Podbeskidzie. Pora uderzyć się w klatę

Do końca sezonu Podbeskidziu Bielsko-Biała pozostało 6 spotkań, a terminarz nie wydaje się jego sprzymierzeńcem.


Gdy po pokonaniu Wisły Kraków zrobiło się pod Klimczokiem znacznie przyjemniej, bo zespół przełamał passę sześciu spotkań bez zwycięstwa, przyszło kolejne rozczarowanie. Bo tak należy nazwać porażkę w Lubinie z Zagłębiem. „Górale”, choć na więcej nie zasłużyli, powinni przynajmniej w tym spotkaniu zremisować, bo w ich sytuacji każdy punkt jest na wagę złota. Wprawdzie Podbeskidzie nie zajmuje już ostatniego miejsca, ale w głowie kibiców cały czas siedzi to, że tracąca do ich ulubieńców punkt Stal ma spotkanie rozegrane mniej. Oczywiście nie musi go wygrać, to wszakże mecz z 3. w tabeli Rakowem, ale warto się w tej sytuacji przyjrzeć temu, co do końca sezonu pozostało Podbeskidziu. Trzeba przyznać, że kalendarz „górali” nie wygląda najweselej…

Już jutro Podbeskidzie zmierzy się z Pogonią, czyli wiceliderem tabeli. Pewnie na Pomorzu nikt nie myśli już o doścignięciu Legii, ale wicemistrzostwo dla „portowców”, czyli wyrównanie najlepszego wyniku w ekstraklasie w historii klubu, jest całkowicie realne. Później bielszczan czeka wyprawa do Wrocławia, a następnie mecz z Lechem w Bielsku-Białej. Jesienią obaj rywale nie pozostawili Podbeskidziu złudzeń, kto jest lepszy. Teraz mają nowych trenerów. Jeszcze gorzej poszło „góralom” w dwóch kolejnych kolejnych meczach pod koniec zeszłego roku, z Piastem i Wisłą Płock. Teraz łatwiej nie będzie, bo przecież zespół Waldemara Fornalika celuje przede wszystkim – po trochę niespodziewanym odpadnięciu z Pucharu Polski – w trzecie z rzędu podium, a płocczanie – po zmianie trenera – również będą raczej walczyć o utrzymanie. To jednak bardzo odległa przyszłość, bo wcześniej oba zespoły zagrają po cztery spotkania. Rozgrywki Podbeskidzie zakończy przy Łazienkowskiej.

Najprawdopodobniej w meczu z nowym mistrzem Polski, który mistrzowską kropkę nad „i” będzie chciał postawić zwycięstwem. A zatem, w związku z takim terminarzem, Podbeskidzie nie może zakładać, że uda się zdobyć określoną liczbę punktów, na przykład 9. Dodając do tego 21 zgromadzonych do tej pory przez Podbeskidzie „oczek”, 30 punktów powinno dać utrzymanie. Sęk w tym, że zdobycie 9 „oczek” w pozostałych do końca sezonu meczach będzie bardzo trudnym zadaniem.

– Tych spotkań jest coraz mniej… – nie ukrywa Filip Modelski, kapitan Podbeskidzia.

– Trzeba uderzyć się w klatę, bo zostało kilka kolejek. Musimy udowodnić, że jesteśmy zespołem. Że jesteśmy mężczyznami. Wszystko jest w naszych rękach nogach i głowach. Musimy udźwignąć tę sytuację – tak sprawę stawia środkowy obrońca Podbeskidzia.


Czytaj jeszcze: Wrócili rozgoryczeni

W zaistniałej sytuacji dla „górali” nie powinno być istotne, z kim przyjdzie im się mierzyć w kolejnych spotkaniach. Ale siłą rzeczy na terminarz pewnie spoglądają. Przypomnijmy, że na początku rundy trener Kasperczyk mówił, że nie przygotowuje drużyny do jednego spotkania, ale do całej rundy. Wtedy do końca sezonu pozostawało 16 serii gier. 10 meczów już za nami, w których udało się Podbeskidziu zgromadzić 12 punktów, czyli średnio 1,2. Jeżeli z taką samą skutecznością będą bielszczanie punktować teraz, to mogą liczyć – po zaokrągleniu w dół – na 7 „oczek”, ale to tylko czysta matematyka. Ważniejsze jest coś innego.

– Zostało nam 6 kolejek i nie ma innego wyjścia. Musimy umierać za Podbeskidzie, za jego utrzymanie w ekstraklasie. Cel jest jeden. Nie ma się co oszukiwać, nie ma co szukać wymówek. Musimy wziąć za to odpowiedzialność. Nie chcę używać mocniejszych słów, ale sytuacja jest taka, że utrzymanie musimy wyszarpać – podkreśla Filip Modelski.


Na zdjęciu: Filip Modelski (u góry) nie pozostawia wątpliwości. Piłkarze Podbeskidzia muszą pokazać, że są mężczyznami.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus