Kręcichwosta. Manewr ten nie miał jednak racji bytu, bo piłkarz jest zupełnym nowicjuszem w ekstraklasie. Dlatego na mecz ze Śląskiem Wrocław trener Kasperczyk znalazł jeszcze inne rozwiązanie. Do wyjściowego ustawienia wrócił Marko Roginić, a młodzieżowiec zagrał w środku pola i tym zawodnikiem był Bieroński właśnie, który otrzymał od trenera o dwa dni spóźniony prezent na osiemnastkę. Takie samo rozwiązanie zastosował szkoleniowiec na mecz z Lechem Poznań. Co wiemy po tych dwóch spotkaniach? Kasperczyk prędko, czyli najpewniej do końca sezonu, nie wróci do ustawienia z młodzieżowcem w ataku, bo trudno sobie wyobrazić, że posadzi na ławce Roginicia, który w każdym z dwóch ostatnich spotkań strzelił po golu, albo najlepszego strzelca zespołu i czołowego snajpera ekstraklasy, czyli Bilińskiego. Podbeskidzie potrzebuje zwycięstw, czyli bramek.

Wiele wskazuje na to, że rozwiązanie z Bierońskim powinno być zastosowane w trzech ostatnich, jakże newralgicznych meczach Podbeskidzia, w których ważyć się będą losy utrzymania „górali” w gronie najlepszych. A zatem na barkach pełnoletniego już zawodnika spoczywać będzie niemała odpowiedzialność. Oczywiście szkoleniowiec „górali” ma jeszcze jedną alternatywę, w dodatku na tej samej pozycji, czyli Dominika Frelka, ale – tak się przynajmniej wydaje – piłkarz ten może liczyć na mniejsze zaufanie trenera, bo też ma mniejsze doświadczenie od kolego z zespołu, choć jest o niespełna dwa lata od niego starszy. W tym sezonie na boiskach ekstraklasy spędził 251 minut, podczas gdy Bieroński zaliczył ich 782, a także 156 minut w Pucharze Polski.

Każdy kolejny mecz działa na korzyść Bierońskiego. W starciu przeciwko Lechowi było lepiej niż przeciwko Śląskowi.


Czytaj jeszcze: Trzy spotkania, by zapobiec katastrofie

„Odgryźć” się Piastowi

– Staraliśmy się wyeliminować skrzydła Lecha. Wyszliśmy na rywala wysokim pressingiem, choć zdawaliśmy sobie sprawę, że jeżeli zaatakujemy przeciwnika zbyt mocno, to będzie groźny właśnie bocznymi sektorami boiska. Wyszło to na tyle dobrze, że wygraliśmy – powiedział Bieroński, w którym jest chęć rewanżu przed meczem, który rozegrany zostanie w najbliższy poniedziałek. W kolejnym spotkaniu o życie Podbeskidzie zmierzy się na wyjeździe z Piastem Gliwice, a młody piłkarz doskonale pamięta, co wydarzyło się w starciu z tym rywalem jesienią. Drużyna Waldemara Fornalika wygrała pod Klimczokiem 5:0, a młodzieżowiec w barwach Podbeskidzia, choć wszedł na boisko w 66. minucie spotkania, był bezpośrednim uczestnikiem „dożynek”, jakie urządził sobie rywal, bo dwa gole strzelił w końcówce meczu.

– Zrobimy wszystko, by odgryźć się Piastowi za tamtą porażkę. Jeżeli wyjdziemy na ten mecz z takim zaangażowaniem jak na Lecha, to wywalczymy w Gliwicach punkty – podkreślił 18-letni gracz ekipy spod Klimczoka.


Na zdjęciu: Przed 18-letnim Jakubem Bierońskim i Podbeskidziem kolejne ważne wyzwania, które zadecydują o tym, czy bielszczanie utrzymają się w ekstraklasie.
Fot. Krzysztof Dzierżawa/Pressfocus.pl