Podbeskidzie. Polaczek robił co mógł

Bramkarz Martin Polaczek był zdecydowanie wyróżniającą się postacią Podbeskidzia w ostatnim meczu ligowym. Słowacki golkiper w konfrontacji z Arką Gdynia spisywał się bez zarzutu.


Przy golu, który zdobył Hubert Adamczyk, nie miał najmniejszych szans. Był to jeden z nielicznych groźnych strzałów Arki na bramkę strzeżoną przez Polaczka. Słowak nie poradził sobie z nim, ale trudno byłoby znaleźć golkipera w całej pierwszej lidze, który byłby w stanie to uderzenie obronić.

Podbeskidzie wcale w Gdyni przegrać nie musiało. Przed przerwą było zespołem lepszym. W drugiej połowie nieco więcej z gry mieli gospodarze. – W pierwszej połowie kontrolowaliśmy wydarzenia boiskowe – powiedział Martin Polaczek i trudno się takim stwierdzeniem nie zgodzić. – W drugiej połowie Arka zagrała lepiej. Wypracowała sobie sytuację, po której strzeliła bramkę. Zawsze jednak jestem takiego zdania, że jeżeli nie możesz wygrać meczu, to bierz remis – podkreślił słowacki golkiper zespołu z Bielska-Białej.

Podbeskidzie przegrało w Gdyni po prostej stracie w środku pola. Piłkę zgubił, na korzyść rywala, Matheiu Scalet. Wiele razy na pomeczowych konferencjach prasowych trenerzy Podbeskidzia, czy to Piotr Jawny, czy też Marcin Dymkowski, zwracali na to uwagę.

– Mam nadzieję, że wyciągniemy z tego wnioski i takie błędy nie będą się nam przytrafiały. Jasne, że błędy się zdarzają. Ale najgorsze jest to, że po niemal każdym naszym błędzie tracimy gola. Rywal też przecież popełniał błędy, ale był w stanie utrzymać zero z tyłu i nie stracił bramki. Chciałbym, abyśmy w czterech kolejnych meczach, które zagramy u siebie, nie popełniali takich błędów. Wierzę w to, że kibice będą przychodzili na nasze mecze, a my się im odwdzięczymy dobrą postawą na boisku. Naszym celem jedt to, aby wszystkie punkty zostały u nas w domu – podkreślił Martin Polaczek.

Podbeskidzie, w zbliżających się spotkaniach, na pewno powinno wystrzegać się różnic pomiędzy pierwszą, a drugą odsłoną spotkania. Do przerwy w spotkaniu w Gdyni „górale” przeważali,a nawet dominowali na placu gry. W drugiej połowie było jednak inaczej i to rywal przejmował sukcesywnie kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami.

– Rzeczywiście w pierwszej połowie dobrze utrzymywaliśmy tempo gry. Praktycznie przez całą pierwszą odsłonę spotkania kontrolowaliśmy jego przebieg. Rywal nie stwarzał sobie żadnych sytuacji. Dlatego byłem poważnie zdziwiony, dlaczego po przerwie to się zmieniło. Mieliśmy bowiem grać to samo. Jestem przekonany, że gdyby tak było, to wynik tego meczu byłby odwrotny. Tym bardziej szkoda, że nie udało nam się wywalczyć nie tyle zwycięstwa, co przynajmniej tego jednego punktu – powiedział słowacki golkiper Podbeskidzia.



Jak wcześniej wspomniał Martin Polaczek najbliższe cztery spotkania, wszystkie do końca rundy jesiennej, jego drużyna rozegra na wyjeździe. Pierwsze z nich, to starcie z Widzewem Łódź, czyli liderem pierwszoligowej rywalizacji. – Liczę na to, że kibice będą nas wspierać w najbliższym spotkaniu – zaznaczył bramkarz drużyny spod Klimczoka.


Fot. Rafał Rusek/PressFocus