Podbeskidzie. Wszyscy wygrali ten mecz

Filip Modelski, który jesienią po fatalnych meczach Podbeskidzia nie gryzł się w język, tym razem miał powody do zadowolenia.


Filip Modelski był jednym z tych zawodników Podbeskidzia, który jesienią często zabierał głos. Można powiedzieć, że brał na siebie dosyć przykry obowiązek, bo przecież bielszczanie grali koszmarnie, szczególnie pod koniec rundy, a wyniki były przygnębiające. Trzeba przyznać, że 29-letni boczny obrońca nie gryzł się wtedy w język, choć był jednym z nielicznych zawodników, do których nie można było mieć pretensji. Bo pomimo marazmu, w jaki popadło Podbeskidzie, „Model” spisywał się w miarę przyzwoicie.

– Pod koniec jesieni nic nam nie wychodziło. Nie było wyników i to już jest rozdział zamknięty – powiedział po wygranym 1:0 starciu z warszawską Legią zawodnik, który przejął od Łukasza Sierpiny opaskę kapitana Podbeskidzia. I zaliczył w tej roli bardzo udany debiut w oficjalnym spotkaniu.

Kolektyw pracował

Jak wszyscy po niedzielnym meczu, również Filip Modelski był bardzo zadowolony z tego, że jego drużynie udało się nie stracić gola. Bo przecież w 5. ostatnich meczach jesiennych, licząc starcie Pucharu Polski i spotkania ekstraklasy, bielszczanie stracili, uwaga, 19 bramek! Tymczasem z Legią udało się zachować czyste konto.

– Zagraliśmy na zero z tyłu i bardzo się cieszę, że tak to zafunkcjonowało w pierwszym spotkaniu – przyznał Modelski.

– Trzeba jednak podkreślić, że nie tylko my, obrońcy, mamy swój udział w tej wygranej. Broniliśmy jako cały zespół, zaczynając od napastnika. Niejednokrotnie Marko Roginić był tym pierwszym, który odbierał piłkę, podobnie jak Desley Ubbink. Dużo dawali z siebie też skrzydłowi i środkowi pomocnicy. Kolektyw pracował – podkreślił prawy obrońca Podbeskidzia, któremu zmiana pozycji raczej nie grozi.

Przypomnijmy, że wcześniej zawodnik ten występował albo właśnie na swojej nominalnej, prawej, albo też na lewej flance defensywy. Zimą trochę się jednak pod Klimczokiem pozmieniało. Z drużyny odszedł prawy obrońca, Bartosz Jaroch, a do zespołu – od razu do wyjściowego składu – wskoczy lewy defensor, Petar Mamić. Dlatego jeżeli nie stanie się nic nieprzewidzianego, to Filipa Modelskiego kibice Podbeskidzia powinni oglądać wyłącznie z prawej strony, bo z lewej może grać, prócz nowo pozyskanego Chorwata, jeszcze Kacper Gach.

Początek drogi

W meczu przeciwko Legii nowy kapitan Podbeskidzia spisywał się bez zarzutu. Może w II połowie kilka razy rywal atakował jego stroną, ale nic z tego nie wynikło.

– Legia miała jakieś zalążki sytuacji, z których można byłoby zrobić… skrót meczu. Ale nie były to jakieś stuprocentowe sytuacje. Wiadomo jednak, że jest to bardzo silny zespół i nie będziemy się oszukiwać. W pewnych momentach zostaliśmy zepchnięci do defensywy, ale cały czas byliśmy drużyną – powiedział gracz „górali”, który dodał, że w szeregi Podbeskidzia wróciło to, dzięki czemu rozstrzygnęli starcie z mistrzem Polski na swoją korzyść.


Czytaj jeszcze: Ciężkie zatrucie

– Wiedzieliśmy, że przyjechał bardzo dobry rywal, ale my znamy swoją wartość. Bardzo solidnie przepracowaliśmy okres przygotowawczy, a na boisku pokazaliśmy charakter. To był punkt wyjścia do tego zwycięstwa. Cały sztab, szatnia i cały klub. Triumf nad Legią nie przyniósł Podbeskidziu, poza trzema punktami, innych korzyści, bo swój mecz wygrała np. Warta Poznań. Ale po remisie Stali Mielec i dzięki wcześniejszej porażce Wisły Kraków, „górale” do bezpiecznego miejsca tracą dwa punkty, czyli o jeden mniej niż przed wznowieniem rozgrywek.

– Ten mecz doda nam skrzydeł, ale to jest dopiero początek. Jest on kluczowy, abyśmy zaczęli w tej rundzie punktować. Fakt, nasza sytuacja w tabeli się niespecjalnie zmieniła i idziemy dalej. Po meczu z Legią był czas na chwilę pozytywnych emocji, ale od razu przechodzimy do pracy, żeby to zwycięstwo nie było tylko jednorazowe, ale początkiem drogi ku realizacji celu, który wszyscy sobie założyliśmy – zaznaczył nowy kapitan Podbeskidzia.


Na zdjęciu: Filip Modelski zaliczył bardzo udany debiut w roli kapitana Podbeskidzia.
Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus