Podbeskidzie. Pokazali charakter

Mathieu Scalet ma zadatki na to, by w niedalekiej przyszłości stać się liderem drużyny spod Klimczoka.


Mathieu Scalet, choć przyszedł na świat we Francji, stara się rozmawiać w polskim języku. Ważniejsze jednak jest to, że pomocnik Podbeskidzia sprzedaje kibicom argumenty w postaci liczb. Z nimi, czyli z liczbami, wszakże pojawiły się pewne problemy. Otóż od początku sezonu były gracz Śląska Wrocław nie punktował. Ale w końcu odpalił. I śmiało można stwierdzić, że zagrał świetny mecz przeciwko ŁKS-owi.

Nie chodzi jedynie o bramkę, którą zdobył. Ale też o akcję, w której uczestniczył tuż przed tym, jak bielszczanie strzelili wyrównującego gola. Scalet znalazł się w odpowiednim miejscu , w odpowi9edznim czasie. Najpierw przytomnie zachował się po zagraniu Kamila Bilińskiego, a następnie idealnie wyszedł na pozy7cję i doprowadził do wyrównania. Później. Już bez jego udziału, Podbeskidzie strzeliło drugiego gola, który przesądził o losach rywalizacji.

– To zwycięstwo bardzo nas cieszy. Wróciliśmy do Bielska-Białej z trzema punktami i to jest najważniejsze. W przeszłości zdarzało się tak – jak choćby w meczu z Koroną Kielce – że traciliśmy gole w końcówkach i albo remisowaliśmy, albo też przegrywaliśmy takie spotkania. Dlatego tym bardziej jesteśmy zadowoleni, że po objęciu prowadzenia udało nam się dowieźć je do końca – powiedział po meczu Mathieu Scalet, czyli zawodnik, który w Bielsku-Białej czuje się niemal, jak w domu. Otóż część jego rodziny pochodzi z Andrychowa. Swoją drogą miasta, gdzie do dziś stoi… samolot, a Andrychów kibicuje Cracovii. To zresztą bardzo ciekawa opowieść na kiedyś, bo nieodległe Wadowice, znane wiadomo z czego, kibicuje Wiśle Kraków.

Mathieu Scalet jest jednak zawodnikiem Podbeskidzia, które odniosło niezwykle ważne – przede wszystkim z prestiżowego punktu widzenia – zwycięstwo nad ŁKS-em.

– Pokazaliśmy charakter, bo po tym, jak straciliśmy bramkę, wiedzieliśmy, że jeżeli będziemy trzymać się razem, to będzie dobrze. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że możemy zmienić sytuację. Gol zdobyty tuż przed przerwą na pewno bardzo nas zmotywował na drugą połowę – przyznał autor wyrównującego trafienie w sobotnim spotkaniu.

Który, jak sam podkreślił, nie był w stanie odnieść się – zaraz po meczu – do tego, co działo się na boisku.

– Musiałbym ten mecz obejrzeć. Po przerwie rzeczywiście strzeliliśmy zwycięskiego gola, ale też były momenty, że się cofaliśmy. Pomiędzy obiema połowami w naszym wykonaniu postawiłbym znak równości. Zarówno w pierwszej, jak i w drugiej odsłonie mieliśmy swoje sytuacje. Były też słabsze strony – powiedział zawodnik, który ma zadatki na to, by być perłą Podbeskidzia. Świetna technika i zrozumienie gry. Jak również odpowiedzialne zachowania każą sądzić, że Mathieu Scalet, choć niezwykle skromny może w niedalekiej przyszłości, decydować o grze „górali”.



Co ciekawe urodzony we Francji piłkarz zaprezentował, po zdobyciu premierowego dla Podbeskidzia, oryginalną „cieszynkę” udawał, że strzela z łuku….

– Ten sposób celebrowania gola pochodzi jeszcze z czasów, kiedy grałem w Śląsku Wrocław. Fizjoterapeuta powiedział mi, żebym coś takiego pokazał, bo czuł, że strzelę bramkę – uśmiechał się zawodnik, którego czasami nie widać. A który ma, i może mieć w przyszłości, ogromne znaczenie dla Podbeskidzia.


Na zdjęciu: Mathieu Scalet, czyli ktoś, kto może mieć zasadnicze znaczenie dla gry Podbeskidzia.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/Pressfocus