Podbeskidzie. Trzeci taki sam remis

Zmiany przeprowadzone w trakcie spotkania wyraźnie odmieniły grę Podbeskidzia Bielsko-Biała w Tychach.


Trzeci remis z rzędu zespołu, który od dłuższego czasu lideruje rozgrywkom zaplecza ekstraklasy, ale nie ma zbyt dużej przewagi nad najgroźniejszymi rywalami, może nieco irytować. Biorąc jednak pod uwagę okoliczności trzech ostatnich spotkań z udziałem Podbeskidzia, raczej niewielu jest takich sympatyków drużyny spod Klimczoka, którzy będą zdecydowanie narzekać na jej postawę. Przede wszystkim starcia przeciwko Miedzi, Puszczy i Tychom nie należały do łatwych. Każde z nich miało swoją historię. Za każdym razem piłkarze trenera Krzysztofa Bredego musieli odrabiać straty, a w dwa z trzech wymienionych spotkań kończyli w dziesiątkę.

Gol po akcji rezerwowych

W minioną niedzielę, szczególnie przed przerwą, „góralom” nie szło, co zresztą przyznał szkoleniowiec.

– Nie chcę już więcej widzieć takiego Podbeskidzia, jakie zaprezentowało się w pierwszej połowie meczu w Tychach – powiedział trener Brede.

– Wierzę, że to była najgorsza nasza połowa i więcej się nie przydarzy. Tego sobie i chłopakom życzę. Zmiany, które przeprowadziliśmy, były dobre. Niektórzy mieli słabszy dzień. Ale ci, którzy weszli na boisko pokazali, że mamy bardzo dobry zespół, że potrafimy dobrze się organizować i zmienić oblicze meczu. Po słabej pierwszej połowie – nie wstydźmy się tego określenia – i po korektach zagraliśmy dużo lepszą drugą odsłonę – podkreślił szkoleniowiec Podbeskidzia i trudno się z nim nie zgodzić. Asumpt do lepszej gry dały w pierwszej kolejności dwie zmiany, na jakie sztab szkoleniowy zdecydował się już w przerwie.

Na drugą połowę nie wyszli Bartosz Jaroch i Rafał Figiel, a zastąpili ich Kacper Gach i Tomasz Nowak.


Przeczytaj jeszcze: Każdy chciał wygrać


– Kacper grał tak, jak chciałem, abyśmy grali od początku. Tomek wziął grę na siebie i ją przyspieszał. Był motorem napędowym zespołu i przeprowadził piękną akcję, otwierając Kamilowi Bilińskiemu drogę do bramki. To była akcja, na jaką się nastawialiśmy. Mieliśmy szukać prostopadłych podań między środkowych obrońców. Napastnicy mieli wykonywać ruch i wychodzić na pozycje – wyjaśniał opiekun Podbeskidzia. Warto zaznaczyć, że wspomniany Biliński również wszedł na boisko w drugiej połowie i – po raz pierwszy w tym sezonie – zdołał wpisać się na listę strzelców. Było to 50. trafienie „górali” w tym sezonie, a „Bila” został już 16. bielszczaninem, który w bieżących rozgrywkach trafił do siatki.

Pomyłki na niekorzyść

Oprócz trzech sytuacji, w trzech ostatnich meczach, kiedy Podbeskidzie goniło i doganiało wynik, wspólnym mianownikiem tych starć pozostają… pomyłki sędziowskie na niekorzyść zespołu spod Klimczoka. W Tychach również bez takiego błędu się nie obyło.

– Proszę zobaczyć sytuację z faulem na Roginiciu z ostatniej minuty spotkania – przypomina Krzysztof Brede.

– Nasz zawodnik był przed rywalem, składał się do uderzenia i ewidentnie został popchnięty. Naprawdę nie rozumiem tych przepisów. Nie wiem już, kiedy jest faul, a kiedy nie. Przypomnę sytuację z Legnicy. Rywal dostaje karnego, choć wszyscy mówią, że to jakaś wymyślona „jedenastka”. Teraz Marko zostaje popchnięty, co było widać na każdej powtórce, a tymczasem rzutu karnego nie ma – rozkładał ręce opiekun „górali”. Przypomnijmy, że w starciu z Puszczą bramkarz przeciwnego zespołu zagrywał piłkę rękoma poza polem karnym i nie otrzymał nawet napomnienia. Ponadto bielszczanom należał się rzut karny za zagranie ręką w innej sytuacji.
Trener Brede, wspominając o tych okolicznościach, nie szuka jednak wymówek.

– Zawsze zaczynamy od siebie i wiemy, że to od nas pewne rzeczy zależą. Nie po to każę zawodnikom wbiegać w pole karne i walczyć o pozycję, aby przy ewentualnym faulu… nie było tego faulu. Jeżeli jest, to trzeba go gwizdnąć. W kilku ostatnich meczach padliśmy ofiarą pomyłek. Może to zbieg okoliczności… Nie mam pretensji do sędziów, bo są ludźmi i mogą popełniać błędy, ale warto zadać sobie pytanie: dlaczego to dotyka właśnie nasz zespół? Nie chcę, by ktoś pomyślał, że usprawiedliwiam siebie czy drużynę. Uważam, że w Tychach sędzia dobrze prowadził zawody, tylko jeżeli w ostatniej minucie jest sytuacja z rzutem karnym, to trzeba być odważnym i go pokazać, a nie od tego uciekać. Może niektórych przepisów nie znam, nie znam interpretacji. Niech wypowiedzą się eksperci, bo trzeba coś z tym zrobić – podkreślił szkoleniowiec bielskiego zespołu.


Na zdjęciu: Tomasz Nowak (z lewej) wyraźnie pociągnął grę „górali” w drugiej połowie meczu w Tychach.
Fot. Łukasz Sobala/PressFocus