Podbeskidzie. Są przewinienia, nie ma konsekwencji

 

Po zremisowanym 1:1 meczu z Chrobrym Głogów trener Podbeskidzia Bielsko-Biała, Krzysztof Brede, miał kilka uwag pod adresem pracy sędziów. Zresztą już nie po raz pierwszy w tym sezonie.

Poprzednio opiekun „górali” wytknął arbitrowi wyraźny błąd, jaki przytrafił się podczas konfrontacji z GKS-em Jastrzębie. Jeden z graczy gości, w wygranym przez nich 2:0 meczu pod Klimczokiem, zagrał piłkę ręką w polu karnym, ale rozjemca tamtego spotkania nie zdecydował się na podyktowanie rzutu karnego.

– Widzieliśmy tę sytuację na wideo. Była ręka, arbiter popełnił błąd – powiedział szkoleniowiec „górali” i przypomniał to, o czym mówił już wcześniej. Że skoro trenerzy i zawodnicy są z błędów rozliczani, to sędziów również winno się rozliczać.

Jeżeli chodzi już stricte o ostatni mecz, w Głogowie, szkoleniowiec „górali” miał do arbitra następujące uwagi. – Sędzia powinien być odważniejszy. Skoro są faule., to powinno się je gwizdać. Tymczasem arbiter (Damian Kos z Gdańska – dop. red.) był bardzo pobłażliwy – powiedział trener Brede i wyjaśnił, o które sytuacje dokładnie mu chodziło.

– Ewidentny atak na Bartka Jarocha w pierwszej połowie. Przy rzucie rożnym zawodnik rywala był zupełnie niezainteresowany piłką. Tylko uderzeniem Bartka w plecy. A gwizdek arbitra milczał. W drugiej połowie miała miejsce bardzo podobna sytuacja. Uderzony został Roginić i znów brak reakcji sędziego.

Podobnie, jak przy zagraniu zawodnika Chrobrego ręką w polu karnym. Może z naszej perspektywy tak to wyglądało. Może powtórki telewizyjne wskażą coś innego. Nie chcę przesądzać, że to były na 100 procent błędy arbitra. Ale uważam, że też powinien się nad tym pochylić. Grając z zespołem, który tak nisko broni, dochodziliśmy do wielu sytuacji w polu karnym. Trzeba zachować czujność i podyktować to, co zespół atakujący sobie wypracował – podsumował swoją wypowiedź Krzysztof Brede.

O ile chodzi o wspomniane przez trenera Podbeskidzia nieodgwizdane faule, to można się spierać, choć wydaje się, że w pierwszej omawianej przezeń sytuacji przewinienie na Jarochu istotnie było ewidentne. Jeżeli idzie o zagranie ręką Mikołaja Lebedyńskiego, to – podobnie, jak w meczu z Jastrzębiem – rzut karny się Podbeskidziu zdecydowanie należał.

Przypomnijmy, że ostatecznie w Głogowie bielszczanie gola strzelili właśnie z jedenastu metrów. Faulowany był wspomniany zresztą Roginić i w tej sytuacji sędzia Kos postąpił całkowicie słusznie. Nie jest jednak tak, że jeden karny dla danego zespołu to coś, co jest wystarczające. Jeżeli są przewinienia, to winno zostać odgwizdanych tyle zagrań niezgodnych z przepisami, ile istotnie się na boisku wydarzyło. W tej kwestii w pełni podzielamy zdanie szkoleniowiec ekipy spod Klimczoka.

Pozostaje nam wierzyć, że arbitrzy nie mają nieczystych intencji wobec tego zespołu. Niemniej jednak przytoczone powyżej przykłady, a było ich w tym sezonie więcej, to pewien dowód na to, że „górale” do ulubieńców pierwszoligowych rozjemców nie należą. Być może dzieje się tak dlatego, że trener Brede odważnie mówi o tym, co go boli i co dokucza jego drużynie? Trzeba przyznać, że większym antagonistą wobec sędziowskich pomyłek na zapleczu ekstraklasy jest chyba tylko Ryszard Tarasiewicz, szkoleniowiec GKS-u Tychy.

 

Na zdjęciu: Kiedy sędziowie popełniają błędy w meczach Podbeskidzia, to trener Krzysztof Brede (z prawej) mówi o tym wprost.