Podbeskidzie. Piąć się w tabeli

Titas Milaszius ciągle wierzy w to, że sytuacja się odwróci, bielszczanie zaczną wygrywać i awansować w górę.


Młody litewski pomocnik Podbeskidzia po raz piąty w tym sezonie, a drugi w tym roku, pojawił się w wyjściowym składzie ekipy spod Klimczoka. Był jednym z tych graczy, który w drugiej połowie spotkania z Miedzią mógł strzelić bramkę, ale jego uderzenie okazało się niecelne.

Naturalna pozycja

W bieżących rozgrywkach 21-latek próbowany był przez trenerów Piotra Jawnego i Marcina Dymkowskiego na różnych pozycjach, a ostatnio wystąpił na lewym wahadle. „Górale” zmienili bowiem nieco ustawienie w defensywie. Tym razem Jeppe Simonsen dołączył do Macieja Kowalskieg-Haberka, a także Mateusza Wypycha i wraz z nimi uformował trójkę stoperów. Po prawej stronie mecz zaczął Konrad Gutowski, a po lewej Titas Milaszius właśnie.

Jak gracz, który niedawno zadebiutował w seniorskiej reprezentacji Litwy, podszedł do takiej decyzji sztabu szkoleniowego swojego zespołu? – Pamiętam słowa swojego byłego trenera, który powtarzał mi, że pozycja lewego wahadłowego jest moją naturalną. Lubię grać ofensywnie i podłączać się do akcji ofensywnych, choć moje ustawienie wiąże się z zadaniami defensywnymi. Na każdym treningu ciężko pracuję i staram się być lepszym zawodnikiem – powiedział urodzony w Wilnie piłkarz, który do Podbeskidzia trafił przed bieżącym sezonem ze Skry Częstochowa.

Choć od meczu z Miedzią minęło już trochę czasu, a Podbeskidzie przygotowuje się już do niedzielnego starcia ze Stomilem Olsztyn, to Litwin żałuje, że w ostatnim spotkaniu nie udało się jego drużynie przełamać. – Bardzo czekaliśmy i nadal czekamy na zwycięstwo. Wywalczony w końcówce punkt daje nam wprawdzie nieco satysfakcji, ale jednocześnie trochę to nas boli, że nie wygrywamy. Chcemy zdobywać punkty, wygrywać, ale w tym roku szczęście nie jest po naszej stronie – podkreślił Milaszius.

Dalej myślą o ekstraklasie

Litewski piłkarz podobnie, jak trenerzy, a także inni zawodnicy Podbeskidzia wciąż wierzy, że zespół podąża dobrą drogą. Brakuje jednak właśnie nieco szczęścia i potrzebnego przełamania, bo już od 10 spotkań bielszczanie nie odnieśli zwycięstwa.

– Jestem przekonany, że jeżeli nadal będziemy dawać z siebie 100 procent, to trzy punkty przyjdą. Skoro byliśmy tego bliscy w meczu z liderem, to tylko pokazuje, jak liga jest wyrównana. W mojej ocenie byliśmy w meczu z Miedzią lepsi od rywala, szczególnie w drugiej połowie. Mam nadzieję, że teraz karta się odwróci i już w następnym spotkaniu zgarniemy komplet „oczek”.

Chcemy być zespołem, który nie tylko dobrze wygląda na boisku, ale również takim, który pnie się w górę tabeli. Różnice w tabeli są na tyle niewielkie, że jeszcze wszystko może się zdarzyć – powiedział Titas Milaszius i nie można się z nim nie zgodzić. Do szóstego miejsca, które oznacza baraże, Podbeskidzie – mimo słabej serii – traci tylko cztery punkty, a więc nie jest to różnica, na sześć kolejek przed końcem, której nie można byłoby odrobić.

Po słowach Litwina, jak i po poprzednich wypowiedziach m.in. Kamila Bilińskiego wydaje się, że pod Klimczokiem wciąż wierzą w to, że uda się włączyć do walki o ekstraklasę.

By tak się stało zwycięstwo w meczu ze Stomilem jest więcej niż konieczne. Zespół z Olsztyna nie będzie łatwym rywalem, bo mówi się, że w końcówce sezonu trudniej gra się z drużynami, które walczą o utrzymanie, a właśnie taki cel przyświeca drużynie ze stolicy Warmii. Podbeskidzie musi jednak zagrać o pełną pulę, jeżeli chce dalej marzyć…



Na zdjęciu: Titas Milaszius grywał w tym sezonie na różnych pozycjach. Lewe wahadło mu odpowiada.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus