Podbeskidzie punktuje, ale skromnie

Do przerwy „górale” prowadzili 2:0, ale w zaledwie sześć minut po przerwie dali sobie strzelić dwa gola. Przed meczem punkt przywieziony z Białegostoku wszyscy wzięliby jednak w ciemno…

Jednej zmiany w wyjściowym składzie Podbeskidzia, w stosunku do meczu z Cracovią, dokonał trener Krzysztof Brede. Była to roszada… spodziewana i – poniekąd – przez nas wywróżona. W Bielsku-Białej został Kornel Osyra, który występu sprzed niespełna dwóch tygodni na pewno nie mógł zaliczyć do udanych.

W jego miejsce pojawił się Milan Rundić. Nowy nabytek Podbeskidzia, który do tej pory zagrał tylko w jednym sparingu. Ale nie można czekać w nieskończoność i właśnie z takiego założenia wyszedł opiekun ekipy spod Klimczoka. – Przeanalizowałem mecz z Cracovią i uznałem, że zmiana jest potrzebna. Dlatego Milan Rundić zagra dziś od pierwszej minuty – powiedział przed pierwszym gwizdkiem szkoleniowiec beniaminka ekstraklasy.

Pewniak Biliński

Początek w wykonaniu serbskiego defensora nie był zbyt pewny, niemniej jednak to nie on sprowokował pierwszą bardzo niebezpieczną sytuację. Przed polem karnym faulował Aleksander Komor i „Jaga” miała bardzo dobrą okazję.

Martin Pospiszil niemal wszystko zrobił, jak należy. Ładnym technicznym strzałem przeniósł piłkę nad murem, a Martin Polaczek odprowadzał jedynie futbolówkę wzrokiem. Słowackiemu golkiperowi, jak i całej drużynie spod Klimczoka, dopisało szczęście, bo w sukurs przyszła poprzeczka. Gdyby Pospiszil uderzył kilka centymetrów niżej, to gospodarze – z całą pewnością – objęliby prowadzenie.

Tymczasem pierwsi gola strzelili goście. Podbeskidzie wykonywało aut na własnej połowie. Wystarczyły dwa podania, a Kamil Biliński biegł już „sam na sam” z Pavelsem Szteinborsem. Kluczowe w tej sytuacji okazało się kapitalne, prostopadłe podanie Tomasza Nowaka. Napastnik Podbeskidzia, gdy przed jego obliczem znajdował się już tylko bramkarz „Jagi”, zachował się jak rasowy snajper i skończył akcję pewnym strzałem w długi róg.

Stuprocentowa skuteczność

Białostoczanie, zaskoczeni nieco takim obrotem spraw, ruszyli do bardziej zdecydowanego ataku. I w ciągu kilkunastu minut mogli strzelić… cztery bramki. Najpierw Jesus Imaz, mając przed sobą już tylko Martina Polaczka, uderzył zbyt słabo i słowacki golkiper sobie z tym poradził.

Następnie Błażej Augustyn nie trafił do pustej bramki z trzech metrów! Mało? Pospiszil uderzył w słupek, a Jakov Puljić w poprzeczkę. Gospodarze szczęścia zatem nie mili, a goście. Drugi celny strzał na bramkę Szteinborsa skończył się… golem! Piłkę w pole karne, z rzutu rożnego, dostarczył Łukasz Sierpina, a głową futbolówkę do siatki skierował Michał Rzuchowski, strzelając pierwszego gola w ekstraklasie w swojej karierze.

– Nie mogę uwierzyć w to, co działo się pierwszej połowie – kręcił głową w przerwie Martin Pospiszil. Owszem, Jagiellonia miała ogromnego pecha, ale Podbeskidzie dwóch goli nie otrzymało za darmo. „Górale” popisali się stuprocentową skutecznością i grali przy Słonecznej bez kompleksów.

Kolejna lekcja

Czesław Michniewicz, były zresztą szkoleniowiec zarówno Jagiellonii, jak i Podbeskidzia, zwykł mawiać, że 2:0 to niebezpieczny wynik. Kolejny raz okazało się, że selekcjonerowi naszej młodzieżówki warto ufać. Bo w 51. minucie spotkania w Białymstoku było już 2:2. Piłkarze z Białegostoku zaczęli trafiać.

Najpierw Jakov Puljić wykorzystał świetne dośrodkowanie Macieja Makuszewskiego i pokonał Polaczka strzałem głową w krótki róg. Chwilę później Makuszewski znakomicie rozegrał piłkę z Pawłem Olszewskim na prawym skrzydle. Obrońca wyłożył następnie piłkę, niczym na tacy, Jesusowi Imazowi, a Hiszpan nie miał najmniejszych problemów ze skierowaniem futbolówki do siatki.

Wszystko zatem zaczynało się od nowa, a Podbeskidzie otrzymało kolejną lekcję, z której – jak najszybciej – musi wyciągnąć wnioski. Nie wolno, przy prowadzeniu, a w szczególności w meczu wyjazdowym, zostawać w szatni. Takie postępowanie kosztowało „górali” utratę prowadzenia na bardzo trudnym terenie.

Przesada Puljicia

Dopiero gdy był już remis bielszczanie zreflektowali się, a w 64. minucie mogli prowadzić. Pavels Szteinbors, końcówkami palców, przeniósł piłkę nad poprzeczką po główce Aleksandra Komora. Chwilę później łotewski golkiper interweniować musiał raz jeszcze, bo mocno sprzed pola karnego przymierzył Rafał Figiel. Dość nieoczekiwanie, po piorunującym początki drugiej połowy, drużyna gospodarzy nieco zgasła i to Podbeskidzie było zespołem, które prezentowało się korzystniej.

W końcówce spotkania to gospodarze bardziej nasłuchiwali ostatniego gwizdka, choć w trzeciej doliczonej minucie, po błędzie „górali”, piłkę meczową miał na nodze Puljić. Chorwat jednak przesadził i posłał futbolówkę w trybuny.

To był dobry mecz, a jego wynik – biorąc pod uwagę to, co działo się w pierwszej połowie – jest sprawiedliwy. Jagiellonia nadal jest niepokonana, a Podbeskidzie pozostaje bez zwycięstwa. Ale jeżeli „górale” nadal tak będą grać, to pierwszy komplet punktów powinien przyjść raczej prędzej niż później.


Jagiellonia Białystok – Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:2 (0:2)

0:1 – Biliński, 18 min (asysta Nowak), 0:2 – Rzuchowski, 37 min (głową, asysta Sierpina), 1:2 – Puljić, 49 min (głową, asysta Makuszewski), 2:2 – Imaz, 51 min (asysta Olszewski).

JAGIELLONIA: Szteinbors 6 – Olszewski 7, Augustyn 4, Runje 1 (21. Tiru), Boedvarsson 6 – Pospiszil 6 (84. Kadlec), Romanczuk 6 – Mystkowski 4 (69. Bida 1), Imaz 7, Makuszewski 7 (84. Borysiuk niesklas.) – Puljić 6. [Trener] Bogdan ZAJĄC. [Rezerwowi:] Dziekoński, Węglarz, Sobczak, Bortniczuk, Toporkiewicz.

PODBESKIDZIE: Polaczek – Mroczko (60. Sitek), Rundić, Komor, Gach – Rzuchowski, Figiel (71. Kocsis niesklas.) – Sierpina 6 (60. Jaroch 2), Nowak 6 (87. Marzec niesklas.), Danielak 5 (87. Ubbink) – Biliński. Trener Krzysztof BREDE. Rezerwowi: Leszczyński, Ubbink, Bieroński, Marzec, Baszłaj, Martin.

Sędziował Szymon Marciniak (Płock). Żółte kartki: Figiel (69. faul), Rundić (90. faul).
Piłkarz meczu – Michał RZUCHOWSKI.




Na zdjeciuNa Podlasiu, w starciu Jagiellonii z Podbeskidziem, sporo się działo. Tym razem oba zespoły podzieliły się punktami.

Fot. Michał Kość/Pressfocus