Podbeskidzie. Stabilizacja i jakość

 

Przed rozpoczęciem rundy jesiennej nikt pod Klimczokiem jasnych deklaracji nie składał, chociaż można było wyczuć, że Krzysztof Brede i jego podopieczni mierzą wysoko. Kibice, pomni tego, co wydarzyło się w trzech poprzednich sezonach, również byli ostrożni, ale po dobrym początku rozgrywek (7 punktów w trzech meczach i efektowna wygrana ze Stalą Mielec 4:1) apetyty wzrosły. Po dwóch następnych minimalnych porażkach zostały one nieco przystopowane. Przez moment wydawało się nawet, że wszystko wróciło do stanu zapamiętanego z trzech poprzednich sezonów – Podbeskidzie niby chce ekstraklasy chce, ale nie ma argumentów, by o nią powalczyć.

Kolejne mecze pokazały jednak, że tym razem będzie inaczej. Podbeskidzie rozegrało jesienią kilka naprawdę świetnych spotkań, a zespół chciało się oglądać. Wystarczy wspomnieć chociażby „miazgę” 4:0, jaką urządziło GKS-owi Bełchatów, zwycięstwo 3:1 w Radomiu z ówczesnym liderem, czy pokonanie u siebie Zagłębia Sosnowiec 4:1.

Oczywiście zdarzały się wpadki, jak odpadnięcie z Pucharu Polski z II-ligową Pogonią Siedlce, czy też porażka u siebie 0:2 z GKS-em Jastrzębie, ale generalnie rzecz ujmując była to najstabilniejsza runda „górali” od wielu lat, a już na pewno od momentu spadku z ekstraklasy w 2016 roku. Podobać mogła się przede wszystkim odważna, ofensywna gra zespołu. Tak skuteczni bielszczanie nie byli już dawno. 36 zdobytych bramek (średnia 1,8) to drugi najlepszy wynik w I lidze, na który złożyły się trafienia 11 piłkarzy i jedno samobójcze.

Niewątpliwym bohaterem jesieni pod Klimczokiem był Karol Danielak. Kiedy latem przychodził do Podbeskidzia, to pewnie niejeden kibic pomyślał sobie, że będzie uzupełnieniem składu. Wiosna poprzedniego sezonu „bujał się” w IV-ligowych rezerwach Arki Gdynia, bo zdaniem sztabu szkoleniowego pierwszego zespołu do ekstraklasy się nie nadawał. W Podbeskidziu zaliczył tymczasem rundę życia. Strzelił 10 goli, zaliczył asystę, a hat trick we wspomnianym meczu ze Stalą kibice „górali” zapamiętają na długo, bo dwa z trzech zdobytych przez Danielaka goli były wyjątkowej urody. Marko Roginić tak pięknych bramek nie zdobywał, ale 8 trafień Chorwata, który wreszcie się odblokował, to również wynik godny uwagi.

Łukasz Sierpina, jak na kapitana przystało, zrobił swoje i poniżej poziomu, do którego kibiców zdążył przyzwyczaić, nie zszedł. Nie można nie docenić Tomasza Nowaka, który przejął rolę lidera środka pola i gdyby nie poważna kontuzja, byłby nim nadal. A nieprzeciętny wkład w to, że Podbeskidzie wreszcie stało się stabilnym zespołem o określonej wartości piłkarskiej jakości, wniósł Rafał Figiel.

Z tego wszystkiego wykluło się 3. miejsce z niewielką stratą do ścisłej czołówki. Po solidnie przepracowanej zimie uzupełnieniu składu, które powinno dać trenerowi Krzysztofowi Bredemu nieco większy komfort oraz pole manewru w decydujących momentach, bielszczanie będą w stanie powalczyć o awans.

PLUS

Śmiało można powiedzieć, że wszedł do drużyny bez kompleksów. Przypomnijmy, że w poprzednim sezonie rolę młodzieżowca w Podbeskidziu pełnili zawodnicy dla tego zespołu ważni, jak Przemysław Płacheta czy Kacper Kostorz. Przed tym sezonem istniały obawy, czy Konrad Sieracki, absolutny debiutant na tak wysokim szczeblu rozgrywkowym, sobie poradzi. Związany z Podbeskidziem od niemal dekady piłkarz stanął na wysokości zadania i jest najlepszym dowodem na to, że na swoją młodzież warto stawiać.

MINUS

Gola, który pozbawił Podbeskidzie punktu w meczu z Wartą „górale” stracili w 83 minucie. Następnie, w starciach z Niecieczą i Tychami, za każdym razem w doliczonym czasie gry, bielszczanie tracili bramki na wagę remisów. I wreszcie w Olsztynie przegrali po golu w 82 minucie. W samych końcówkach Podbeskidzie zgubiło zatem 6 punktów i łatwo jest sobie wyobrazić co by było, gdyby dopisać taką właśnie wartość do dorobku drużyny trenera Krzysztofa Bredego.

STRZELCY (36): 10 – Danielak, 8 – Roginić, 5 – Sierpina, 3 – Nowak, 2 – Martin, Figiel, 1 – Sieracki, Komor, Sopoćko, Jaroch, Modelski; [samobójcza] – Seedorf (Zagłębie).

LICZBY

2
PIŁKARZY Podbeskidzia, Rafał Figiel i Kornel Osyra, zaliczyło występy we wszystkich spotkaniach ligowych od pierwszej do ostatniej minuty, czyli spędziło na placu gry po 1800 minut. Ponadto Karol Danielak, Filip Modelski i Łukasz Sierpina wystąpili we wszystkich spotkaniach, ale w niepełnym wymiarze czasowym.

8
ŻÓŁTYCH KARTEK, w 15 ligowych występach, uzbierał Dmytro Baszłaj. Ukraiński obrońca dwukrotnie z tego powodu pauzował.

113
WYSTĘPÓW w barwach Podbeskidzia na zapleczu ekstraklasy, po zakończeniu jesiennego grania, ma na swoim koncie Łukasz Sierpina, kapitan „górali”.

PROGNOZA NA WIOSNĘ

Bezpośredni awans do ekstraklasy jest absolutnie w zasięgu „górali”. Przemawia za tym chociażby to, że większość, bo 8 z 14, spotkań zagrają bielszczanie przed własną publicznością, a podejmować będą np. Wartę czy Radomiaka, czyli zespoły z czołówki tabeli. Stadion Miejski przy Rychlińskiego stał się jesienią twierdzą zespołu, a taki atut wypada wykorzystać.

Na zdjęciu: To była udana jesień w wykonaniu Podbeskidzia. Dobra postawa zaowocowała miejscem w ścisłej czołówce tabeli.

Bogdan Kłys: Dwa różne zespoły

Fot. Krzysztof Dzierżawa / PressFocus

Rozmowa z Bogdanem Kłysem, prezesem Podbeskidzia

Jak pan ocenia wynik, a także postawę zespołu w rundzie jesiennej?
Bogdan KŁYS: – Zakończyliśmy ją na 3. miejscu, a to bardzo dobra pozycja do tego, by wiosną powalczyć o najwyższe cele. Porównując to co widziałem na boisku, gdy przychodziłem do klubu z tym, co zobaczyłem w minionej rundzie, to odniosłem wrażenie, że były to dwa różne zespoły. Myślę, że wpływ na to miały decyzje o reorganizacji pracy działu sportowego. Z perspektywy czasu okazało się, że bez dyrektora sportowego wszystko funkcjonuje lepiej. Jest Sławek Cienciała, Grzesiek Więzik, trener Krzysztof Brede i na końcu ja.

Ma pan na myśli politykę transferową. Pod tym względem rzeczywiście wykonaliście bardzo dobrą pracę.
Bogdan KŁYS: – Po niezbyt dobrych poprzednich okienkach teraz można powiedzieć, że wszystkie nasze transfery były udane. Nawet sprowadzenie Ivana Martina, który grał niewiele, ale strzelił dwa gole, w tym ważną, zamykającą mecz bramkę w Radomiu. Kornel Osyra i Dmytro Baszłaj spisywali się bardzo dobrze. Podobnie, jak Rafał Figiel no i Karol Danielak. Martin Polaczek przed przyjściem do nas długo nie grał. Później przytrafiła mu się kontuzja, ale były momenty, gdzie wybronił trudne sytuacje. Generalnie w zespole jest bardzo dobra rywalizacja.

Co szczególnie zapamięta?
Bogdan KŁYS: – Mecz ze Stalą Mielec u siebie, pierwszy w Bielsku-Białej w tym sezonie. Bardzo się go obawiałem. Kiedy przyszedłem do klubu, na wiosnę poprzedniego sezonu, też najpierw graliśmy ze Stalą u siebie i przegraliśmy 0:2. Teraz zaczęło się od błędu Polaczka i 0:1. Później jednak zespół kapitalnie zareagował, a piękne bramki Karola Danielaka to było niezapomniane przeżycie.

Nie wszystko jednak w tej rundzie było takie różowe…
Bogdan KŁYS: – Nie powinien nam przytrafić się taki moment, jak wyjazd na mecz Pucharu Polski do Siedlec, a następnie mecz w Olsztynie. Podporządkowaliśmy wszystko drużynie, która nie wracała do Bielska-Białej, a niestety oba mecze przegrała. Czegoś podobnego powinniśmy unikać. Takie porażki, jak z Wartą Poznań, można zrozumieć, chociaż drugi rzut karny w tym meczu był wątpliwy. Albo porażkę z GKS-em Jastrzębie, choć powinien być karny dla nas z kolei, przy 0:1. Niemniej trzeba docenić, że w tym meczu rywal zagrał świetny mecz i tak naprawdę niewiele byliśmy w stanie zrobić.

Trener Krzysztof Brede może się cieszyć całkowitym pańskim zaufaniem?
Bogdan KŁYS: – Chciałbym wyraźnie docenić rolę szkoleniowca. Po poprzednim sezonie słyszałem głosy, że to nie jest trener na awans i tak dalej… Ale cały czas widziałem pracę, jaką wykonuje, jak jest w nią zaangażowany. Ciągle przebywa w klubie, dokonuje analiz, bardzo się poświęca, choć… może już tak bardzo szkoleniowca nie chwalmy.

Nikt nie dzwonił, po zwolnieniu z Jagiellonii Białystok, Ireneusza Mamrota? Wiadomo, że trener Brede pracował w tym klubie z Michałem Probierzem. Nie obawia się pan, że klub z Podlasia będzie chciał podkupić wam szkoleniowca?
Bogdan KŁYS: – Nie odebrałem takiego telefonu, dla mnie nie ma takiego tematu. Z tego, co wiem trener Brede dobrze się czuje w Bielsku-Białej.