Podbeskidzie. „Siary” czas próby

Miał być „polskim Tonim Kroosem”, ale fatalna kontuzja zahamowała jego karierę. Konrad Sieracki właśnie opuścił Podbeskidzie Bielsko-Biała.


Z początkiem przygotowań do rundy wiosennej doszło do przetasowań w sztabach szkoleniowych pierwszego i drugiego zespołu Podbeskidzia. Od teraz z pierwszym zespołem pracować będą Dariusz Kołodziej i Łukasz Rozmus, którzy do tej pory opiekowali się drużyną rezerw, zaś trenerem występującej w IV lidze ekipy został Adrian Olecki, który pełnił u trenerów Piotra Jawnego i Marcina Dymkowskiego rolę analityka. Przypomnijmy, że pod koniec zeszłego roku, już po zakończeniu rundy jesiennej, nastąpiła zmiana na stanowisku trenera przygotowania fizycznego drużyny spod Klimczoka. Sebastiana Leciaka zastąpił wówczas dwukrotny olimpijczyk i medalista ME w sztafecie 4×400 metrów, Michał Pietrzak.

Odkrył go Brede

Z nowymi członkami sztabu szkoleniowego Podbeskidzia nie będzie miał okazji współpracować Konrad Sieracki. Pod koniec ubiegłego tygodnia klub potwierdził informacje, że „Siara”, związany z klubem od ponad dekady, nie będzie dłużej bronił barw „górali”. Z jednej strony można było się tego spodziewać, z drugiej, dla niektórych kibiców, była ona zaskoczeniem. Od lat słyszy się bowiem, że Podbeskidzie chce stawiać na piłkarzy z regionu, a któż lepiej nie wpisuje się w takie rozwiązanie, jak właśnie urodzony w Bielsku-Białej zawodnik?

Poważna przygoda Konrada Sierackiego z Podbeskidziem rozpoczęła się latem 2019 roku, a kluczową decyzję podjął ówczesny trener „górali” Krzysztof Brede. Po stracie Przemysława Płachety i Kacpra Kostorza szkoleniowiec musiał podjąć ważną decyzję o tym, który zawodnik w hierarchii młodzieżowców będzie numerem jeden. Trochę nieoczekiwanie postawił wówczas na Sierackiego. I bardzo szybko okazało się, że był to strzał w dziesiątkę.

„Siara” występujący w środku pola, zbierał znakomite recenzje, również od nas, bo na nie zasłużył. Dziennikarze Polsatu Sport, transmitującego I ligę, pokusili się nawet o określenie, że mamy do czynienia z „polskim Tonim Kroosem”. To oczywiście przesada, ale sympatyczna, bo rzeczywiście wydawało się, że Sieracki – który z meczu na mecz prezentował się coraz lepiej – ma inklinacje do tego, by prędko z Podbeskidzia wyfrunąć. Najpierw do ekstraklasy, a podobno już zimą 2020 roku pojawiły się nieśmiałe zapytania z klubów najwyższego poziomu rozgrywkowego, o który bielszczanie wówczas walczyli.

Dwa lata bez gry

Aż nadszedł feralny dzień 19 stycznia 2020 roku. Dzień po sparingu z Cracovią, w którym Sieracki zagrał bardzo dobrze, „Siara” uczestniczył w gierce wewnętrznej na boisku przy ul. Młyńskiej i zerwał więzadło krzyżowe w kolanie. To oznaczało bardzo długą przerwę w treningach, która trwała 9 miesięcy. Po roku Sieracki zagrał pierwszy raz w sparingu, a następnie – wiosną, gdy Podbeskidzie walczyło o utrzymanie w ekstraklasie – nie było mowy, by został w zespole. Trafił na wypożyczenie do GKS-u Jastrzębie, a bilans tego pobytu, to… trzy rozegrane minuty w rundzie wiosennej sezonu 2020/21, po której „Siara” wrócił do Bielska-Białej.

Jesienią raz… siedział na ławce rezerwowych, a w pozostałych meczach zabrakło dla niego miejsca w kadrze. W tej sytuacji brak przedłużenia kontraktu z Podbeskidziem, który wygasł wraz z końcem roku, nie może dziwić. Z drugiej jednak strony zawsze żal, kiedy zawodnik, który stosunkowo niedawno spisywał się bardzo obiecująco w taki sposób kończy przygodę z klubem. Cały czas przecież mowa o młodym zawodniku, który w tym roku skończy 22 lata. Co dalej z zawodnikiem, który ma na koncie 19 spotkań i 1 gola w I lidze? Trudno jest się spodziewać, żeby po takich przejściach i ponad dwóch latach bez gry, „Siara” otrzymał teraz szanse na tym poziomie rozgrywkowym…


Na zdjęciu: Konrad Sieracki, dwa lata temu, myślał o awansie do ekstraklasy z Podbeskidziem. Dziś znalazł się poza klubem, który gra w I lidze.
Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus