Podsumowanie jesieni – Zagłębie Sosnowiec. A początek dał nadzieję…

W Sosnowcu po raz kolejny czuć duży niedosyt po zakończeniu rundy jesiennej.


Od momentu spadku z ekstraklasy – wiosną 2019 roku – każda kolejna runda jesienna w wykonaniu Zagłębia kończyła się zawodem lub niedosytem. Nie inaczej jest tym razem. W sferze planów była pierwsza szóstka tabeli, skończyło się na 12. miejscu. To i tak lepiej niż w latach ubiegłych, gdy sosnowiczanie plątali się w ogonie stawki, a widmo spadku poważnie zaglądało na Stadion Ludowy. Do ideału jednak wciąż daleko.

Obiecujący start

Artur Skowronek – po tym jak obronił dla Sosnowca I ligę – miał powalczyć o mityczne „coś więcej”. W tym przypadku o strefę barażową, której stawką jest przepustka do ekstraklasy. Nie było transferowej karuzeli, było kilka przemyślanych transferów – patrz m.in.: Sebastian Bonecki czy Maksymilian Rozwandowicz. I był obiecujący początek. Po trzech kolejkach Zagłębie z dorobkiem 7 punktów liderowało na zapleczu ekstraklasy. Po domowej wygranej nad Resovią sosnowiczanie najpierw zremisowali na wyjeździe z Arką Gdynia, a następnie odnieśli efektowne zwycięstwo w Opolu, pokonując Odrę 4:1. Jak się później miało okazać wygrana z 29 lipca była jedynym wyjazdowym triumfem w rundzie jesiennej… Potem na boiskach rywali były już tylko remisy i porażki.

Wyszły kwasy

U siebie było lepiej, ale zdarzały się też wpadki – jak przegrana z Chrobrym Głogów. W trzech spotkaniach Zagłębie w heroiczny sposób ratowało punkty w doliczonym czasie gry, m.in.: w Bielsku i na koniec rundy w Rzeszowie. Walka przesłoniła w tych przypadkach realną ocenę zespołu, który na papierze ponownie wyglądał bardzo dobrze, ale nijak nie przekładało się to na postawę na boisku. Gdyby nie gol Mateusza Bodziocha w doliczonym czasie w meczu wyjazdowym z Resovią to Zagłębie rundę jesienną kończyłoby trzema kolejnymi porażkami, w tym przegraną 1:4 z Sandecją Nowy Sącz. Dość powiedzieć, że ostatnią wygraną w rundzie Zagłębie odniosło 10 października, gdy na Ludowym przegrała Termalica Bruk-Bet Nieciecza…

Poprawę w grze, a tym samym lepsze wyniki, miało przynieść przejście z systemu gry z wahadłowymi na klasyczną czwórkę w defensywie. Gdy nie idzie na boisku, to i w szatni zaczynają się „kwasy”. Tak też stało się w Sosnowcu. W końcówce rundy trener Skowronek postanowił odsunąć od zespołu najlepszego strzelca, Szymona Sobczaka, który wyraził swoją opinię na temat postawy zespołu, a konkretnie rzecz biorąc pracy ówczesnego szkoleniowca. Sobczaka do składu przywrócił ostatecznie prezes Łukasz Girek, choć podobno część drużyny popierała decyzję trenera Skowronka. Coraz głośniej mówiło się o konflikcie w szatni. Ile w tym prawdy, wiedzą tylko sami zainteresowani.

Roszady na szczycie

Nie ma już w szatni trenera Skowronka, który został odsunięty od pracy przez nowy zarząd klubu, z Arkadiuszem Aleksandrem na czele. Dotychczasowy wiceprezes przejął stery w klubie. Łukasz Girek, dotychczasowy prezes ma z kolei od nowego roku wrócić do akademii, w której pracował przed swą prezesurą w klubie z ulicy Kresowej.

Nie ma Skowronka, nie ma Girka, zostaje za to Sobczak, który już pod wodzą nowego trenera, wracającego po raz kolejny na Ludowy Dariusza Dudka, ma odpowiadać za strzelanie bramek. Wspomniany trener Dudek ma z kolei wyprowadzić zespół na prostą – najlepiej zanim przeniesie się na nowy stadion. W sezonie 2017/18 przejął Zagłębie po Dariuszu Banasiku i wprowadził je po latach przerwy do ekstraklasy. Teraz? W piłce nie ma rzeczy niemożliwych, ale…


PLUS

Potrafią gonić

Sosnowiczanie zdobywali punkty aż w sześciu meczach, w których tracili jako pierwsi bramkę. To spory postęp, bo ostatnimi czasy rzadko potrafili gonić wynik. Na pewno na plus trzeba też zapisać heroiczne końcówki i trzy gole w doliczonym czasie ratujące punkty. Problem w tym, że sprawy walki i charakteru stawiano w tych meczach wyżej niż postawę zespołu przez całe 90 minut, a przecież nie od dziś wiadomo, że ważne, aby plusy nie przesłoniły minusów…

MINUS

Chaos w defensywie
A zwłaszcza na środku obrony. Trener Skowronek żonglował ustawieniem. Owszem, niektóre zmiany wynikały z przyczyn losowych, patrz kartki i kontuzje, ale trudno było zrozumieć brak w składzie Oleksija Bykowa, jednego z niewielu defensorów, który wyprowadzając piłkę robił to z podniesioną głową. Michał Gliwa zapewne czułby się w bramce jeszcze pewniej, wiedząc, że koledzy tuż przed nim są bardziej zgrani i mniej w ich poczynaniach przypadku, a więcej rutyny.

STRZELCY (22): 6 – Sobczak, 5 – Fabry, 3 – Banaszewski, 2 – Pawłowski, 1 – Bodzioch, Bryła, Jończy, Masłowski, Rozwandowicz; samobójcza – Poczobut (Stal).




Na zdjęciu: Szymon Sobczak jesienią był najlepszym strzelcem Zagłębia i – mimo perturbacji – wiosną ma nadal bronić jego barw.
Fot. Tomasz Kudala/PressFocus