Podbeskidzie. Pod koniec niedosyt

Ze zdobyczy punktowej na przestrzeni całej jesieni bielszczanie są zadowoleni. Ale w końcówce rundy chcieli ugrać więcej.


Po porażce w ostatnim w tym roku meczu pod Klimczokiem zapanował pewien niedosyt. Przypomnijmy, że przed czterema ostatnimi spotkaniami w sezonie, spośród których wszystkie bielszczanie grali u siebie, plan był bardzo ambitny. Zdobyć komplet punktów. Zaczęło się znakomicie, bo od pokonania 4:0 Widzewa Łódź, czyli teoretycznie najtrudniejszego z rywali. Gdy następnie drużyna trenerów Piotra Jawnego i Marcina Dymkowskiego, w takim samym stosunku, zdemolowała Górnika Polkowice, wydawało się, że komplet punktów do końca sezonu jest bardzo realny. W perspektywie mieli bowiem bielszczanie mecze z Odrą Opole i GKS-em Katowice, a nie były to w zakończonej niedawno rundzie te zespoły, które nadawały ton rozgrywkom.

Miast sześciu „oczek” w dwóch ostatnich spotkaniach Podbeskidzie zdobyło jednak zaledwie punkt. Wszystko układało się idealnie do przerwy meczu z Odrą.

– Zabrakło nam w tych dwóch ostatnich meczach konsekwencji. W pierwszych piętnastu minutach drugiej połowy meczu z Odrą Opolem wkradło się jakieś rozkojarzenie. Nie wiem sam, jak to nazwać, bo po chwili wyszliśmy z tego i dążyliśmy do strzelenia zwycięskiego gola. Podobnie było z Katowicami. Robiliśmy wszystko, by wyrównać, ale się nie udało. Na pewno nie możemy się załamywać – powiedział Daniel Mikołajewski. O ile w starciu z Odrą w pierwszej odsłonie wszystko było w porządku, o tyle w mecz z „GieKSą” bielszczanie nie weszli zbyt dobrze.

– To ostatnie spotkanie od początku nie układał się po naszej myśli, ale takie mecze się zdarzają i trzeba to przyjąć na klatę. Pod koniec rundy mieliśmy cztery spotkania u siebie i każdy z nich chcieliśmy wygrać. Nie udało się i czujemy z tego powodu gorycz. Udajemy się na przerwę świąteczną z nieco spuszczonymi głowami, bo uważam, że mogliśmy i powinniśmy z tych czterech spotkań wycisnąć więcej – podkreślił zawodnik, który niegdyś był defensywnym pomocnikiem, a w minionej rundzie występował na pozycji środkowego obrońcy.

Pomimo niepowodzeń w samej końcówce jesieni Daniel Mikołajewski uważa, że – biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności – za jego zespołem udana runda.

– Mimo porażki z Katowicami, po której byliśmy bardzo na siebie źli, uważam, że cała runda nie była zła w naszym wykonaniu. Początek był przecież ciężki. Po trzech meczach mieliśmy na swoim koncie zaledwie jeden punkt. Początek sezonu nam uciekł. Stało się, jak się stało. Nękały nas problemy kadrowe. Nie wszyscy byli w zespole od początku. Potrzebowaliśmy czasu, by się poznać. Ale drużyna się zebrała i zmobilizowała. Pokazaliśmy charakter i zaangażowanie. Te 32 punkty, które są tego owocem, to bardziej powód do optymizmu, aniżeli do zmartwień – zaznaczył zawodnik, który jesienią wystąpił w 17 spotkaniach zaplecza ekstraklasy. Bramki nie zdobył, ale zapisał na swoim koncie jedną asystę.

Bielszczanie, jak zresztą wszyscy pierwszoligowcy, od razu po meczu 20. kolejki udali się na urlopy, a kolejne spotkanie rozegrają dokładnie za ok. 80 dni, kiedy to na wyjeździe zmierzą się z GKS-em Tychy. Co będą do tego czasu robić podopieczni trenerów Jawnego i Dymkowskiego? Wszystko przebiegać będzie standardowo.

– Każdy dostanie swój plan. Chwilę odpocznie i wróci do pracy, a 10 stycznia spotykamy się na wspólnych treningach. Mamy wspólnie określony cel – powiedział Daniel Mikołajewski, a my wiemy, że celem „górali” na wiosnę jest utrzymanie miejsca w pierwszej szóstce, czyli awans do baraży o ekstraklasę.


Na zdjęciu: Daniel Mikołajewski uważa, że w ostatnich dwóch meczach jesieni zabrakło Podbeskidziu koncentracji.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/Pressfocus