Podbeskidzie. Snajperowi brak słów

Górale” muszą bardziej szanować to, że mają w swoich szeregach Kamila Bilińskiego. Z takim napastnikiem spadek nie będzie o reszcie zawodników dobrze świadczył.


Kamil Biliński jest w tym sezonie dla Podbeskidzia bezcenny. Gdy na początku marca trafił w starciu z Lechią Gdańsk, wyliczyliśmy, że gdyby nie gole doświadczonego napastnika, „górale” mieliby na swoim koncie nie 18 puntów, którymi wówczas się legitymowali, ale o połowę mniej. Biliński odpowiadał wówczas za 8 z 20 bramek Podbeskidzia w sezonie, czyli był autorem 40 procent goli zdobytych przez „górali”.

Minął ponad miesiąc, Podbeskidzie zdążyło rozegrać w tym czasie cztery spotkania. Strzeliło w nich cztery gole, a połowa to dzieło „Bili”. A zatem udział 33-letniego napastnika w dorobku bramkowym wzrósł do niemal 42 procent. Z tą jednak różnicą, że dwa ostatnie trafienia… nic Podbeskidziu nie dały.

Już na 2. miejscu

W meczach przeciwko Stali Mielec i Zagłębiu Lubin zaistniał ten sam scenariusz. Biliński strzelał bramki, które oznaczały prowadzenie jego zespołu, ale „górale” nie potrafili korzystnego wyniku utrzymać. W pierwszym z wymienionych meczów wynik 1:0 dla Podbeskidzia utrzymywał się przez 20 minut, a 20 minut przed zakończeniem spotkania Stal objęła prowadzenie.

W Lubinie wszystko potoczyło się dla Podbeskidzia bardziej boleśnie. Przez 65 minut było 1:0 dla „górali”, a decydującą o losach spotkania bramkę Zagłębie strzeliło w 2. doliczonej minucie. – Brak mi słów. Jestem bardzo zły – skomentował po spotkaniu [Kamil Biliński], który z boiska zszedł na krótko przed tym, gdy Zagłębie wyrównało.

– Atmosfera przed meczem i w trakcie spotkania mówiła nam, że wywieziemy z Lubina trzy punkty. Czuliśmy, że tak się stanie. Tymczasem nie mamy nawet „oczka” i to jest bardzo frustrujące. Trudno to jakoś skomentować. Znowu przegraliśmy i nadal pozostajemy bez zwycięstwa na wyjeździe – zauważył autor 10. bramek w tym sezonie, który nadal ściga się z Jakubem Świerczokiem o miano najskuteczniejszego Polaka w ekstraklasie.

Napastnik Piasta trafił w poniedziałkowych derbach z Górnikiem i obaj piłkarze znów mają na swoim koncie tyle samo bramek. Więcej goli w tym sezonie strzelił tylko Tomasz Pekhart, a Świerczok i Biliński po 24. kolejce zrównali się w klasyfikacji strzelców z Jesusem Imazem i Jesusem Jimenezem.

Przełamać bariery

Wydaje się, że z tak skutecznym napastnikiem Podbeskidzie nie powinno być uwikłane w walkę o utrzymanie w ekstraklasie. W poprzednim sezonie drużyny, które z ligą się pożegnały, narzekały głównie na brak dobrego snajpera. Dwóch najlepszych strzelców Arki Gdynia, Maciej Jankowski i Marko Vejinović, zdobyło po 8 bramek. Najskuteczniejszym piłkarzem ŁKS-u Łódź był Dani Ramirez (6 goli), który opuścił zespół zimą, a najwięcej goli dla Korony Kielce strzelił… środkowy obrońca, Adnan Kovaczević (5 bramek). To jeszcze nie wszystko.

Drużyny, które zajęły dwa ostatnie bezpieczne miejsca również narzekały na brak armat. Dla Wisły Kraków 8 bramek zdobył weteran ligowych boisk, Paweł Brożek, a dla Wisły Płock 7 razy trafił środkowy pomocnik, Dominik Furman. A trzeba jeszcze zaznaczyć, że grano wówczas 37 kolejek.


Czytaj jeszcze: Wrócili rozgoryczeni

Wartość napastnika Podbeskidzia jest zatem znaczna. I wypadałoby, żeby reszta drużyny jak najszybciej zdała sobie z tego sprawę. – Walczymy o życie. I nie należy przyzwyczajać się do tego, że „tu wygramy, tam przegramy”. Takie podejście nic nam nie da. Musimy robić punkty wszędzie. Nieważne, czy u siebie, czy na wyjazdach. Trzeba przełamać swoje bariery, bo inaczej wszystkie mecze nam uciekną. Jeżeli nie będziemy zdobywać punktów, to będzie nam bardzo ciężko.

Mecz z Zagłębiem był odpowiednim momentem, by poprawić naszą sytuację w tabeli. Do pewnego momentu wszystko idealnie się układało. Ale, niestety, skończyło się jak praktycznie zawsze w meczach wyjazdowych…. Czyli porażką – kręcił głową po meczu Kamil Biliński.



Na zdjęciu: Kamil Biliński robi, co może, tymczasem Podbeskidziu nada poważnie zagląda w oczy widmo degradacji.
Fot. Michał Kość/PressFocus