Podbeskidzie. Pożegnanie (byłego) kapitana

Łukasz Sierpina to pierwszy zawodnik, który pożegnał się z Podbeskidziem. Jest pierwszym z kilkunastu piłkarzy, którzy w przyszłym sezonie pod Klimczokiem nie zagrają.


33-letni skrzydłowy postanowił przenieść się do środowiska, które doskonale zna. Został zawodnikiem występującej w I lidze Korony Kielce. To w barwach tego zespołu w 2012 roku zadebiutował w ekstraklasie w meczu przeciwko Legii Warszawa. Tak się złożyło, że Podbeskidzie ostatni mecz zakończonego niedawno sezonu również grało z Legią – ale „Sierpika” zabrakło wówczas nawet na ławce rezerwowych.

Runda wiosenna ostatnich rozgrywek pokazała, że zawodnik słynący z szybkości i dynamiki miał na najwyższym poziomie rozgrywkowym problemy. Wiązały się one w znacznej mierze z tym, że trener Robert Kasperczyk zmienił taktykę. Zaproponował grę na trzech środkowych obrońców i dwójkę wahadłowych. Próbował Sierpinę na lewym wahadle, ale nie wyglądało to najlepiej – i w końcu postanowił z niego zrezygnować. Efekt? „Górale” z hukiem spadli w ekstraklasy, a były kapitan tego zespołu również postanowił zakotwiczyć w I lidze.

Niemniej jednak Łukasz Sierpina zawsze będzie pod Klimczokiem mile wspominany. Do Podbeskidzia trafił w trudnym momencie, czyli wówczas, kiedy bielszczanie spadli w 2016 roku z ekstraklasy i z miejsca stał się jednym z liderów zespołu. W I lidze rozegrał 123 mecze i strzelił 18 bramek. W ekstraklasie tak dobrze już nie było. Na najwyższym poziomie rozgrywkowym zaprezentował się 22 razy, gola nie strzelił, ale zaliczył 6 asyst. W tym elemencie błyszczał zresztą na zapleczu ekstraklasy, bo 26 razy – grając dla Podbeskidzia – otwierał kolegom drogę do bramek rywali. W Kielcach Łukasz Sierpina podpisał roczny kontrakt z opcją przedłużenia o kolejnych 12 miesięcy. Co ciekawe, nie jest on jedynym zawodnikiem Podbeskidzia, który znalazł się w kręgu zainteresowań kieleckiego klubu. „Złocisto-krwiści” chętnie widzieliby u siebie Kamila Bilińskiego. Za napastnika trzeba jednak zapłacić, bo ma on z Podbeskidziem kontrakt ważny na kolejny sezon.


Fot. Krzysztof Dzierzawa / Pressfocus