Podbeskidzie. Trener widział sportową złość

 

Michał Rzuchowski, środkowy pomocnik Podbeskidzia o inklinacjach nieco bardziej defensywnych, w niedzielnym meczu z Wigrami Suwałki wywiązywał się ze swoich obowiązków bez zarzutu. A na dodatek błysnął w ofensywie.

Pod koniec spotkania piłkarz, który jesienią zaliczył jedynie pięć występów ligowych – za każdym razem z ławki rezerwowych – popisał się kapitalnym strzałem z dystansu i trafił w samo okienko bramki rywala.

To jego pierwszy gol w tym sezonie, a czwarty ligowy od kiedy jest zawodnikiem Podbeskidzia, czyli od rundy jesiennej sezonu 2018/19.

Z pozoru bezpieczniejsze rozwiązanie

Dla wielu kibiców „górali” sam fakt, że Rzuchowski pojawił się w wyjściowym ustawieniu był sporym zaskoczeniem. Przypomnijmy, że w środku pola Podbeskidzia – z uwagi na kontuzję Konrada Sierackiego – powstała przed rundą wiosenną mała zagadka. Którą jednak trener Krzysztof Brede rozwiązał w prosty sposób.

Wymienił młodzieżowców, w proporcji 1:1, i w miejsce „Siary” pojawił się Mateusz Sopoćko. Pozycja Rafała Figla, jednego z filarów zespołu, jest niepodważalna. Wydawało się natomiast, że trzecim środkowym pomocnikiem na inauguracyjny mecz wiosny będzie Adrian Rakowski, który – po kontuzji Tomasza Nowaka – grał w wyjściowej jedenastce do końca rundy jesiennej.

Sympatycy bielszczan mogli się spodziewać, że trener Brede może postawić na dobrze spisującego się w sparingach Mateusza Marca. Tymczasem szkoleniowiec zdecydował się na inne, z pozoru bezpieczniejsze w kontekście defensywnym rozwiązanie. I do gry desygnował Rzuchowskiego właśnie.

– Michał bardzo dobrze spisywał się w sparingach. A ponadto widziałem w nim sportową złość. Jesienią nie grał zbyt wiele, a w okresie przygotowawczym pracował bardzo dobrze. Dlatego postawiłem na niego, choć miałem do wyboru Adriana czy Mateusza.

W poprzednich meczach próbował strzałów z dystansu i za każdym razem niewiele mu brakowało. Z Wigrami wreszcie wpadło i bardzo się z tego cieszę – powiedział opiekun Podbeskidzia, który odniósł się do efektownego trafienia swojego podopiecznego.

Wynik najlepszym zaproszeniem

A co na to sam zainteresowany? – Gol cieszy, ale przede wszystkim cieszy zwycięstwo zespołu, bo to było najważniejsze w pierwszym meczu. Często takie spotkania rządzą się swoimi prawami i bywa różnie. Są to specyficzne konfrontacje. Po trzech miesiącach przerwy każdy chce mieć piłkę i walczy się o każdy skrawek boiska – powiedział po spotkaniu Michał Rzuchowski, który podkreślił, że drużyna wygrała, bo bardzo dobrze zrealizowała precyzyjnie nakreślony plan, jaki miała na mecz z Wigrami.

– Rywala mieliśmy rozłożonego na czynniki pierwsze i swoją taktykę zrealizowaliśmy w stu procentach. Chociaż w szczegóły wchodzić nie chcę, bo to nie moja robota. Jestem od grania – uśmiechał się środkowy pomocnik Podbeskidzia.

Jak każdy, również Rzuchowski, był bardzo zadowolony zarówno z postawy, jak i z wyniku premierowej konfrontacji wiosny. 27-letni piłkarz liczy na to, że taki mecz nie będzie jednorazowym występkiem, ale przyczynkiem do kolejnych dobrych spotkań w wykonaniu „górali”.

– Zagraliśmy, jak na drużynę przystało. Biegaliśmy tam i z powrotem, a wynik odzwierciedlał naszą grę. Teraz patrzymy już wprzód. Było 4:0, choć zawsze powtarzam, że najważniejsze, aby mieć jednego gola więcej od przeciwnika i wygrać.

Taki mamy plan na najbliższy mecz z Wartą Poznań. Starcie z Wigrami jest najlepszym zaproszeniem dla kibiców na spotkanie z liderem rozgrywek – zakończył gracz Podbeskidzia.

 

Na zdjęciu: Michał Rzuchowski otrzymał szansę w wyjściowej jedenastce Podbeskidzia i jej nie zmarnował.