Podsumowanie jesieni – Odra Opole. Przed nimi trudna wiosna

Opolan znów czeka trudna walka o utrzymanie, której smak poprzednio czuli 3 lata temu. Po długim czasie z klubem rozstał się Piotr Plewnia, a na północnych obrzeżach miasta rosnąć zaczął nowy stadion.


To było całkiem niedawno, bo w maju. Odra zdemolowała na wyjeździe ŁKS Łódź i na kolejkę przed końcem sezonu zasadniczego zapewniła sobie udział w barażach o ekstraklasę. Podczas gdy inni bili się jeszcze o szóste miejsce, ona mogła już mobilizować siły na play offy.

Dziura w środku

Powrót na najwyższy szczebel po ponad czterech dekadach, nawiązanie do czasów trenera Piechniczka, przeobrażał się z nieśmiałego marzenia w realny cel – zwłaszcza że w półfinale barażów miała zmierzyć się z Koroną. Tą samą, którą jeszcze w maju gładko pokonała u siebie 3:1. Rewanż w Kielcach, o nieporównywalnie większą stawkę, skończył się dotkliwą porażką 0:3. Czar prysł i – jak pokazała przyszłość – był to zmierzch tej drużyny, budowanej jak na opolskie realia w unikalny i godny pochwały sposób, opierając się na wielu zawodnikach z regionu i dowodzonych przez regionalny sztab z Piotrem Plewnią na czele. Ostatniej wiosny Odra walczyła o ekstraklasę. Najbliższej wiosny walczyć będzie o uratowanie bytu na jej zapleczu.

Tuż po najlepszym od ponad 20 lat sezonie przyszła pełna problemów runda. Latem klub zgodnie ze swoją wolą rozstał się z kilkoma doświadczonymi zawodnikami, jak Arkadiusz Piech, Krzysztof Janus czy Mateusz Kuchta, zaś do Kielc (znów ta Korona!) sprzedany został Miłosz Trojak. Strata lidera środka pola, jak się okazało, okazała się brzemienna w skutkach, bo ani Maciej Urbańczyk, ani Oskar Paprzycki, ani Mikołaj Łabojko nie byli w stanie wypełnić powstałej po Trojaku luki. Odra weszła w rozgrywki najgorzej jak mogła – serią czterech porażek, w dodatku domowych. Z racji budowy stadionu na północnych obrzeżach miasta, nikomu w Opolu nie uśmiecha się już inwestować w wysłużony obiekt przy Oleskiej, który nie posiada wymaganej licencyjnie podgrzewanej murawy, dlatego – dzięki ukłonowi PZPN – w okresie wczesnej wiosny niebiesko-czerwoni będą mogli grać na wyjazdach. Tych w najbliższym półroczu czeka ich aż 10, przy ledwie 6 konfrontacjach w roli gospodarza, co pokazuje ich trudne położenie. Co prawda do plasującego się tuż nad strefą spadkową beniaminka z Chojnic nie tracą nawet punktu, ustępując jedynie bilansem bramkowym, to terminarz obrazuje, że o utrzymanie może być trudniej niż przed 3 laty. Wtedy to, pod wodzą Dietmara Brehmera, drużyna też zimowała w dole tabeli – też nie mając straty do rywali znad kreski. Tyle że nie miała w perspektywie tak niesprzyjającego , „wyjazdowego” rozkładu gier.

Deklaracja na gorąco

Pierwsze punkty Odra zdobyła dopiero w 5. kolejce z Sandecją, a gdy 2 tygodnie później wygrała w Gdyni z jednym z faworytów rozgrywek – choć Urbańczyk nie wykorzystał w tamtym spotkaniu rzutu karnego – wydawało się, że wraca na dobry tor i ruszy w górę. Ale nic z tego, bo szybko przyszła wysoka porażka w Łęcznej oraz minimalna – 0:1 – z GKS-em Katowice, po której Piotr Plewnia powiedział na gorąco reporterowi Radia Opole, że w przypadku niepowodzenia w kolejnym spotkaniu pożegna się z klubem. Niepowodzenie było – 0:2 w Tychach – pożegnania nie, ale zostało tylko odroczone i pytanie, czy wiara zarządu w to, że z obecnym szkoleniowcem jest w stanie wyjść z kryzysu, nie kosztowała Odry czasu i kilku punktów. To, co było nieuchronne, nadeszło w październiku po przegranej ze Stalą Rzeszów. Po niemal 10 latach Plewnia – członek sztabu w roli asystenta, II trenera czy później I trenera – pożegnał się z klubem, a w jego miejsce zatrudniony został Adam Nocoń. Szkoleniowiec od zadań specjalnych, słynący z umiejętności uszczelnienia obrony i utrzymania drużyny, czego dowiódł m.in. w drugoligowej Olimpii Elbląg, zaczął od domowego remisu z Ruchem Chorzów i… kolejnego problemu w postaci kontuzji Macieja Makuszewskiego. Potem wygrał jeszcze w Chojnicach oraz poniósł domowe porażki z ŁKS-em i Bruk-Betem.

– Niestety, obraz zespołu jest dziś słaby. Jedyny pozytyw, że nie mamy zbyt dużej straty. Trzeba mocno popracować, bo nie można dłużej na szczeblu I ligi prezentować się tak, jak my w drugiej połowie ostatniego meczu. Może te słowa są surowe, ale tak to widzę. Jest trochę czasu na przemyślenia. Choć wiosnę zaczniemy pięcioma wyjazdami, nasz cel jest do zrealizowania – mówił Nocoń po porażce ze „Słoniami”.


PLUS. Stadion rośnie

Stojąc na naturalnym boisku w Centrum Sportu przy ul. Północnej, służącym Odrze jako baza treningowa, doskonale widać efekty budowy nowego stadionu, która ruszyła w połowie roku. Szkielet 11-tysięcznika jest dziś wyraźny i przypomina, że władze Opola chcą dobrego futbolu. Po to przed trzema laty przejęli Odrę w formie miejskiej spółki, po to realizują obecnie – rękami firmy Mirbud – tę wartą 160 mln zł netto inwestycję, która ma być ukończona przed upływem 2024 roku.

MINUS. Dziurawa defensywa

Odra straciła jesienią aż 35 goli – najwięcej w całej lidze. Piotr Plewnia rotował ustawieniem, grał a to czwórką, a to trójką obrońców, sprawy nie ułatwiały mu nierówna dyspozycja bramkarzy czy kontuzje stoperów: Konrada Kostrzyckiego, Piotra Żemły czy Mateusza Kamińskiego. Adam Nocoń postawił kategorycznie na czwórkę w linii, w żadnym z czterech meczów pod jego wodzą zespół nie zachował czystego konta. W tym wypadku zimowa przerwa była jak zbawienie.


STRZELCY (23):

  • 4 – Marzec,
  • 3 – Niziołek
  • 2 – Guzdek, Kamiński, Klec, Łapiński, Mikinicz
  • 1 – Czapliński, Makuszewski, Szrek, Tkocz, Urbańczyk
  • samobójcza – Tekijaski (Bruk-Bet).

Na zdjęciu: Jeśli Odra ma utrzymać się w I lidze, z pewnością swoją rolę jednego z liderów ofensywy będzie musiał odegrać były reprezentant kraju Maciej Makuszewski.
Fot. Mateusz Porzucek/Pressfocus.pl