Podbeskidzie. Skuteczność stuprocentowa

Jesus Jimenez, gracz Górnika Zabrze, prowadzi w klasyfikacji strzelców po rozegraniu sześciu kolejek. Hiszpan pięć razy trafiał do siatek rywali. Za jego plecami ukształtowała się grupa pościgowa złożona z pięciu zawodników, którzy zapisali na swoim koncie po cztery trafienia.


Takich napastników jest pięciu, a jedynym w tym gronie Polakiem jest Kamil Biliński z Podbeskidzia Bielsko-Biała. To właśnie gol doświadczonego, 32-letniego zawodnika dał „góralom” tak długo wyczekiwane zwycięstwo w ekstraklasie. Przypomnijmy, że w sezonie 2015/16, po którym bielszczanie opuścili szeregi ekstraklasy, nie udało się ekipie spod Klimczoka wygrać żadnego z siedmiu ostatnich spotkań. Doliczając do tego pierwszych pięć meczów w tym sezonie, pozostawali bielszczanie bez triumfu na najwyższym poziomie rozgrywkowym od 12 spotkań.

Dlatego też trafienie „Bili” w I połowie sobotniego starcia ze Stalą Mielec ma tak duże znaczenie.

– We wcześniejszych spotkaniach nie graliśmy złej piłki, a traciliśmy głupie bramki i nasze morale z każdym straconym z tych szesnastu goli szło w dół. Dzisiaj zagraliśmy na zero z tyłu, strzeliliśmy jedną bramkę więcej i będzie to dla nas na pewno taki tlen, który da nam kopa do następnych tygodni – podkreślił Kamil Biliński, który dodał, że Podbeskidzie miało pomysł na to spotkanie

– Nie chcieliśmy oddać przeciwnikowi piłki i tylko za nią biegać. Chcieliśmy posiadać piłkę i utrzymać koncentrację w grze obronnej, bo wiemy, że potrafimy sobie wykreować okazje z przodu, nawet czasami jedną tak jak dziś i zamienić ją na bramkę. W mojej opinii mamy jakość, więc przede wszystkim chcieliśmy skupić się na grze w defensywie. Zmieniliśmy nieco układ grania w obronie, bo wcześniej chcieliśmy grać nieco odważniej. Co najważniejsze przyniosło nam to dziś efekty i wierzę, że z każdym meczem będziemy wyglądać jeszcze lepiej – dodał piłkarz, który w swoim dorobku ma m.in. mistrzostwa Litwy i Łotwy.

Trzeba przyznać, że Kamil Biliński jest w tym sezonie niezwykle skuteczny. Nie oddaje bowiem zbyt wielu strzałów, ale praktycznie każdy wpada do siatki. Taką prawidłowość zauważyli również koledzy z boiska.


Czytaj jeszcze: Podbeskidzie w końcu ma trzy punkty!

– Śmiejemy się w szatni, że jestem chyba jednym z najbardziej efektywnych napastników na świecie. Prawda jest taka, że oddałem chyba w tym sezonie pięć strzałów i zdobyłem pięć bramek, licząc tę nieuznaną z Cracovią – uśmiecha się napastnik bielskiego zespołu.

– Jeśli miałoby to tak wyglądać do końca i na zakończenie miałbym, załóżmy, 15 bramek po 15 strzałach, to biorę to w ciemno. Ważne są jednak punkty dla zespołu i to, abyśmy dobrze funkcjonowali. Cieszę się, że mogę dołożyć swoją cegiełkę bramkami oraz pracą na boisku. Podczas okresu przygotowawczego bolało mnie bardzo, że pomimo stworzonych sytuacji nie mogłem cieszyć się z bramek. Teraz to szczęście mi sprzyja i bardzo się z tego cieszę. Będę robił wszystko, aby pozostało ono ze mną do końca sezonu. To jest jednak dopiero początek i musimy do tego podejść z pokorą i dalej ciężko wykonywać swoją pracę – podkreślił najskuteczniejszy w tym sezonie zawodnik beniaminka ekstraklasy.


Fot. Lukasz Sobala / PressFocus