Podbeskidzie. Zupełnie inny zespół

112 dni temu „górale”, w marnym stylu, przegrali z Odrą Opole i było niespokojnie. Dziś rewanż, choć oba zespoły ponownie zagrają pod Klimczokiem.


– Jesteśmy w ciężkim położeniu. Zespół jest budowany od podstaw. Wielu zawodników przyszło do nas „wczoraj”. Potrzebujemy dużo czasu i cierpliwości, by ta drużyna normalnie funkcjonowała. Musimy zweryfikować swoje plany. Po to, by – dosłownie – wyrywać punkt po punkcie. Tak musimy do tego podejść – takimi słowami trener Piotr Jawny skomentował porażkę 0:3 z Odrą Opole, jakiej jego drużyna doznała na początku sezonu. W drugiej kolejce rozgrywek bielszczanie ulegli u siebie opolskiemu rywalowi 0:3. Wynik nie do końca oddawał to, co działo się na boisku, ale poszedł w świat. Goście, którzy dziś będą gospodarzami, choć mecz rozegrany zostanie na Stadionie Miejskim przy ul. Rychlińskiego, objęli prowadzenie w końcówce pierwszej połowy, a dwa kolejne gole zdobyli już w doliczonym czasie gry. Podbeskidzia grało już wtedy w dziesiątkę, po czerwonej kartce dla Julio Rodrigueza. Który dziś jest… liderem bielskiej obrony.

Nic dziwnego, że po tamtym występie kibice „górali” byli mocno zaniepokojeni, bo widzieli, co się działo.

– Nie możemy zbyt długo przeżywać tego meczu. Zawodnicy muszą się obudzić z czystą głową i zabrać się do bardzo ciężkiej pracy. Nie widzę innej możliwości. Trudno się jest spodziewać, że sytuacja przed meczem z GKS-em Katowice się poprawi. Mam jedynie nadzieję, że się nie pogorszy – mówił trener Jawny, bo nie dość, że Podbeskidzie było w powijakach, to na dodatek miało problemy kadrowe. Od tamtej pory minęło 112 dni. Co ciekawe po raz kolejny oba zespoły zmierzą się w piątek o godz. 20.30. I nie tylko pogoda będzie zupełnie inna, aniżeli przed ponad trzema miesiącami. Przede wszystkim zupełnie inny jest dziś zespół spod Klimczoka. Wtedy Kamil Biliński miał na swoim koncie 1 bramkę. Teraz ma ich 13. Podbeskidzia miało 1 punkt, a od meczu sierpniowego zdobyły ich – w 15 spotkaniach – 30. Średnio 2 na mecz, a wiadomo, że taka przeciętna, to bardzo dobry wynik.

Co zmieniło się od tamtej pory, jeżeli chodzi o personalia w zespole „górali”? Roszad, w stosunku do tego, kim teraz grają bielszczanie, jest sporo. W bramce nie ma Michala Peskovicia, który później zagrał jeszcze tylko raz i zastąpiono go Martinem Polaczkiem. Trenerzy nie próbują już na prawym wahadle Dominika Frelka, a Costa Nhamoinesu – który wystąpił wówczas pierwszy raz w sezonie – więcej na boisku się nie pojawił. Dawid Polkowski, wtedy w wyjściowym składzie, teraz wchodzi z ławki i spisuje się całkiem nieźle, a Marko Roginicia od dwóch meczów nie widziano na boisku. Wcześniej Chorwat niczym szczególnym nie zaimponował, a ostatniego gola napastnik ten strzelił dla bielskiego zespołu przeszło dwa miesiące temu. W pierwszym składzie nadal grają: Maciej Kowalski-Haberek, wspomniany Rodriguez, Daniel Mikołajewski, Mathieu Scalet, Jakub Bieroński i Kamil Biliński. To nieco ponad połowa zespołu, który w sierpniu Odrze nie dał rady. A dziś ma srogą ochotę na rewanż.


Na zdjęciu: Julio Rodriguez (w środku) nie skończył sierpniowego meczu z Odrą Opole. Dziś jest liderem bielskiej defensywy.

Fot. Rafał Rusek/Pressfocus