Podsumowanie jesieni – GKS Katowice. Szansa na coś więcej

Jeśli po latach będziemy coś pamiętać z minionego półrocza w wykonaniu GieKSy, to zapewne będzie to… pusty „Blaszok” i konflikt z kibicami.


Na ostatnim tegorocznym sparingu GieKSy, rozgrywanym w zimowej aurze ze Skrą Częstochowa (0:1), wraz z kilkoma innymi obserwatorami rozmawialiśmy o zbliżającej się gali „Złotych Buków”, czyli tradycyjnym podsumowaniu roku klubu z Bukowej, podczas którego rozdawane są statuetki w różnych kategoriach. Jedną z nich jest „wydarzenie roku” i zgodziliśmy się, że gdyby wyłonienie kandydatur scedować wyłącznie na barki kibiców, to w cuglach wygrałby zapewne… ogłoszony przez nich w lipcu bojkot domowych meczów wszystkich sekcji w symbolicznym geście dezaprobaty wobec sposobu, w jaki ich zdaniem spółką zarządza prezes Marek Szczerbowski.

Jak w pandemii

Mocnym rywalem dla tej kandydatury mogłoby okazać się jedynie mistrzostwo Polski uzyskane przez hokeistów, a z pewnością nic związanego z sekcją piłki nożnej. Stawiamy dolary przeciw orzechom, że jeśli po latach cokolwiek zapamiętamy z jesieni 2022 w wykonaniu pierwszoligowych futbolistów GKS-u, będzie to związane właśnie z bojkotem, który opisywaliśmy niejednokrotnie i szeroko na łamach „Sportu”. I którego końca… nie widać.

Trudno, by zawodnicy zabierali głos w sporze między ich pracodawcą a fanatykami, ale nieoficjalnie przyzna chyba każdy z nich, że brakuje im tego wsparcia. Że mecze przy Bukowej rozgrywane są w anturażu jak żywo przypominające czasy nie tak dawnego pandemicznego lockdownu. Że czują różnicę między głośnym dopingiem z „Blaszoka” a pojedynczymi okrzykami podchmielonych jegomości z sektorów 2 czy 4. Pytanie, czy to przypadek, że GKS zdobył jesienią więcej punktów na wyjeździe (14) niż u siebie (13), rozgrywając po 9 meczów przy Bukowej i poza nią, może nie jest retoryczne, ale zostawmy je bez odpowiedzi.

Pragmatyzm

Temperatury spotkań przy Bukowej, obserwowanych przez garstkę widzów, nie podkręcały też zwykle wydarzenia na boisku (którego stan, na marginesie, odbiegał od idealnej murawy z poprzednich lat). Ktoś powie, że wielokrotnie GKS miał szczęście, ale na to szczęście pracował. Dopiero w ostatniej kolejce stracił miano drużyny tracącej najmniej bramek w lidze (na rzecz ŁKS-u; to właśnie z nim przegrał ten ostatni mecz aż 1:5), grał futbol pragmatyczny, w którym ciągle jakby żywe były wspomnienia wczesnej jesieni… 2021, gdy drużyna wyrżnęła o dno tabeli, co poskutkowało zmianą ustawienia, przejściem na system z trójką środkowych obrońców.

Od tamtej pory – przełom września i października ub. roku – lepiej w całej pierwszej lidze punktują od katowiczan jedynie Arka i Chrobry, nikt też nie ma szczelniejszej defensywy (42 gole stracone w 42 meczach). Sposób gry GKS-u w obronie ładnie na prośbę „Sportu” opisał trener Daniel Myśliwiec ze Stali Rzeszów, tuż po bezbramkowym remisie przy Bukowej, mówiąc, że rozpracowywał rywala z dużą satysfakcją. – GKS ma elementy bardzo powtarzalne. To właśnie piłka nożna, nie ma chaosu i kombinowania, by jakoś przetrwać – puentował Myśliwiec.

Zachód słońca

Charakterystyczne jesienią dla katowiczan były… czerwone kartki. Ujrzeli ich aż 6, podczas gdy w całym poprzednim sezonie – ani jednej. Spośród 6 meczów kończonych w osłabieniu, 4 okazały się przegrane, a tylko 1 wygrany (z Chrobrym) i 1 zremisowany. Gdy z rzeszowianami przedwcześnie w stronę szatni musiał udać się Michał Kołodziejski, Rafał Górak nie gryzł się w język. – Najpierw miał żółtą, potem pomarańczową, potem kartkę „zachód słońca”, potem już prawie czerwoną, a jak przypieprzył, to już miał taką czerwoną, że kino – mówił szkoleniowiec, który w październiku osiągnął liczbę 200 meczów na trenerskiej ławce GieKSy. Obecnie ma ich 206, do najlepszego pod tym względem w dziejach klubu Piotra Piekarczyka brakuje mu już tylko 19 spotkań.

Czy prześcignie legendarnego „Orzecha”? Wszystko na to wskazuje, ale na pewno nie szybciej niż w kolejnym sezonie. GieKSa dopiero na ostatniej jesiennej prostej wypadła z czołowej szóstki, zatem tabela pokazuje jasno, jakie cele jej przyświecają. Na październikowych przegranych derbach w Chorzowie zabrakło jej kibiców, choć nic przeciwko nie miał wojewoda ani PZPN, nie miała policja, nie miał Ruch. To był symboliczny obraz tego, jak trudne są relacje między nimi a klubem, który nie autoryzował im listy wyjazdowej. Jeśli wiosną GieKSa ma walczyć o ekstraklasę, na co w teorii ma przecież szansę – nie może walczyć sama z sobą.


NA PLUS – Alan Bród
18-letni środkowy pomocnik z Dąbrowy Górniczej, wychowany w akademii GieKSy, błysnął już ubiegłej zimy w kilku sparingach, ale w I lidze zadebiutował dopiero w tym sezonie. Patrzyło się na niego z przyjemnością, bo ma zmysł do gry kombinacyjnej, nie przeszkadza mu piłka przy nodze. Trener Górak oszczędzał go, niejednokrotnie nie wystawiał, o co często był pytany na konferencjach prasowych. Skoro Zagłębie Lubin skróciło wypożyczenie Daniela Dudzińskiego, Bród to w tej chwili młodzieżowiec GKS-u nr 1.


NA MINUS – Patryk Szwedzik
W niewielu momentach rundy jesiennej przypominał tego szybkiego, przebojowego zawodnika, który w poprzednim sezonie stanowił wraz z wypożyczonym z Lecha Filipem Szymczakiem czołowy duet młodzieżowców I ligi, pomagając GKS-owi zdobywać ligowe punkty oraz… pieniądze w klasyfikacji Pro Junior System. Latem mówiło się o mocnym zainteresowaniu ze strony Widzewa, Miedzi czy Górnika. Fiasko przeprowadzki do ekstraklasy chyba odbiło się na jego postawie.

STRZELCY (21): 5 – Arak, 4 – Błąd, 3 – Jędrych, Szwedzik, 2 – Roginić, Urynowicz, 1 – Kołodziejski, Repka.


Na zdjęciu: Jakub Arak z dorobkiem 5 trafień okazał się jesienią najlepszym strzelcem GieKSy.
Fot. Łukasz Laskowski/Pressfocus