Podbeskidzie. Sieroty po Bilińskim?

Kamil Biliński napastnik, i co tu dużo mówić, twarz Podbeskidzia Bielsko-Biała, w spotkaniu z Resovią zasłużył na czerwoną kartkę. Przypomnijmy, że gracz ten w pierwszej połowie meczu kopnął w twarz bramkarza drużyny przeciwnej, Branislava Pindrocha.


Początkowo nic nie zapowiadało kataklizmu. Otóż wydawało się, że napastnik „górali” wykonał ten czyn zupełnie nieświadomie. Mało tego. Wręcz ułamek sekundy po całym zdarzeniu „Bila” osobiście wykonał gest wzywający służby medyczne do tego, by pomóc poszkodowanemu. Zupełnie nie zdawał sobie sprawy z tego, co chwile wcześniej zrobił.

Przypomnijmy jeszcze, że arbiter główny tamtego spotkania, oglądał zapis VAR, który nie pozostawił wątpliwości. Krzysztof Jakubik musiał pokazać napastnikowi Podbeskidzia czerwoną kartkę. Zgadza się, że zawodnik drużyny spod Klimczoka był zdziwiony. Z całą pewnością sam nie kontrolował swoich odruchów i nie chodzi o to, by piętnować go za to zachowanie. Wręcz przeciwnie. Wymierzona przez Komisję Ligi kara – naszym zdaniem – jest zbyt surowa. Dwa mecze dyskwalifikacji, to dla Podbeskidzia dramat, czego świadkami byliśmy przed dwoma tygodniami w Legnicy.

Wprawdzie Podbeskidzie strzeliło jako pierwsze bramkę, ale później Miedź zrobiła z „górali” marmoladę.Owszem, Kamil Biliński nie jest od tego, by bronić. Zajmuje się głównie zdobywaniem goli, ale nie ma wątpliwości, że jego obecność na boisku dodaje bielszczanom siły. O czym, m.in. świadczy wpis, jaki kapitan Podbeskidzia zamieścił na fecebooku, niedługo po feralnym dla niego spotkaniu.

– Sytuacja, jaka miała miejsce w meczu z Resovią była zdarzeniem wyjątkowo przypadkowym. Absolutnie nie chciałem zrobić celowo krzywdy bramkarzowi drużyny z Rzeszowa i osłabiać zespołu, którego jestem przecież kapitanem. Mocno rozdmuchana sprawa. Dziś już wiem, że nie będę mógł pomoc kolegom z zespołu w dwóch najbliższych spotkaniach Fortuna 1 ligi.

Wygrana 2:0 w ostatnim meczu w niesprzyjających okolicznościach dała nam dodatkowej wiary w siebie – napisał Kamil Biliński, którego w dzisiejszym spotkaniu zabraknie.

W Legnicy, bez „Bili”, jak już wcześniej wspomniano, zespół spod Klimczoka sobie nie poradził. Dziś, przeciwko Sandecji, również będzie ciężko, podkreślając fakt, że „górale” raczej nie są zespołem, który potrafi dobrze bronić. Trenerzy Piotr Jawny i Marcin Dymkowski podkreślają, że zespół powinien grać ładnie dla oka. Bywały w tym sezonie takie mecze, że rzeczywiście tak było. Ale wszystkie te spotkania nastąpiły z udziałem Kamil Bilińskiego.


Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus