Podsumowanie. Górnik Zabrze – Z nieba do piekła

Rozgrywki 2020/21 „górnicy” rozpoczęli z bardzo wysokiego „C”. Potem niestety nastąpił zjazd, jak kolejką górską, w dół.


Drużyna powadzona przez Marcina Brosza ubiegł już sezon zaczęła od pięciu kolejnych wygranych! Najpierw przyszło efektowane zwycięstwo z Jagiellonią w Pucharze Polski, a potem kolejne w lidze, z Podbeskidziem, Stalą, Lechią i Legią przy Łazienkowskiej.

Mocny początek

To ostatnie o tyle cenne, że odniesione po prawie 22 letniej przerwie. Jeszcze po pięciu ligowych kolejkach Górnik był na czele stawki z 13 punktami na koncie. Potem nie było już tak dobrze. W zabrzan, w jak w wiele innych ligowych drużyn uderzył koronawirus. Na wyjazdowy mecz ze Śląskiem na początku listopada jechało 16 piłkarzy, w większości młodzieżowcy. Potem kontuzji pięty nabawił się najlepszy strzelec Jesus Jimenez. Choć grał, to już nie strzelał, jak na początku rozgrywek. Pierwszą część zespół Brosza skończył jednak i tak na dobrym 5 miejscu, choć mogło być lepiej, bo ligowa porażka w Białymstoku z „Jagą” na zakończenie była wyjątkowo pechowa. Ale i tak do prowadzącej Legii strat była nieduża, bo wynosiła 6 pkt. (na koniec sezonu było to już 27 „oczek”).

Wiosna to koszmar. Jak mówi w rozmowie poniżej Erik Janża, wszystko posypało się po pucharowej porażce z Rakowem w 1/8 PP na początku lutego 2:4. W rundzie rewanżowej „Górnicy” mieli moment (marzec – maj), że nie wygrali siedmiu kolejnych gier, trzy przegrywając z rzędu. W 16 tegorocznych ligowych grach zabrzanie zdobyli 14 punktów, najmniej z całej stawki. Nawet spadkowicz Podbeskidzie było w tym względzie lepsze. Dopiero dwa ostatnie mecze tchnęły nieco optymizmu i ostatecznie dały 10 miejsce na koniec, czyli podobnie jak rok i dwa lata temu, bo przypomnijmy, że wtedy były to odpowiednio pozycje nr 9 i 11.


Czytaj jeszcze: Górnik łowi pod Klimczokiem

Sporo pracy

Na mały plus na pewno to, że zabrzanie ponownie pokazali się w Pro Junior System. Wywalczyli ostatecznie 5 miejsce, inkasując 600 tys. złotych, co przy niewesołej kondycji finansowej klubu, jest na pewno czymś. W nowym sezonie na pewno zaprocentuje też to, że młodzi grali sporo i często. Miejsce w podstawowym składzie wiosną wywalczyli sobie Dariusz Pawłowski i Krzysztof Kubica.

Teraz sporo pracy przed działaczami. Raz, że trzeba przedłużyć wygasające kontrakty, a dwa starać się – mimo takiego, a nie innego budżetu – o jakieś sensowne wzmocnienia, ale oby nie takie, jakie były ostatniej zimy…


10. GÓRNIK ZABRZE

STRZELCY (31): 12 – Jimenez, 5 – Nowak, 4 – Krawczyk, 3 – Manneh, Sobczyk, 1 – Bochniewicz, Koj, Ściślak, Wiśniewski.

PLUS

MARTIN CHUDY

W Górniku w ekstraklasie zadebiutował w lutym 2019 roku meczem z Wisłą Kraków. Zagrał od tego czasu we wszystkich 84 ligowych grach! W najwyższej klasie rozgrywkowej nikt mu pod tym względem nie dorównuje. W przeciwieństwie do kolegów przez cały sezon prezentował dobrą czy bardzo dobrą formę. Stąd też wysokie, bo trzecie miejsce w naszym rankingu „Złotych butów”. W trudnych momentach szło na niego liczyć, ratował skórę, także w kryzysowych momentach wiosną. Jedyny minus? To że w czerwcu kończy mu się z klubem z Zabrza kontrakt, a ma zapytania z Grecji, Turcji czy Izraela.

MINUS

RICHMOND BOAKYE

Przychodził w przysłowiowym świetle jupiterów i fleszów jako ten, który ma seriami zacząć strzelać dla Górnika. Jak się skończyło? Na 13 ligowych występach i żadnym trafieniu. Dla piłkarza, który grał w silnej reprezentacji Ghany, był w kadrze samego Juventusu, a gole strzelał na kilku kontynentach, to bilans kompromitujący. W jego wypadku skończyło się na pechu i na trafieniach w poprzeczkę w meczach z Cracovią oraz Jagiellonią w końcówce sezonu. Tutaj więcej niż bura należy się działowi sportowemu i skautom górniczego klubu, którzy zapewniali, że doświadczony napastnik w kilka tygodni nadrobi zaległości treningowe jakie miał. Okazało się, że nie wystarczyło nawet kilka miesięcy. Należy zadać pytanie kto za to odpowiada?


Na zdjęciu: Wspomnienie meczu Legia – Górnik jesienią, gdzie „górnicy” skakali wysoko i wygrali 3:1.
Fot. Adam Starszyński/Pressfocus.pl