Podsumowanie. Podbeskidzie – Potrzebny głos rozsądku

Podbeskidzie spadło z ekstraklasy, bo pod względem sportowym było najsłabsze. Histerię, która zapanowała pod Klimczokiem, czas zastąpić racjonalnym działaniem.


– No spadło Podbeskidzie. Smutek, żal, gorycz, wstyd – te wszystkie uczucia towarzyszyły mi w ostatnich dniach. Wiadomo, emocje. Ale są jakieś granice, trzeba się ogarnąć, spojrzeć na sprawę z racjonalnej perspektywy, jednym słowem – otrzeźwieć.

Bo histeryczne wypowiedzi i działania szkodzą Podbeskidziu bardziej niż nieudane transfery i głupie karne – oto fragment wpisu, jaki na facebooku zamieścił Janusz Okrzesik, były prezes Podbeskidzia i jeden z naczelnych architektów pierwszego awansu do ekstraklasy z 2011 roku. Dziś przewodniczący Rady Miejskiej w Bielsku-Białej.

Postać to przez kibiców „górali” szanowana, która postanowiła zabrać głos. I jest to – bez kwestii – głos rozsądku, bo to, co dzieje się wokół klubu w ostatnich dniach przypomina zabawę w piaskownicy rozhisteryzowanych dzieciaków, do których Janusz Okrzesik postanowił zaapelować. – Zatem bez histerii: spadek to nie katastrofa i tragedia, tylko sportowa porażka. To jest sport i ktoś spaść musiał. Rok temu Podbeskidzie też było w I lidze i nie słychać było płaczów o katastrofie.

Do I ligi w ostatnich latach spadały większe „firmy” niż Podbeskidzie i nikt w Sosnowcu, Łodzi czy Gdyni nie ogłaszał końca świata – oto kolejny fragment wpisu byłego prezesa „górali”. Warto dodać, że nie dalej, jak pięć lat temu ekstraklasę opuścił Górnik Zabrze, czternastokrotny mistrz Polski. I był taki sezon, kiedy to ekipa z Roosevelta grała I lidze, a Podbeskidzie było w ekstraklasie! Rok później oba zespoły zamieniły się klasami rozgrywkowymi.

Podbeskidziem zajmuję się od ponad dekady. Miałem przyjemność „współpracować” z 10 trenerami i 6 prezesami – pierwszym z nich był Janusz Okrzesik – dlatego podpisuję się pod jego słowami obiema rękami. „Górale” opuścili ekstraklasę, bo byli najsłabszą drużyną pod względem personalnym.

Najsłabiej spośród wszystkich drużyn grali na wyjeździe. Stracili zdecydowanie najwięcej bramek, a mniej goli strzelił tylko jeden zespół. Ponadto byli tym z trzech beniaminków, który najczęściej płacił frycowe, bo kilku meczów z pewnością przegrać nie musiał. Ale tak to już jest. To są fakty, z którymi nie powinno się dyskutować i szukać winnych nie wiadomo gdzie.

Popełniono pod Klimczokiem na przestrzeni ostatnich dziesięciu miesięcy wiele błędów, ale nie popełnia ich tylko ten, kto nic nie robi. Dla Bogdana Kłysa, sternika klubu, ekstraklasa była czymś nowym, a spadek – jak samo powiedział w jednym z wywiadów – to jego osobista porażka. Ale ten sam człowiek 2,5 roku temu, obejmował stery w klubie, którego kondycja była w bardzo złym stanie. Wydźwignął Podbeskidzie z marazmu w krótkim czasie i cieszył się z awansu.

Dlatego dzisiaj krzyżowanie Bogdana Kłysa jest nie na miejscu. Podobnie, jak mieszanie z błotem Roberta Kasperczyka. Który zimą zdecydował się powrócić na trenerską ławkę po pięciu latach przerwy tylko dlatego, że odezwało się Podbeskidzia. Choć miał przecież bardzo fajną posadę w Cracovii.

Szkoleniowiec wiedział, w jakiej klub jest sytuacji. Zdawał sobie sprawę, z kim przyjdzie mu pracować, a jednak postanowił zaryzykować. Wiemy, że pod koniec zeszłego roku Podbeskidzie rozmawiało z kilkoma trenerami. A jeden z nich powiedział, że nie może ryzykować, bo… zepsuje sobie spadkiem reputację.


16. PODBESKIDZIE BIELSKO-BIAŁA


STRZELCY (29): 11 – Biliński, 3 – Janicki, 2 – Ubbink, Roginić, Hora, 1 – Danielak, Komor, Rzuchowski, Nowak, Sitek, Marzec, Rundić, Niepsuj; samobójcza – Lagator (Wisła P.).

PLUS

KAMIL BILIŃSKI

Strzelił 11 bramek dla Podbeskidzie i w znacznej mierze dzięki temu bielszczanie nie witali się z I ligą już na początku wiosny. Wiele z trafień „Bili” dawało drużynie spod Klimczoka wymierne efekty w postaci punktów. Było też tak, że robił wszystko, co w jego mocy, dawał prowadzenie, ale następnie zespół nie potrafił go utrzymać. Został drugim w historii Podbeskidzia najskuteczniejszym strzelcem w pojedynczym sezonie ekstraklasy, po Robercie Demjanie, który w rozgrywkach 2012/13 zdobył 14 bramek.

MINUS

NIEMAL CAŁA RESZTA

Prócz Kamila Bilińskiego za cały sezon Podbeskidzia pretensji można nie mieć może jedynie do Michala Peskovicia, a za rundę wiosenną do Rafała Janickiego. Cała reszta, za wyjątkiem drobnych przebłysków, nie udźwignęła ekstraklasy. Raz jeszcze potwierdziło się, że pierwszoligowy skład, tylko uzupełniony, a nie realnie wzmocniony, na wyższym poziomie rozgrywkowym nie daje rady. Źle zbudowano drużynę na ekstraklasy, a decyzyjni w tej materii za bardzo zaufali i dali się ponieść euforii po awansie. Ale świadomość tego mają dopiero dziś.



Na zdjęciu: „Panowie, z taką grą, tędy do I ligi” – zdaje się mówi Rafał Janicki do piłkarzy Podbeskidzia, którzy wkrótce będą jego byłymi kolegami z jednej drużyny.

Fot. Rafał Oleksiewicz/PressFocus