Podsumowanie – Górnik Łęczna. Przerwa nad kreską

Piorunująca końcówka roku w wykonaniu ekipy z Łęcznej zdecydowała, że zespół ten – co jest sporym zaskoczeniem – nie zimuje w strefie spadkowej.


Po tym, co działo się na początku sezonu, chyba nawet najbardziej optymistycznie nastawieni kibice Górnika Łęczna nie mieli złudzeń, że zespół będzie zimował w strefie spadkowej i pozostanie pierwszym kandydatem do tego, by opuścić szeregi ekstraklasy. A już na pewno nie sądzili, że ekipa z Lubelszczyzny będzie wyżej w klasyfikacji od… Legii Warszawa.

Gdy dwa lata wcześniej Kamil Kiereś obejmował stery w Górniku zespół występował przecież w II lidze. Dwa awanse z rzędu musiały spowodować bolesne zderzenie z najwyższym poziomem rozgrywkowym i tak rzeczywiście było. Beniaminek po pierwszych sześciu kolejkach zajmował ostatnie miejsce w tabeli z dorobkiem sześciu punktów. W siódmej serii gier odniósł pierwsze zwycięstwo, a następnie… nie było lepiej. Po szesnastej kolejce Górnik nadal miał na swoim koncie zaledwie jeden wygrany mecz

Końcówka roku okazała się jednak w wykonaniu piłkarzy Kieresia wręcz porywająca. Najpierw Łęczna awansowała, eliminując Koronę Kielce, do ćwierćfinału Pucharu Polski, a następnie wygrała trzy mecze z rzędu w ekstraklasie! Po raz ostatni coś takiego udało się tej drużynie – uwaga – na przełomie dwóch kolejnych sezonów w 2015 roku.

Zaczęło się, jeżeli chodzi o ligę, od kapitalnego występu Damiana Gąski w Białymstoku. Gracz ten strzelił Jagiellonii dwa gole, a tydzień później, w starciu wyjazdowym przeciwko Cracovi, podobną sztuką popisał się Bartosz Spiączka. Łęcznianie sezon zakończyli wygraną z Zagłębiem Lubin. Bohaterem ponownie okazał się Śpiączka, strzelając gola na 2:1 w ostatniej minucie spotkania. Dzięki temu Górnik pierwszy raz w sezonie wydostał się ze strefy spadkowej i zimę spędza poza nią.

Wszyscy jednak doskonale zdają sobie sprawę, że utrzymać się w ekstraklasie będzie bardzo ciężko. Górnik, przede wszystkim, musi popracować w zimowej przerwie nad poprawą gry w defensywie. W tym sezonie zespół Kieresia stracił aż 36 bramek – najwięcej w całej lidze. Zdarzały się mecze przegrywane bardzo wysoko. 0:4 z Wartą Poznań i Lechią Gdańsk, a także 1:4 z Pogonią Szczecin. Tylko trzykrotnie udało się Maciejowi Gostomskiemu zagrać na „zero z tyłu”, a w przekroju całej rundy zawodnik ten i tak był jednym z… wyróżniających się piłkarzy w swoim zespole.

Jak na razie Górnik, prócz wystawienia trzech piłkarzy na listę transferową, nie wykonał żadnych innych w tej materii ruchów. A solidnych obrońców potrzebuje trener Kiereś na gwałt. Formację defensywną łęcznian trzeba wzmocnić koniecznie, by uniknąć kolejnych wysokich porażek. Bo tylko w taki sposób ekipa z Lubelszczyzny może poważnie myśleć o tym, by jednak utrzymać się w ekstraklasie, czyli zagrać na nosie niedowiarkom. Prawdę mówiąc, jeżeli taka sztuka Górnikowi się uda, to będzie to spory sukces tego zespołu.


PLUS

Bartosz Śpiączka
Jego kariera jest najlepszym dowodem na to, że warto czasami wykonać krok w tym, a następnie dwa kroki w przód. „Śpiący” zniknął z ekstraklasy w 2018 roku i niewielu liczyło, że do niej powróci. A już na pewno nie w takim stylu. Niemal połowa bramek Górnika w tym sezonie, to jego zasługa. Po jesieni jest jednym z dwóch najskuteczniejszych Polaków w ekstraklasie.

MINUS

Aleksander Jagiełło

Kilka lat temu uchodził za prawdziwą perełkę. Zrobił furorę w barwach Podbeskidzia. Do tego stopnia, że Legia Warszawa – za karę, że strzelił jej gola – skróciła jego wypożyczenie pod Klimczok. Później zwiedził wiele klubów i w żadnym z nich miejsca nie zagrzał. Tak samo będzie w Górniku. Jesień była w jego wykonaniu bardzo nieudana i klub wystawił go na listę transferową.

STRZELCY (19): 9 – Śpiączka, 3 – Gąska, 2 – Banaszak, Gol, 1 – Lokilo, Wędrychowski. samobójcza: Frydrych (Wisła K.)


Fot. Michał Kość/PressFocus