Podbeskidzie. Punktów jest za mało

Dwa pierwsze spotkania na wiosnę nie poszły po myśli Podbeskidzia. W Niepołomicach powinno być inaczej.


Niedosyt. To słowo, które dominuje wśród wszystkich związanych z Podbeskidziem Bielsko-Biała po dwóch pierwszych spotkaniach na wiosnę. Zarówno po bezbramkowo zremisowanych meczu w Tychach, jak i starciu ze Skrą Częstochowa, który zakończył się wynikiem 1:1, piłkarze i sztab szkoleniowy, a także kibice zespołu spod Klimczoka obiecywali sobie więcej.

W obu meczach „górale” byli lepszym zespołem. Jeżeli chodzi o pierwsze z wymienionych spotkań, to już w pierwszej połowie zdołali osiągnąć przewagę, a w drugiej odsłonie zdominowali rywala.

W starciu ze Skrą zdecydowanie lepiej było po przerwie. I nikt w Bielsku-Białej nie ma wątpliwości, że lepsza postawa przed przerwą dałaby drużynie komplet punktów. – Pewnie tak by było. Gdybyśmy stworzyli kolejnych kilkanaście sytuacji, to wynik na pewno byłby inny – powiedział Maciej Kowalski-Haberek, środkowy obrońca zespołu spod Klimczoka, który – podobnie, jak jego trenerzy i koledzy – nie jest zadowolony z tego, że miast sześciu punktów Podbeskidzie wywalczyło na wiosnę zaledwie dwa „oczka”.

– Jest duży niedosyt po dwóch ostatnich spotkaniach – nie ukrywa defensor „górali”. – Statystycznie były to bardzo podobne mecze. Ale, jak widać, ten element nie gra i znów nie zdobywamy kompletu punktów. Nasz model gry polega na tym, aby dominować na boisku i stwarzać jak najwięcej sytuacji. Jeżeli chodzi o skuteczność, to wszystko polega na decyzjach. Ciężko jest wskazać jednoznaczny powód, dlaczego tak się dzieje.

Mamy sytuacje, ale nie strzelamy, choć powinniśmy. Każdy zawodnik jest kreatywny i ma szanse podjąć decyzje. Skoro tworzymy 20 sytuacji, a strzelamy tylko jednego gola, to coś jest do poprawy – nie pozostawia wątpliwości 28-letni piłkarz, który raczej nie należy do tych zawodników, którzy są odpowiedzialni za zdobywanie goli, czy też za kreowanie zagrożenia pod bramką przeciwnika.

– W meczu ze Skrą oddaliśmy sporo strzałów z nieprzygotowanych pozycji i znaczna ich liczba została zablokowana. Myślę, że mogliśmy bardziej rozwinąć wachlarz finalizacji poszczególnych akcji. Po to, by przeciwnik był zdezorientowany. Nadal musimy nad tym pracować. Nad każdym elementem, który szwankuje i który nie wygląda tak, jakbyśmy chcieli – zaznaczył zawodnik, który w tym sezonie wystąpił we wszystkich 22 meczach od pierwszej do ostatniej minuty i zdecydowanie należy mu się miano ostoi defensywny drużyny z Bielska-Białej.

Kowalski-Haberek musi jednak uważać, bo ma na swoim koncie trzy żółte kartki, a więc każde kolejne napomnienie oznaczać będzie przymusową pauzę w następnym spotkaniu. Warto podkreślić, że w tym sezonie bielszczanie nie są przesadnie brutalni. Sześciu z nich, nie licząc Marko Roginicia, który odszedł z klubu zimą, osiągnęło limit czterech żółtych kartek. Jak na razie żaden z zawodników Podbeskidzia nie nie pauzował więcej niż jeden raz.


Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus