Podbeskidzie Bielsko-Biała. Wstyd i złość

– Ciężko cokolwiek powiedzieć. Musimy to przeanalizować i wyciągnąć wnioski. Nie możemy przecież tracić czterech bramek w jednym meczu. Jest nam wstyd. Nie możemy tak grać – powiedział po porażce z Wartą w Poznaniu 3:4 obrońca Podbeskidzia, Aleksander Komor. „Górale” wiosenne zmagania w I lidze rozpoczęli od dwóch przegranych spotkań, a przecież nie tak miało być. – Jestem zły, bo nie wykonywaliśmy tego, co sobie założyliśmy. Nie tak mieliśmy się zachowywać na boisku – to z kolei opinia trenera Krzysztofa Bredego. Te dwa odczucia, a mianowicie wstyd i złość, mieszają się też z trzecim. Rozczarowaniem.

Niegodne juniorów

„Przy wszystkich bramkach nasi obrońcy zachowali się jak parodyści! Kto wymyślił, żeby tej formacji jako jedynej nie wzmacniać żadnym nowym piłkarzem?! To, co odstawili w obu meczach tej rundy, to nawet nie jest godne juniorów!” – oto jeden z komentarzy kibica, który pojawił się na oficjalnym profilu Podbeskidzia na facebooku po meczu z Wartą. Trzeba przyznać, że głos ten jest jednym z nielicznych, w którym nie padają niewybredne słowa. A nawet zawiera słuszną merytoryczną uwagę dotyczącą gry „górali” w defensywie. Można się tłumaczyć, że przy pierwszym golu rywalowi pomógł rykoszet. Niemniej niezrozumiałe jest, że strzelec gola pozostał niepilnowany w polu karnym kilka metrów od bramki.

Podobnie zresztą jak przy drugim golu. Trzecia bramka to strzał z rzutu wolnego i trudno jest oprzeć się wrażeniu, że Rafał Leszczyński – który zresztą kilka razy ratował „górali” w tym spotkaniu – mógł zachować się lepiej. Czwarte trafienie. Warty była najwyższej urody. Tu golkiper był bez szans, acz ilość klarownych sytuacji rywala, który przed niedzielnym meczem był czwartym najsłabszym, jeżeli chodzi o skuteczność, zespołem w I lidze, jest jednak co najmniej zastanawiająca.

Zmiany nieuniknione?

W okresie przygotowawczym bielszczanie pracowali nad defensywą. Tak przekonywał trener Brede i trudno mu nie ufać. Zresztą w sparingach Podbeskidzie traciło mało bramek. W dziewięciu meczach kontrolnych bramkarze bielszczan kapitulował zaledwie pięć razy. Tymczasem w dwóch spotkaniach ligowych już sześciokrotnie musieli wyjmować piłkę z siatki. Gdzie znajduje się recepta na to, aby w kolejnych meczach było lepiej? Przypomnijmy, że w spotkaniu ze Stalą Mielec niezbyt dobrze prezentował się Mavroudis Bougaidis, który w Poznaniu nie zagrał za kartki. Zastąpił go cytowany na początku Komor i – w wykonaniu całej formacji – wyglądało to jeszcze gorzej. Wychodzi zatem na to, że potrzebne są zmiany. Tym razem niewymuszone.

Można się spodziewać, że w najbliższym meczu – Podbeskidzie zagra z Bytovią w sobotę u siebie – szansę dostaną inni. Być może do wyjściowej jedenastki wróci Dominik Jończy, który w spotkaniu ligowym po raz ostatni wystąpił pod koniec października. To wszystko? Warto pamiętać, że jesienią Rafał Leszczyński zniknął z bramki Podbeskidzia po tym, jak w czterech kolejnych meczach wpuścił sześć bramek. Teraz tyle samo goli wpadło do jego bramki w dwóch spotkaniach. A Wojciech Fabisiak, który na początku rundy miał drobne problemy zdrowotne, jest już w pełni sił.

 

Na zdjęciu: Aleksander Komor (z prawej) zastąpił w obronie Podbeskidzia, Mavroudisa Bougaidisa. Podbeskidzie straciło w Poznaniu cztery gole.