Podbeskidzie. Wzmocnić się trzeba

Środek obrony, a także oba skrzydła. Oto pozycje, nad których wzmocnieniami przed kolejnym sezonem muszą zastanowić się pod Klimczokiem.

Już jakiś czas temu prezes Podbeskidzia Bielsko-Biała, Bogdan Kłys, a także szkoleniowiec tego zespołu, Krzysztof Brede, wspominali o tym, że w obecnej sytuacji obserwacja potencjalnych kandydatów do gry w bielskim zespole jest mocno utrudniona. Dział sportowy, jak podkreślił jednak trener, stale pracuje, a obszar poszukiwań ma podzielony na cztery części.

Sternik bielszczan, świadomy tego, że w przyszłym sezonie drużyna może występować w ekstraklasie, podkreślał tymczasem, że zespół chciałby się wzmocnić 5-6 zawodnikami, choć priorytetem było – jak na razie – zatrzymanie kluczowych zawodników. To się udało; wszyscy najważniejsi gracze Podbeskidzia mają ważne kontrakty z klubem.

Wróci temat Węgra?

To jednak, że zespół – jeżeli awansuje do ekstraklasy – będzie potrzebował wzmocnień, nie ulega wątpliwości. Przypomnijmy, że pod koniec lutego i na początku marca „górale” próbowali pozyskać Gergoe Kocsisa. 25-letni środkowy defensor ostatecznie do Podbeskidzia nie trafił, a wydaje się, że byłby ciekawym wzmocnieniem obrony „górali”.

Wcale nie jest przesądzone, że zawodnik ten w Bielsku-Białej nie zagra. Otóż kwestia jego przyjścia pod Klimczok już przed rundą wiosenną „wysypała” się na ostatniej prostej.

Chodziło o to, że zawodnik otrzymał od swojego klubu – TE Zalaegerszegi – zgodę na przyjazd do Bielska-Białej, a wcześniej szczegóły kontraktu omawiali jego menedżerowie. Ale tuż przed planowaną podróżą do Polski okazało się, że musi zostać na Węgrzech.


Czytaj jeszcze: Zgodnie z wytycznymi


Bo jeden z jego kolegów z zespołu, inny ze środkowych obrońców, obejrzał czerwoną kartkę. Dlatego też Gergoe Kocsics nie został zawodnikiem Podbeskidzia, ale temat jego pozyskania może wrócić. Tym bardziej, że umowa zawodnika z Zalaegerszegi wygasa z końcem czerwca br.

Wiadomo jednak, że obecna sytuacja jest trudna i trudno przesądzać, czy pod Klimczokiem nadal będą chcieli go pozyskać. Nie ulega jednak wątpliwości, że czwartego środkowego obrońcy Podbeskidzie potrzebuje, bo z klubem pożegnał się jeszcze pod koniec zeszłego roku Kamil Wiktorski. A dla próbowanego na stoperze Jakuba Bierońskiego, który niedawno skończył 17 lat, jest jeszcze nieco za wcześnie.

Zainteresowani Zapolnikiem?

Kolejnymi pozycjami, na których wypadałoby, aby bielszczanie się wzmocnili są oba skrzydła. O ile pozycja w zespole Karola Danielaka, najskuteczniejszego zawodnika „górali”, a także kapitana zespołu, Łukasza Sierpiny, jest niepodważalna, o tyle trochę brakuje na tych pozycjach trenerowi Krzysztofowi Bredemu zmienników.

Przypomnijmy, że taki właśnie dylemat miał opiekun „górali” przed meczem w Grudziądzu, który nie doszedł ostatecznie do skutku. Otóż w spotkaniu tym, za kartki, miał pauzować „Sierpik”. Nie wiemy tego na pewno, ale do gry w jego miejsce szykowany był Mateusz Marzec, który jest jednak zawodnikiem o nieco innej charakterystyce.

Podbeskidzie pokazywało w tym sezonie, że skrzydłami grać lubi. Dlatego ciekawą opcją, alternatywą na prawej stronie dla Danielaka byłby Kamil Zapolnik.

Właśnie pojawiły się informacje, że kontrakt tego zawodnika z Górnikiem Zabrze, który wygasa z końcem czerwca, nie zostanie przedłużony. Jednocześnie nie brak doniesień – na razie niepotwierdzonych – że Podbeskidzie jest zainteresowane jego pozyskaniem.

Przypomnijmy jedynie, że Kamil Zapolnik w tym roku skończy 28 lat i najlepiej czuje się na pozycji prawoskrzydłowego. Pochodzi z Białegostoku, a na Górnym Śląsku pojawił się w 2017 roku. Pierwszy sezon spędził w GKS-ie Tychy, a na początku kolejnego (2018/19) został graczem Górnika. W barwach tego klubu rozegrał 40 meczów w ekstraklasie i strzelił cztery gole.




Na zdjęciu: Jeżeli Kamil Zapolnik odejdzie z Górnika, to jego nowym pracodawcą może zostać Podbeskidzie.

Fot. Rafał Oleksiewicz/Pressfocus