Podbeskidzie po pierwszej rundzie. I dużo, i mało

W pierwszym sezonie po spadku z ekstraklasy drużyna Podbeskidzia Bielsko-Biała, po rundzie jesiennej, zajmowała dziesiąte miejsce w pierwszoligowej tabeli (śr. zdobytych punktów – 1,32 na mecz). Rok temu było jeszcze gorzej. 12 pozycja i średnia na poziomie 1,26 punktu na spotkanie powodowała, że „góralom” bliżej było do strefy spadkowej, aniżeli do miejsc pozwalających myśleć o czymś więcej. Jeżeli zatem idzie o suche fakty, to świeżo zakończona jesień była dla kibiców spod Klimczoka najlepszą od momentu, kiedy drużyna rywalizuje na drugim poziomie rozgrywkowym.

Piąte miejsce i średnio 1,52 „oczka” na mecz, to rezultat co najmniej obiecujący. Podajemy średnią punktową, a nie ilość zdobytych punktów z uwagi na fakt, ponieważ tej jesieni w I lidze rozegrano więcej spotkań, aniżeli w dwóch poprzednich sezonach.

Sporo punktów uciekło

Postęp jest jednak znaczący, chociaż wśród kibiców nie brakuje głosów, że mógł być większy. Nie ma co do tego wątpliwości. Gdyby bielszczanie grali nieco bardziej stabilnie, gdyby potrafili złapać dłuższą serię, gdyby bardzo dobrych meczów nie przeplatali słabymi występami, to dziś znajdowaliby się w węższym gronie zespołów aspirujących do walki o drugie pozostałe miejsce, które da awans do ekstraklasy, bo pierwsze zarezerwowane jest dla Rakowa Częstochowa.

Nie sposób jest się opędzić od porażek, w których styl pozostawiał wiele do życzenia, a które poniesione zostały u siebie. 1:3 ze Stomilem Olsztyn i 0:3 z ŁKS-em – to dwa najsłabsze mecze Podbeskidzia tej jesieni. Gdzie jeszcze szukać straconych punktów? Przede wszystkim w dwóch zremisowanych meczach, w których zespół Krzysztofa Bredego prowadził. W Tychach nawet 2:0, a kiedy rywal zdołał doprowadzić do wyrównania, bielszczanie mieli rzut karny, którego nie wykorzystali. Z Sandecją Nowy Sącz, Podbeskidzie było zespołem lepszym, ale straciło prowadzenie w 87 minucie spotkania. Warto dodać do tego bezbramkowy remis z Garbarnią Kraków, a jakże, przed własną publicznością.

Nie było jednak tak, że zespół głównie tej jesieni wyłącznie rozczarowywał. Wręcz przeciwnie, bo przecież dziewięć spotkań, z czego sześć na wyjazdach, nie wygrało Podbeskidzia przez przypadek. Najlepsze mecze? Pod względem wynikowym, to na pewno pogrom zadany Wigrom w Suwałkach aż 5:0, a także pewne zwycięstwo, 3:0, nad Chrobrym Głogów u siebie.

Co dalej z klubem?

Nam jednak szczególnie przypadły do gustu mecze przeciwko Rakowowi Częstochowa i Chojniczance Chojnice. W obu tych spotkaniach „górale” zaprezentowali bardzo solidny, pierwszoligowy poziom. Liderowi rozgrywek nie ustępowali w najmniejszym stopniu i jeżeli Raków miał przegrać drugi mecz jesienią, to najbliżej był tego właśnie w Bielsku-Białej.

Sześć punktów straty do zajmującej drugie miejsce Sandecji Nowy Sącz, to i mało, i dużo. ŁKS Łódź i Stal Mielec tracą do wicelidera tylko po punkcie. Z drugiej jednak strony, tym bardziej w I lidze, taki dystans można odrobić w dwie kolejki. Jeżeli Podbeskidzie nadal będzie pracować solidnie pod wodzą trenera Bredego, który udowodnił, że jest człowiekiem godnym zaufania, to kto wie, czy po kilku pierwszych wiosennych seriach gier to „górale” nie będą na drugim miejscu. Ważne jest w tym miejscu również to, aby nie spanikować. Nie przeinwestować, chociaż akurat w Podbeskidziu nie ma za bardzo z czego.

Zima pod Klimczokiem, pod względem sportowym, zanosi się na dość spokojną, chociaż pod względem organizacyjnym trzeba liczyć się ze zmianami. 18 grudnia wygasa druga trzymiesięczna „kadencja” Edwarda Łukosza na stanowisku członka zarządu spółki, czy – de facto – prezesa klubu, delegowanego przez Radę Nadzorczą. Nie ma wątpliwości, że działania biznesmena, mniejszościowego udziałowca klubu, uratowały Podbeskidzie przed ogromnymi kłopotami. Z tego jednak, o czym ćwierkają wróble w Bielsku-Białej wynika, że Łukosz nie jest zainteresowany dalszym kierowaniem klubu. Do sprawy niebawem wrócimy na naszych łamach i będziemy ją na bieżąco monitorować.

 

CYTAT

„Pan prezes w prasie trzepał skrzydełkami. Że idzie do lepszej pracy. A przecież nie dostał absolutorium. Dalszym efektem jest zgłoszenie tego do prokuratury. Sprawa jest bardzo poważna. Mikołajko musiał odejść. Konsekwencje muszą być wyciągnięte” – były już prezydent Bielska-Białej, Jacek Krywult, na sesji Rady Miasta, podczas której uchwalono podniesienie kapitału zakładowego spółki o 5 mln złotych.

NA PLUS

Łukasz Sierpina

Choć często się mówi, że zespół nie powinien opierać się na jednym zawodniku, to chyba każdy trener pierwszoligowca chciałby mieć w składzie kogoś takiego, jak Łukasz Sierpina. To niekwestionowany lider drużyny zarówno na boisku, jak i poza nim. 8 goli i 8 asyst – to mówi samo za siebie. Aż strach pomyśleć w jakim miejscu byliby dziś bielszczanie, gdyby nie mieli w swoich szeregach „Sierpika”.

ROZCZAROWANIE

Rafał Leszczyński

Kiedy w lipcu 2017 Rafał Leszczyński podpisał trzyletni kontrakt z Podbeskidziem wszystkim wydawało się, że albo zaanektuje miejsce w bramce „górali” na dłużej, albo też niebawem trafi do ekstraklasy, a klub na nim zarobi. Jesień zaczął w podstawowym składzie, ale kilka złych decyzji i słabych interwencji spowodowało, że obecnie jest tylko zmiennikiem Wojciecha Fabisiaka.

LICZBY

11 ZAWODNIKÓW bielskiej drużyny zdobywało bramki w rozgrywkach I ligi. To połowa z 22, którzy jesienią zagrali na zapleczu ekstraklasy.

5 PUNKTÓW zdobyli „górale” w meczach z drużynami, które wyprzedzają ich w tabeli. Remisowali z Rakowem i Sandecją, wygrali w Mielcu i przegrali u siebie z ŁKS-em.