Podbeskidzie. Roginić zostaje?

Chorwacki napastnik Podbeskidzia Bielsko-Biała zdobył gola w meczu z Puszczą Niepołomice, ale jego przyszłość w drużynie nie jest do końca przesądzona.


Była 90. minuta spotkania pomiędzy Podbeskidziem Bielsk-Biała, a Puszczą Niepołomice. Marko Roginić, napastnik zespołu spod Klimczoka, który na placu gry pojawił się w 64. minucie spotkania, strzelił bramkę. I w tym momencie sympatycy „górali” odetchnęli z ulgą. Otóż zarówno przed rozpoczęciem sezonu, jak również w trakcie, dużo mówiło się o tym, że zawodnik ten może opuścić Podbeskidzie.

Jeszcze w poprzednim sezonie słychać było, że chorwackim napastnikiem zainteresowana jest Pogoń Szczecin. A zupełnie niedawno pojawiło się zainteresowanie Wisły Kraków. Niektóre media wskazywały nawet cenę i pojawiła się konkretna kwota, jaką klub spod Wawelu miałby zapłacić za 26-latka. 300 tysięcy euro. Niewątpliwie byłby to dla Podbeskidzie solidny zastrzyk finansowy.

Sęk jednak w tym, że trenerzy Piotr Jawny i Marcin Dymkowski nie do końca spodziewali się, że ktoś chce im wyciągnąć napastnika. Liczyli się z tym, ale trudno, wobec sytuacji organizacyjno-finansowej, myśleć o zastępstwie.

– Z Marko Roginiciem, od samego początku naszej pracy w Podbeskidziu pojawiały się plotki o jego odejściu. To się cały czas przewijało. Nie pomagało to ani jemu, ani nam. Za chwilę kończy się okres transferowy. Jeżeli Marko z nami zostaje, to musi skoncentrować się na tym, że jest w Podbeskidziu – powiedział po meczu z Puszczą Niepołomice Piotr Jawny, jeden ze szkoleniowców zespołu spod Klimczoka.

– Marko ma potencjał, aby w naszym zespole grać w pierwszym składzie. Ale podczas treningów i meczów musi to udowadniać – to raz jeszcze trener Jawny, który do tematu podchodzi z niezwykłym spokojem. Wczoraj próbowaliśmy się dowiedzieć, czy rzeczywiście istnieje realna szansa wykupu Marko Roginicia przez klub z Krakowa.



Zbyt wielu konkretnych informacji spod Wawelu jednak nie otrzymaliśmy. Usłyszeliśmy jedynie, że nic nie jest przesądzone. Jednocześnie jednak, w rozmowie zupełnie nieoficjalnej, powiedziano nam, że krakowski klub nie jest już zainteresowany pozyskaniem Chorwata. Trzeba jednak taką wiadomość wziąć na dystans, bo – tak naprawdę – nie wiadomo, w którą stronę cała sprawa się potoczy.

Z pewnych względów jednak, to bardzo ciekawe, że Wisła Kraków zainteresowana jest od dłuższego czasu Marko Roginiciem. Warto podkreślić, że zawodnik ten trafił do Podbeskidzia wiosną 2019 roku i na przestrzeni rundy rozegrał 10 spotkań w I lidze. Nie strzelił ani jednego gola, ale następnie – w kolejnych rozgrywkach – był już zdecydowanie bardziej skuteczny. Zdobył w 31 występach 11 bramek. Cały czas nie jest to jednak liczba nadzwyczajna.

W jeszcze kolejnym sezonie Chorwat zdradził wyjątkową zdolność do łapania żółtych kartek. Wystarczyło mu zaledwie 10 występów do tego, by został upomniany aż sześć razy. Wyraźnie gorzej szło mu zdobywanie goli, bo dopiero w 18. spotkaniu zdołał wpisać się na listę strzelców. Krzysztof Brede, który opiekował się Podbeskidziem w rundzie jesiennej, próbował usprawiedliwiać Roginicia. Mówił często o tym, jeszcze zresztą w I lidze, że zawodnik ten bardzo dobrze gra tyłem do bramki.

Sęk jednak w tym, że większość goli zdobywa się będąc ustawionym przodem do bramki. Zobaczymy, jak to się wszystko zakończy, ale pewne jest jedno. Skoro ktoś za takiego zawodnika proponuje, bądź proponował, ponad milion złotych, to ja bym się nie zastanawiał ani sekundy. Podbeskidzie popełniło, bądź też popełni, ogromny błąd, jeżeli tego piłkarza nie sprzeda.



Na zdjęciu: Jeżeli Podbeskidzie rzeczywiście odmówiło sprzedaży Marko Roginicia za 300 tysięcy euro, to popełniło spory błąd.
Fot. Rafał Oleksiewicz/PressFocus