Podbeskidzie. Trzeba wrócić na właściwe tory

 

– Zespół z Jastrzębia grał bardzo solidnie i konsekwentnie, jeżeli chodzi o całokształt, a w kilku fragmentach trochę szczęśliwie. Trzeba to przełknąć i popatrzeć na spokojnie, jak to wszystko wyglądało – mówił po sobotnim starciu pod Klimczokiem Krzysztof Brede, szkoleniowiec Podbeskidzia Bielsko-Biała.

W tym sezonie zarówno on, piłkarze Podbeskidzia, jak i my kilka razy zwracaliśmy uwagę na to, że konsekwencja w działaniu jest jednym z najważniejszych atutów w grze bielskiego zespołu. Czy w ostatnim meczu tego właśnie zabrakło. Raczej nie. – Staraliśmy się konsekwentnie budować ataki, ale nie mogliśmy złamać przeciwnika – zauważył szkoleniowiec Podbeskidzia, który wyłuszczył, co w tym meczu było złe w wykonaniu jego zespołu.

– Musimy podejść do tego w ten sposób, że ostatnie spotkanie nam nie wyszło. Nie mogę odmówić drużynie zaangażowania, walki i pomysłu na ten mecz, ale zabrakło finalizacji. Tej kropki nad „i” – to raz jeszcze opiekun Podbeskidzia.

– Źle wykonywaliśmy stałe fragmenty gry. Za dużo piłek trafiało w pierwszego rywala, albo mijało wszystkich. W takich spotkaniach należy liczyć na stałe fragmenty, bo jeżeli się przegrywa, to często w taki właśnie sposób nawiązać kontakt.

Zabrakło nam też w tym spotkaniu indywidualności, które pociągnęłyby zespół do zwycięstwa – po ostatnim zdaniu trenera Bredego warto się na chwilę zatrzymać. Bo trudno jest się z nim nie zgodzić. O ile np. w wygranym 3:1 meczu w Radomiu „górale” mogli liczyć na błysk poszczególnych zawodników, o tyle w starciu z Jastrzębiem kogoś takiego nie było.

Na boisku lidera rozgrywek błysnęli niewątpliwie Łukasz Sierpina i Marko Roginić. Obaj zaliczyli wówczas po golu i asyście. W minioną sobotę pierwszy z wymienionych próbował, szarpał, strzelał, ale obie jego próby wybronił Mariusz Pawełek.

Jeżeli chodzi o chorwackiego napastnika, to trzeba przyznać, że zagrał słabiej. Może dlatego, że miał dość utrudnione zadanie. Otóż gracz Podbeskidzia dysponuje dobrymi warunkami fizycznymi, a co za tym idzie dobrze gra głową.

Tymczasem dwaj stoperzy GKS-u, czyli Michał Bojdys i Bartosz Jaroszek, dysponują… jeszcze lepszym wzrostem. Dodając do tego bardzo dobrą grę na przedpolu Mariusza Pawełka trzeba dojść do wniosku, że Roginiciowi było trudniej, niż we wcześniejszych spotkaniach.

– Musimy przełknąć ten mecz, a następnie pracować dalej, aby wrócić na odpowiednie tory – podkreślił trener Brede.