Podbeskidzie. Wrócił kapitan

Podbeskidzie Bielsko-Biała nie obejdzie się, jeżeli marzy jeszcze o barażach, bez kolejnych goli Kamila Bilińskiego.


Jeżeli chodzi o suche liczby, to występ w Głogowie był drugim najlepszym w tym sezonie występem Kamila Bilińskiego na pierwszoligowych arenach. Pod koniec jesieni „Bila” strzelił 3 gole i zaliczył asystę w starciu z Widzewem Łódź. W meczu przeciwko Chrobremu kapitan Podbeskidzia strzelił dwa gole i zaliczył asystę. Kibiców zespołu spod Klimczoka ucieszyło przede wszystkim to, że ich ulubieniec powrócił do dobrej skuteczności, bo wiosna pod tym względem jest w jego wykonaniu słabsza aniżeli poprzednia runda. We wcześniejszych 11 meczach Biliński trzy razy wpisywał się na listę strzelców. Za każdym razem w spotkaniu zremisowanym przez jego zespół 1:1. Teraz dwa gole dały „góralom” zwycięstwo.

Nic zatem dziwnego, że po spotkaniu doświadczony gracz Podbeskidzia był zadowolony. To było inne spotkanie aniżeli wiele poprzednich meczów „górali”. Bielszczanie nie stworzyli sobie tak wielu sytuacji, ile stwarzali pod wodzą trenerów Piotra Jawnego i Marcina Dymkowskiego. Byli za to, szczególnie Biliński właśnie, do bólu skuteczni.

– W tym meczu pojawił się pragmatyzm – podkreślił kapitan Podbeskidzia.

– Fajnie, bo zaczęliśmy od 1:0 dla nas i ten wynik dowieźliśmy. A bywało przecież w tej rundzie inaczej. Gra się nam swobodniej, kiedy napoczniemy przeciwnika. Wtedy zespół dostaje skrzydeł. Zupełnie inaczej grało się nam, kiedy pierwsi dostawaliśmy bramkę i musieliśmy ten wynik gonić, a tak było w kilku spotkaniach. Zwycięstwo bardzo nas cieszy, ale bez hurraoptymizmu. Wiemy, że nadal musimy pracować.

Prócz dobrej skuteczności pod bramką przeciwnika Kamil Biliński był zadowolony z postawy w obronie, choć nie był szczęśliwy z tego powodu, że w końcówce meczu rywal strzelił gola.

– Generalnie dobrze dziś broniliśmy, choć szkoda straconej bramki, bo uważam, że zbyt łatwo ją straciliśmy. Na szczęście niedługo już nikt nie będzie o tym pamiętał. Dopisujemy trzy punkty. Wreszcie strzeliliśmy trzy gole. Myślę, że do końca sezonu możemy troszeczkę namieszać – zaznaczył Kamil Bilński.

Wygrana z Chrobrym, a także remis Sandecji Nowy Sącz w meczu z Zagłębiem Sosnowiec powodują, że strata „górali” do strefy barażowej zmalała do dwóch punktów. By jednak się do niej dostać Podbeskidzie musi liczyć na potknięcia nie jednego, a trzech zespołów. I to wydaje się najtrudniejsze. Niemniej jednak cień nadziei na to, że uda się powalczyć o ekstraklasę pod Klimczokiem odżył. Podstawowy warunek jest jednak taki, że zespół musi w kolejnych meczach zagrać tak samo, albo nawet lepiej niż przeciwko Chrobremu.

– Widać było po nas w Głogowie, że wyszliśmy na luzie – powiedział kapitan Podbeskidzia.

– Nie było presji i niepotrzebnych emocji, które towarzyszyły nam w ostatnich tygodniach. Wcześniej było tak, że zwycięstwa były blisko, ale nie potrafiliśmy tego udźwignąć. Ciśnienie z nas zeszło i dlatego ten mecz tak wyglądał. Zagraliśmy bardzo mądrze i oby tak dalej – dodał napastnik Podbeskidzia, który zdobył 18 i 19 bramkę w sezonie. Szymon Sobczak z Zagłębia trafił w minionej kolejce raz i to oznacza, że gracz „górali” nad najpoważniejszym konkurentem w walce o koronę króla strzelców powiększył przewagę do dwóch bramek. Pewne jest, że jeżeli bielszczanie rzeczywiście jeszcze marzą o barażach, to „Bila” musi był skuteczny. W meczach z obecnym wiceliderem, a także trzecią drużyną rozgrywek.


Na zdjęciu: Kamil Biliński (z prawej) wrócił na strzelecką ścieżkę. W Głogowie trafił dwa razy i zaliczył asystę.
Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus