Podbeskidzie. Serce jest, punktów brak

Resovia to kolejny rywal, w starciu z którym zespół spod Klimczoka postara się przełamać złą passę.


Podbeskidzie Bielsko-Biała nie wygrało żadnego z ośmiu ostatnich spotkań w I lidze i jest to jedna z najgorszych serii na zapleczu ekstraklasy. Po czwartym miejscu, jakie „górale” zajmowali po zakończeniu rundy jesiennej, nie ma już śladu. Dziś bielszczanie zajmują dopiero 10. lokatę w tabeli. Strata do miejsc oznaczających baraże – a przypomnijmy, że pierwsza szóstka jest celem zespołu na ten sezon – nie jest wprawdzie duża. Wynosi cztery punkty, ale jeżeli bielszczanie nie zaczną wygrywać już w najbliższym czasie, to będą mogli o grze na najwyższy poziom rozgrywkowy zapomnieć.

Oczekiwany skutek

W miniony wtorek w Kielcach piękny gol przewrotką strzelony przez Jacka Kiełba odebrał Podbeskidziu punkt, choć chwilę wcześniej to właśnie drużyna trenerów Piotra Jawnego i Marcina Dymkowskiego miała znakomitą sytuację, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.

– Nie chcę ciągle mówić o szczęściu, ale to się nasuwa samo przez się. Uważam, że absolutnie nie zasłużyliśmy w tym meczu na porażkę. Byliśmy bardzo bliscy zwycięstwa, ale taki jest sport. Nie zawsze sprawiedliwy. Zespół włożył w ten mecz wiele wysiłku, a długimi fragmentami grał fajną piłkę. Pokazał wiele jakości. Szkoda, że wszystko skończyło się bez punktów – kręcił głową pierwszy z wymienionych szkoleniowców Podbeskidzia, który mimo porażki starał się szukać pozytywów. A za występ w tym meczu, szczególnie za drugą połowę, drużynie… pogratulował.

– Gratuluję swoim chłopakom kapitalnego spotkania w drugiej połowie. Przed przerwą mieliśmy pewne problemy i musieliśmy dokonać dwóch zmian. Przyniosły one taki skutek, jakiego oczekiwaliśmy. Druga połowa była w naszym wykonaniu już bardzo dobra. Na gorącym terenie i z tak dobrym zespołem, jak Korona – podkreślił opiekun drużyny spod Klimczoka, który miał prawo czuć się sfrustrowany. Podobnie zresztą, jak jego piłkarze.

Nie mógł uwierzyć

– Wkładamy w nasze występy bardzo dużo wysiłku, a nie potrafimy wygrać żadnego z ośmiu kolejnych występów. To bardzo boli. Jest w nas duża złość, ale musimy pracować dalej. Taka jest piłka. Ta złość może się nam jednak przydać. Przed długi czas jesteśmy bez zwycięstwa i nie potrafimy się przełamać, bo nie mamy szczęścia. To właśnie na nas ciąży – powiedział po spotkaniu z Koroną Mateusz Wypych, środkowy obrońca Podbeskidzia.

– Źle weszliśmy w mecz, a pierwsza połowa była słaba w naszym wykonaniu. W drugiej odsłonie chcieliśmy odrobić straty i wygrać spotkanie. Powiedzieliśmy sobie w przerwie, że strzelimy bramkę na 1:1, a następnie pójdziemy za ciosem. Tak chcieliśmy zrobić, ale niestety to się nie udało. Zostawiliśmy bardzo dużo serca w Kielcach. To jest już jakiś pech. Mamy 2-3 dogodne sytuacje, które powinniśmy zamienić na bramki, a przeciwnik strzela nam gola w doliczonym czasie gry… – defensor zespołu spod Klimczoka nie mógł uwierzyć w to, co się wydarzyło we wtorkowym meczu.

Przełamać złą passę

Na to, by rozpamiętywać porażkę w Kielcach, nie było jednak zbyt wiele czasu. W nocy z wtorku na środę Podbeskidzie wróciło po meczu z Koroną, a już wczoraj udało się na kolejne wyjazdowe starcie – z Resovią Rzeszów. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to idealny rywal, by przełamać złą passę. Jednak warto przypomnieć, że całkiem niedawno „górale” mierzyli się z takimi zespołami, jak Skra Częstochowa, Puszcza Niepołomice i GKS Jastrzębie. Wszystkie trzy wymienione drużyny są niżej sklasyfikowane od Resovii, a bielszczanie żadnego z tych spotkań nie potrafili wygrać.

Gracze trenerów Jawnego i Dymkowskiego koniecznie muszą sobie przypomnieć jesienny mecz z Resovią. Wówczas szybko strzelili bramkę za sprawą Goku Romana, a później przeżywali spore problemy, z których jednak wyszli obronną ręką. Przypomnijmy, że Kamil Biliński obejrzał czerwoną kartkę i przez godzinę musieli bielszczanie walczyć w osłabieniu. Nie tylko jednak utrzymali prowadzenie, ale zdołali je również podwyższyć za sprawą Giorgiego Merebaszwiliego, dzięki czemu wygrali 2:0.


Na zdjęciu: Podbeskidzie musi sobie przypomnieć, że mimo gry w osłabieniu jesienią pokonało Resovię. W przeciwnym wypadku nie wygra dziewiątego meczu z kolei.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/Pressfocus