Podbeskidzie: Sparingowy król polowania

 

Trzy zwycięstwa i remis. Oto bilans krajowej części meczów kontrolnych w zimowym okresie przygotowawczym Podbeskidzia Bielsko-Biała. Co warte uwagi bielszczanie zmierzyli się z drużynami z czterech różnych klas rozgrywkowych.

W czterech spotkaniach „górale” zdobyli sześć goli, a połowa tego dorobku, to zasługa Mateusza Marca, nowego nabytku klubu spod Klimczoka, który trafił do Podbeskidzia pod koniec zeszłego roku. Z GKS-u Bełchatów.

W ostatnim krajowym sparingu, z GKS-em Tychy, „Marcowy”, choć nie dysponuje nadzwyczajnymi warunkami fizycznymi, zdobył gola strzałem głową. Wcześniej, w starciu z Podhalem Nowy Targ, a także z Cracovią, trafiał do siatek rywali mocnymi uderzeniami prawą nogą.

Można powiedzieć, że czego nie dotknie się Mateusz Marzec, to od razu zamienia w gola. W czwartym zimowym sparingu, mowa o meczu z GKS-em Tychy, strzeli pan trzecią bramkę.
Mateusz MARZEC: – Gdzieś z tyłu głowy kolejne trafienie cieszy. Wykonujemy ciężką pracę na boisku po to, aby później przynosiło to efekty. Ważne jest to, aby w tych sparingach dawać z siebie maksa i szukać formy na ligowe mecze.

Przed każdym sparingiem macie jakieś założenia. Jakie nakreślił przed Wami trener na mecz z GKS-em Tychy?
Mateusz MARZEC: – Mieliśmy wyjść zdecydowanie i bardzo wysoko na rywala. Zresztą w poprzednich spotkaniach było podobnie. Z przebiegu meczu wydaje mi się, że wyglądało to tak, jak miało wyglądać. Często udawało nam się wysoko odbierać piłkę i udawało nam się postępować tak, że rywal się nie napędzał.

Trzeba przyznać, że na tle rywala z tej samej ligi zaprezentowaliście się korzystnie. Wygraliście to spotkanie zasłużenie.
Mateusz MARZEC: – Wiadomo, że mecze kontrolne nie są najważniejsze. Czekamy na ligę, z coraz większą niecierpliwością. W tygodniu wykonujemy jednak dużą pracę, przygotowując się pod każdy mecz kontrolny. W dalszej perspektywie są to już przygotowania pod pierwszy mecz ligowy. Naprawdę wygląda to obiecująco i wypatrujemy już tego pierwszego spotkania o punkty.

Jest pan w Podbeskidziu od niemal miesiąca. Jak się pan czuje w szatni i czy zdążył pan już zwiedzić okolicę?
Mateusz MARZEC: – W zespole mamy dużo fajnych chłopaków. Szatnia się trzyma razem. Jest bardzo fajna atmosfera. Z każdym można zamienić słowo, a jeżeli coś się potrzebuje, to nie ma przeszkód, aby przyjść i porozmawiać. Wszyscy są chętni do pomocy. Jestem bardzo zadowolony, że trafiłem waśnie do Podbeskidzia. Jak na razie jeszcze nie zdążyłem zwiedzić miasta, bo nie ma na to czasu. Trenujemy codziennie po dwa razy. Ale jeżeli chodzi o całą resztę, to jest właśnie tak, jak chciałem.

Pierwszoligowe realia pan zna. Patrząc zatem obiektywnie, na co stać Podbeskidzie w wiosennych rozgrywkach zaplecza ekstraklasy?
Mateusz MARZEC: – To na pewno jest zespół, który może walczyć o najwyższe cele w pierwszej lidze. W naszej kadrze jest dużo jakości. Są również w niej indywidualności, a także sporo doświadczonych zawodników, którzy mają za sobą występy w ekstraklasie. Jestem przekonany, że jeżeli wykonamy pracę, którą mamy do wykonania – i będziemy realizować nasze założenia – to będziemy w tej lidze wysoko.

Trafił pan pod Klimczok tuż po zakończeniu rozgrywek jesiennych. Długo zastanawiał się pan nad tym ruchem?
Mateusz MARZEC: – Nie ukrywam, że Podbeskidzie napierało. Było bardzo zdecydowane, konkretne i zdeterminowane, aby mnie pozyskać. I nie ukrywam, że to mnie ucieszyło. Dostałem konkretną ofertę i postanowiłem z niej skorzystać. Nie ukrywam, że po rundzie czekałem na sygnały z innych klubów. Chciałem jak najszybciej podjąć decyzję. Po to, aby rozpocząć przygotowania do wiosny z nową drużyną.

Wiadomo, że w pańskim poprzednim klubie nie zawsze wszystko było tak, jak powinno. Pojawiły się spekulacje, że zrzekł się pan pewnych należności po to, aby GKS Bełchatów nie robił panu przeszkód w poszukiwaniu nowego pracodawcy.
Mateusz MARZEC: – Miałem kontrakt ważny do czerwca 2020 roku. Podbeskidzie za mnie zapłaciło i odszedłem. Po prostu.

 

Na zdjęciu: Mateusz Marzec (z prawej), to – jak na razie – król zimowego polowania, jeżeli chodzi o bramkową zdobycz Podbeskidzia.