Podbeskidzie. Szkoda straconych punktów

Szkoleniowiec ekipy spod Klimczoka uznał, całkiem zresztą słusznie, że w starciu w Tychach to jego zespół był lepszy.


Z poczuciem niedosytu wrócili do Bielska-Białej piłkarze Podbeskidzia. W niedzielę, na inaugurację wiosny, „górale” zmierzyli się na wyjeździe z GKS-em Tychy i z pełną odpowiedzialnością można stwierdzić, że byli zespołem lepszym. Szczególnie w drugiej połowie stworzyli sobie kilka okazji do strzelenia gola i przynajmniej jedną z nich powinni wykorzystać. Zamiast bramki, która dałaby zwycięstwo, bielszczanie zrobili bohatera spotkania z Konrada Jałochy. Bramkarz tyskiego zespołu przynajmniej dwukrotnie w trakcie całego meczu uratował swój zespół od straty gola. W ten sposób po raz czwarty z rzędu obie ekipy podzieliły się punktami w ligowym meczu rozgrywanym na stadionie przy ul. Edukacji.

Piotr Jawny, szkoleniowiec bielskiej drużyny, był po spotkaniu podobnego zdania. Żałował, że jego drużynie nie udało się wygrać.

– Zaczynając od końca, to jest nam na pewno szkoda, że nie wywieźliśmy z Tychów trzech punktów. W pierwszej połowie, kiedy przeciwnik był świeży, mogło to tak wyglądać, że nie mogliśmy otworzyć gry. Jednak my nie staramy się grać dłuższymi piłkami. Próbowaliśmy grać inaczej. Od ok. 25 minuty spotkania znalazło się już więcej miejsca i już do przerwy zagraliśmy kilka fajnych akcji. Szkoda, że żadnej nie udało się zamienić na bramkę – powiedział po spotkaniu opiekun zespołu spod Klimczoka.

Z całą pewnością jednak bielszczan, mimo iż spotkania nie wygrali, można za kilka rzeczy pochwalić. Rywal praktycznie ani razu na przestrzeni całego spotkania nie zagroził „góralom”.

– GKS Tychy niczego sobie nie stworzył w pierwszej odsłonie spotkania. W drugiej połowie kontynuowaliśmy naszą dobrą grę i mieliśmy jeszcze lepsze, wręcz wyborne sytuacje stuprocentowe. Z drugiej strony nasza defensywa spisywała się bardzo dobrze. Prócz stałych fragmentów, czy też przypadkowych wbić piłek w pole karne, nasza obrona nie pozwoliła się rywalowi zaskoczyć. Tym bardziej jesteśmy rozczarowani, że nie mamy trzech punktów. To duża różnica w kontekście zremisowanego spotkania – podkreślił szkoleniowiec Podbeskidzia.

Warto zaznaczyć, że w formacji obronnej bielskiego zespołu doszło do dwóch bardzo istotnych zmian w porównaniu z tym, jak i kim grało Podbeskidzie jesienią. Między słupkami stanął bramkarz Matvei Igonen, który jednak nie miał zbyt wielu okazji, by zaprezentować swoje umiejętności. Więcej mógł pokazać, na prawym wahadle, Jeppe Simonsen. Urodzony w Danii reprezentant Haiti kilka razy włączył się do akcji ofensywnych, choć – z całą pewnością – potrzebuje trochę czasu, by zaadoptować się w nowej rzeczywistości.

Remis w Tychach na pewno dla Podbeskidzia nie jest powodem do niepokoju. Zespół, na przestrzeni całego spotkania, wyglądał nieźle pod względem fizycznym, co na pewno sympatyków bielskiej drużyny może cieszyć. Wiosna na pierwszoligowym froncie będzie długa i wymagająca, a przed „góralami” jeszcze 13 okazji do tego, by dopisywać do swojej zdobyczy trzy punkty.


Na zdjęciu: Matvei Igonen (z lewej), nowy bramkarz Podbeskidzia, nie miał w Tychach zbyt wielu okazji do tego, by zaprezentować swoje umiejętności.
Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus