Podbeskidzie w końcu ma trzy punkty!

Kamil Biliński, dobijając strzał Rafała Figla, zdobył „złotego gola”, a zespół z Bielska-Białej wygrał po raz pierwszy w tym sezonie.


Jak powiedział, tak zrobił. Przed meczem ze Stalą Mielec szkoleniowiec Podbeskidzia, Krzysztof Brede, zapowiedział kolejne zmiany w swoim zespole. Było ich, w stosunku do wyjściowego składu na przegrany 0:4 mecz z Lechią Gdańsk, aż sześć! A chyba najbardziej zaskakującą była ta, której szkoleniowiec „górali” dokonał w bramce. Martina Polaczka zastąpił Rafał Leszczyński, który – uwaga – zadebiutował w ekstraklasie. Chociaż z drugiej strony takiej roszady należało się spodziewać, bo przecież Słowak – w pięciu meczach w tym sezonie – wpuścił aż 16 goli. Ponadto po raz pierwszy w tym sezonie trener Brede wrócił do pary środkowych stoperów Kornel Osyra – Dmytro Baszłaj, która – przez większość poprzedniego sezonu – stanowiła bardzo zgrany i skuteczny w defensywie duet.

Zresztą nie tylko para środkowych obrońców w drużynie Podbeskidzia była pierwszoligowa. Cała jedenastka „górali” złożona była z zawodników, którzy wywalczyli awans do ekstraklasy. Co, zresztą, nie mogło dziwić, bo nowe nabytki „górali” – jak na razie – niewiele pokazały. Początek meczu był wyrównany, z lekkim wskazaniem na Stal. Goście byli konkretniejsi, lepiej operowali piłką i chcieli grać ofensywnie. Sytuacje? Może nie było jakichś stuprocentowych, ale – przy odrobinie szczęścia – Mateusz Mak mieć do 20. minuty gola i asystę. Podbeskidzie swoich szans szukało po rzutach rożnych, egzekwowało ich, w początkowych fragmentach spotkania, aż pięć. Efekt przyniósł jednak inny ze stałych fragmentów gry. Grzegorz Tomasiewicz, kiedy sfaulował przed polem karnym Michała Rzuchowskiego, prosił sędziego, by ten nie napominał go żółtą kartką. Nie pomogło, ale to, co najgorsze dla pomocnika Stali, stało się chwilę później.

Kapitalnie z rzutu wolnego przymierzył Rafał Figiel. Rafał Strączek zareagował, piłka przemknęła po jego palcach i trafiła w poprzeczkę, ale następnie obrońcy Stali nawet… nie mrugnęli. A golkiper nawet nie zdążył się pozbierać z ziemi. U Kamila Bilińskiego obudził się bowiem błyskawicznie instynkt napastnika. Piłka ledwo zdążyła spaść na murawie, a napastnik Podbeskidzie kierował ją już do siatki, bo spudłować w tej sytuacji nie mógł. To było czwarte trafienie „Bili” w tym sezonie. Mimo iż to Stal sprawiała nieco korzystniejsze wrażenie, to „górale” zeszli na przerwę prowadząc. Taka sytuacja miała miejsce po raz drugi w tym sezonie. W Białymstoku, do przerwy, było 2:0 dla Podbeskidzia.

Od początku drugiej odsłony Stal przeszła na grę trójką obrońców, to zwiastowało, że zamierza prowadzić grę i zepchnąć „górali” do defensywy. I to mielczanom się udawało, a momentami gospodarze bronili się bardzo głęboko. Brakowało jednak konkretów, bo też bielszczanie radzili sobie w defensywie – chyba pierwszy raz w tym sezonie – naprawdę dobrze. Pod komendą, co ciekawe, Filipa Modelskiego, który rozgrywał bardzo dobre spotkanie. Bielszczanie, w miarę upływu czasu, coraz skuteczniej odrzucali rywala od własnego pola karnego i śmielej atakowali. Rafał Figiel miał dobry dzień, jeżeli idzie o strzały z dalszej odległości. Tym razem huknął z akcji, a Strączek, z najwyższym trudem, odbił piłkę do boku. Krystian Getinger, w ostatniej chwili, zablokował próbującego dobijać Mateusza Marca.

W 76. minucie spotkania powinno być 1:1. Krystian Getinger, z lewego skrzydła, posłał znakomite dośrodkowanie w pole karne. Był tam Paweł Tomczyk, który miał piłkę na nodze, znajdując się pięć metrów od bramki i wydawało się, że nie może się pomylić. Tymczasem były napastnik Podbeskidzia… nie trafił w bramkę. Celny strzał, z kolei, oddał Tomasz Nowak, który zmusił do interwencji Strączka. Wtedy do końca spotkania pozostawało już tylko kilka minut i pierwsze zwycięstwo w sezonie było już bardzo blisko. W ostatnim fragmencie meczu Podbeskidzie, całym zespołem, skumulowało się wokół własnej bramki i nie dopuściło do tego, aby Stal wyrównała. W ten sposób „górale”, pierwszy raz od kwietnia 2016 roku, zdobyło trzy punkty w ekstraklasie.

Podbeskidzie Bielsko-Biała – Stal Mielec 1:0 (1:0)

1:0 – Biliński 32 min

PODBESKIDZIE: Leszczyński – Modelski, Osyra, Baszłaj, Gach – Rzuchowski, Figiel – Danielak (69. Marzec), Nowak (87. Kocsis), Laskowski (69. Mroczko) – Biliński. Trener Krzysztof BREDE. Rezerwowi: Polaczek, Komor, Rundić, Ubbink, Sierpina, Bieroński.

STAL: Strączek – Getinger, Błyszko (59. Sus), Kościelny, Flis (78. Zjawiński) – Matras, Urbańczyk – Domański (72. Pawłowski), Tomasiewicz (59. Tomczyk), Mateusz Mak – Prokić (72. Wróbel). Trener Dariusz SKRZYPCZAK. Rezerwowi: Gliwa, Stasik, Sadłocha, Dadok.

Sędziował Łukasz Szczech (Kobyłka). Asystenci: Tomasz Listkiewicz i Marcin Lisowski (obaj Warszawa). Widzów. Czas gry 95 min (46+49). Żółte kartki: Gach (62. faul) – Tomasiewicz (31. faul).
Piłkarz meczu – Filip MODELSKI.


Fot. Jakub Ziemianin/TSPodbeskidzie