Podbeskidzie. Zakażony, ale bezkontaktowy

Zawodnik „górali”, który miał pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa, przed badaniem zmagał się z kontuzją i nie miał styczności z resztą drużyny.


Przed meczem ze Stalą Mielec w drużynie Podbeskidzia Bielsko-Biała zostały przeprowadzone testy na obecność koronawirusa. Badaniom poddany został zespół, sztab szkoleniowy, a także pracownicy klubu. Jeden z testów okazał się pozytywny i choć nie ujawniono nazwiska zawodnika, to w oficjalnym komunikacie medycznym poinformowano, że w ostatnim czasie nie miał kontaktu z resztą zespołu, bo zmagał się z kontuzją. Na przestrzeni kilkunastu dni paru zawodników odniosło mniejsze, bądź też większe urazy i byli wyłącznie z treningu. Nie ma jednak większego sensu zgadywać, który z nich uległ zakażeniu.

Podbeskidzie zapewniło w komunikacie, że od poniedziałku wszyscy piłkarze oraz sztab szkoleniowy, zgodnie z zaleceniami Komisji Medycznej PZPN, rozpoczęli izolacje i treningi indywidualne, co ma potrwać tydzień. To z całą pewnością zaburzy plan przygotowań, nakreślony przez trenera Krzysztofa Bredego. Szkoleniowiec przerwę na kadrę chciał wykorzystać na bardziej intensywną pracę. Na najbliższy piątek Podbeskidzie umówiło się z Rakowem Częstochowa na rozegranie meczu, ale wszystko wskazuje na to, że w zaistniałej sytuacji do sparingu nie dojdzie, choć oficjalnie nie ma jeszcze żadnego komunikatu w tej sprawie. Możemy jednak zapewnić kibiców, że w klubie spod Klimczoka wszyscy zachowują spokój i nie ma żadnych oznak paniki. Klub z Bielska-Białej nie jest pierwszym i zapewne nie ostatnim, który mierzy się z podobną sytuacją.

Koronawirus to nie jedyny zresztą problem natury medycznej, z którym trener Krzysztof Brede musi się zmierzyć. W meczu ze Stalą Mielec szkoleniowiec nie mógł skorzystać z kilku zawodników, a jednym z nich był Marko Roginić. Chorwat, który dopiero wrócił do gry, doznał kolejnego urazu w meczu z Lechią Gdańsk.

– Marko doznał pęknięcia paliczka i musi odpocząć ok 5-6 dni – wyjaśnił szkoleniowiec bielskiej drużyny.

– Zawodnik przechodzi rehabilitację i na niego czekamy. Mam nadzieję, że do meczu z Wartą Poznań będzie gotowy – podkreślił opiekun „górali”, który zapewnił jednocześnie, że uraz nie jest groźny.

– Niektórzy wytrzymują taki ból i mogą z tym grać. Marko dwukrotnie wyszedł i próbował z tym grać. Bo wiedział, że przeciwko Stali Mielec jest nam potrzebny. Ale ból był tak duży, że nie ryzykowaliśmy. Nie chcieliśmy narażać Roginicia, aby nie stało się coś poważniejszego – wyjaśnił trener Podbeskidzia.


Czytaj jeszcze: Beniaminek nie ma łatwo

Jak się okazało chorwacki napastnik nie był „góralom” niezbędny, bo świetnie ze swojej roli, czyli ze strzelania bramek, wywiązał się Kamil Biliński, który zdobył czwartego gola w sezonie.

– Podjęliśmy decyzję, że odpowiedzialność będzie spoczywała na Kamilu, który strzelił zwycięską bramkę. Bardzo się z tego cieszymy, a na Marko czekamy. Cały czas trenował i trenuje indywidualnie nad stroną fizyczną – zapewnił Krzysztof Brede. Niebawem do treningów powinien powrócić, z kolei, Maksymilian Sitek. Przypomnijmy, że młodzieżowiec w barwach Podbeskidzia urazu stawu skokowego doznał w meczu z Rakowem Częstochowa, od którego mijają już trzy tygodnie. Jak na razie rehabilitacja przebiega bez zarzutu, a nowy nabytek „górali” cały czas pracują, aby jak najszybciej wznowić zajęcia.


Na zdjęciu: Koronawirus dosięgnął Podbeskidzie, chociaż sztab szkoleniowy ma też inne problemy natury medycznej.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/Pressfocus