Podbeskidzie. Szukajcie, aż znajdziecie

Trener Krzysztof Brede ma niełatwy orzech do zgryzienia. Bo powinien za błędy wyciągać konsekwencje, ale z drugiej strony powoli nie ma już od kogo…


Przed Podbeskidziem Bielsko-Biała szósty mecz w tym sezonie. Jak na razie, obok Piasta Gliwice i Wisły Kraków, ekipa spod Klimczoka jest jedynym zespołem, który nie wygrał spotkania. Po ostatniej kolejce ilość takich zespołów zmniejszyła się, bo swoje pierwsze zwycięstwa w nowym sezonie odniosły zespoły Stali Mielec i Warty Poznań. Kibice tych zespołów na wygrane mecze na najwyższym poziomie rozgrywkowym czekali bardzo długo.

Sympatycy bielszczan jeszcze tak długo nie czekają, ale warto zaznaczyć, że liczba spotkań bez triumfu w elicie osiągnęła już bardzo niepokojącą wartość. W kwietniu 2016 roku bielszczanie pokonali u siebie Bruk-Bet Termalikę Nieciecza. Później było pamiętne zamieszanie o miejsce w grupie mistrzowskiej, a następnie występy w grupie spadkowej.

Do końca sezonu 2015/16 nie udało się już zespołowi prowadzonemu przez Roberta Podolińskiego wygrać spotkania, a takich meczów było siedem. Dodając do tego pięć kolejnych spotkań bez zwycięstwa w tym sezonie, wychodzi na to, że „górale” od dwunastu spotkań nie potrafią wygrać na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Bilans? 3 remisy, 9 porażek, bramki: 15:33.

Występ po długiej przerwie

Nie da się ukryć, że w ostatnich meczach trener Krzysztof Brede stara się znaleźć rozwiązanie zaistniałej sytuacji. Łatwo nie jest. Podbeskidzie w tym sezonie, za każdym razem, występowało w innym wyjściowym zestawieniu, a sporo zmian dotyczyło linii obrony. W ostatnim meczu, w Gdańsku, po raz pierwszy w tym sezonie wystąpił Filip Modelski, którego dawno na boisku nie oglądano.

W ostatnim meczu rundy jesiennej poprzedniego sezonu, Mielcu, „Model” obejrzał czerwoną kartkę. Wówczas występował jeszcze najczęściej na lewej obronie, ale bardzo przyzwoite mecze Kacpra Gacha spowodowały, że zawodnik ten stracił miejsce w składzie. Na wiosnę tylko raz pojawił się na boisku, wystąpił w meczu z GKS-em Tychy, w którym doznał… kontuzji barku. Na kolejną szansę musiał czekać do starcia przeciwko Lechii właśnie. Jak się zaprezentował?

Biorąc pod uwagę, że Lechia zdobywała gole po dośrodkowaniach z bocznych sektorów boiska, można byłoby zaryzykować stwierdzenie, że słabo. Sek jednak w tym, że trzy z czterech trafień uzyskali gdańszczanie po wrzutkach w pole karne ze stałych fragmentów gry.

Za coś takiego trudno jest Filipa Modelskiego winić, bo – przynajmniej w teorii – więcej w takich sytuacjach mają do powiedzenia środkowi obrońcy. W tym sezonie trener Krzysztof Brede wypróbował na tej pozycji już wszystkich graczy, których ma w kadrze. W trzech ostatnich starciach parę stoperów stworzyli Aleksander Komor i Milan Rundić.

Niełatwe zadanie

I nie można powiedzieć, że obaj należą do pewnych punktów swojego zespołu. Podbeskidzie straciło w tych spotkaniach aż 10 goli, a ostatnio – w Gdańsku właśnie – zawiódł ten, który do tej pory cieszył się największym zaufaniem u trenera Bredego. To Komor zagrał piłkę tak niefortunnie w sytuacji, po której Lechia objęła prowadzenie.

Czy po takim błędzie zawodnik, który we wszystkich meczach w tym sezonie zagrał od pierwszej do ostatniej minuty, a takich zawodników w drużynie Podbeskidzia jest zaledwie trzech, może spać spokojnie? Czy musi liczyć się z tym, że straci miejsce w wyjściowym składzie? Jeżeli tak, to pozostaje sobie postawić pytanie, kto miałby go zastąpić? Czy Kornel Osyra, który w tym sezonie wystąpił w zaledwie jednym spotkaniu i w starciu z Cracovią nie spisał się najlepiej, czy też Dmytro Baszłaj?


Czytaj jeszcze:  Zderzenie z tramwajem

Ukrainiec zaliczył w bieżących rozgrywkach nieco więcej minut, ale również nie można powiedzieć, aby by to udany czas spędzony na boisku, bo z Górnikiem Zabrze, na inaugurację sezonu, bielszczanie przegrali 2:4, a „Dima” sprokurował karnego. Dlatego też trener Podbeskidzia nie ma łatwego zadania, bo z jednej strony drużynie przydałaby się stabilizacja, a z drugiej – skoro zawodnicy popełniają błędy – to muszą ponosić za to jakieś konsekwencje.


Na zdjęciu: Filip Modelski (z lewej) zagrał w Gdańsku po długiej przerwie. Do najprzyjemniejszych występ ten jednak nie należał.

Fot. Pressfocus