Podsumowanie – Górnik Zabrze. Na plus, ale te przeplatanki

Zabrzanie sezon zaczęli od dwóch kolejnych porażek i ostatniego miejsce w tabeli. Skończyli serią efektownych zwycięstw i dobrą grą.


Początek pracy Jana Urbana w górniczym klubie nie był łatwy, choć w letnich sparingach nie było najgorzej. Liga rządzi się jednak swoimi prawami i nie ma zmiłuj się. Przechodzący kolejną kadrową transformację Górnik, do którego latem trafiło kilkunastu nowych zawodników z Lukasem Podolskim na czele, co wzbudziło ogromne zainteresowanie nie tylko w Polsce, potrzebował czasu, żeby zaskoczyć.

Trochę wszystko trwało, niż doświadczony szkoleniowiec poukładał wszystkie klocki jak należy. Zanim jednak do tego doszło, to górnicy pogubili masę punktów, żeby przypomnieć choćby takie mecze, jak ten z Cracovią czy Bruk-Bet Termalica Nieciecza. Z „Pasami” w meczu 7. kolejki w Krakowie zabrzanie prowadzili do przerwy dwoma bramkami, żeby w ostatnich minutach stracić dwa gole i pewną zdawałoby się wygraną.

Kolejny taki niepokojący moment przestoju kosztował „górników” punkty w Niecieczy, która właśnie na jedenastce z Zabrza przełamała się i odniosła jedno ze swoich dwóch zwycięstw w pierwszej części rozgrywek. Drużyna prowadzona przez trenera Urbana prowadziła tam 1:0, żeby w końcówce w kilka minut stracić wszystko i przegrać 1:3.

Górnik takie mecze, jak ten z Cracovią, Bruk-Betem, Wisłą Kraków czy Zagłębiem Lubin u siebie przeplatał z dobrymi występami, jak było to w starciu z Wisłą Płock (4:2), kiedy to zawodnicy odwrócili losy spotkania czy z dobrze prezentującą się Lechią na jej terenie, gdzie był remis 1:1, a mogło być jeszcze lepiej. W tamtym spotkaniu 12. kolejki w Gdańsku szkoleniowiec Górnika zdecydował się na rzadką we współczesnym futbolu rzecz. Przez całe 90 minut nie dokonał ani jednej zmiany!

Zresztą taki żelazny skład wykrystalizował się w przeciągu rozgrywek, a trener Urban nie majstrował przy nim, choć w końcówce z uwagi na kartki czy kontuzje też były sporo roszady, szczególnie w niedawnym meczu z Rakowem. Jedna spektakularna dotyczyła obsady bramki. Między słupki wskoczył wychowanek Damian Bielica i zdaje się, że szybko nie odda miejsca.

Górnik pierwszą część kończy z 27 punktami na 7 miejscu i z optymizmem może patrzyć na rundę rewanżową. – Jak będziemy mieli podobny zespół na wiosnę, a będą nas oszczędzały kontuzje, to może być naprawdę fajny wynik – uważa trener Górnika.


GÓRNIK ZABRZE

STRZELCY (27):

8 – Jimenez, 4 – Kubica, Nowak, 3 – Podolski, 2 – Krawczyk, 1 – Cholewiak, Dadok, Gryszkiewicz, Janicki, Janża, samobójcza – Mata (Pogoń)

NA PLUS

Po raz pierwszy

Szczególnie w pierwszej części sezonu zabrzanie byli uzależnieni, jeżeli chodzi o zdobywanie goli od jednego gracza, a był nim najskuteczniejszy strzelec zespołu Jesus Jimenez. Trener Jan Urban głośno mówił, że oczekiwałby też trafień od innych graczy, no i w listopadzie zaczęło się ostre strzelanie, bo po raz pierwszy w ekstraklasie do siatki rywala trafiali tacy zawodnicy, jak Erik Janża, Lukas Podolski i Robert Dadok. Akurat wszystko zbiegło się ze świetną zwycięską serią górniczej jedenastki, która wywindowała ją na koniec pierwszej części do górnej połówki ekstraklasowej tabeli.

NA MINUS

Słabo w PJS

W poprzednich sezonach, kiedy szkoleniowcem górniczej ekipy był Marcin Brosz bywało i tak, że Górnik wygrywał klasyfikację Pro Junior System. Dawało to dodatkowe pieniądze do klubu, a przede wszystkim promowało młodych graczy, którzy hurtem grali w juniorskich i młodzieżowej reprezentacjach Polski. Górnik PJS wygrał w 2018, a rok później był drugi. Teraz? „Górników” próżno szukać w czołówce PJS, która promuje młodych graczy, choć przecież tej jesieni w ekstraklasie zadebiutował młodziutki, bo 15-letni Dariusz Stalmach. Niestety w Pro Junior System Górnik okupuje dziś jedno z ostatnich miejsc… Na razie niewiele wychodzi więc z promowania swoich graczy.


Na zdjęciu: Lukas Podolski (nr 10) to lider Górnika w pierwszej części rozgrywek.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus