Podsumowanie. Lech Poznań – Żal, regres i rozczarowanie

Jednym z największych przegranych minionego sezonu jest bezapelacyjnie Lech Poznań. Drużyna „Kolejorza” miała wszystko, aby osiągnąć sukces i wszystko… zrobiła źle.


Trudno właściwie mówić o tym, co się Lechowi koniec końców w tym sezonie udało. Okej, nadeszło pucharowe przełamanie polskiego klubu, za co na pewno należą się gratulacje. Do klubowej kasy wpadły grube miliony, choć nie zostały sensownie zainwestowane. Poznaniacy wygrali także w klasyfikacji Pro Junior System, choć ich młodzieżowcy nie imponowali już tak, jak w zeszłym sezonie. Te aspekty nie przykryją jednak fatalnego zakończenia.

W poprzednim życiu

W Lidze Europy, choć początek w grupie był obiecujący, dość szybko lechici „pękli”. Kuriozum było wychodzenie rezerwami na mecz z Benfiką, by pierwszy garnitur… wystawić potem na Podbeskidzie, choć oczywiście przyniosło to efekt w postaci wygranej 4:0. Było to jednak jedno z nielicznych spotkań „Kolejorza” w ekstraklasie, za które można go było pochwalić, bo koniec końców 11. lokata w tabeli zespołu niedawnego wicemistrza, to po prostu wstyd.

– Od momentu bycia dumnym z tej drużyny minęło bardzo dużo czasu. Wiem, że od chwili awansu do Ligi Europy dzieli nas blisko osiem miesięcy, ale czuję, jakby wydarzyło się to w poprzednim życiu. W piłce patrzy się na ostatnie wyniki, a te w lidze i pucharze powodowały przede wszystkim rozczarowanie – nie ukrywał smutku kapitan poznańskiej drużyny, Thomas Rogne.

Brak liderów

Choć Lech chce być jednym z największych polskich klubów, to na ten moment nie jest nawet… największy w Poznaniu. Malutka Warta zszokowała wszystkich swoją dyspozycją i choć z Lechem akurat dwa razy przegrała – jeszcze derbowych porażek by brakowało… – to po sezonie mogła się cieszyć ze zdecydowanie lepszego miejsca w stawce niż miejski przeciwnik. Zresztą warto przypomnieć rewanżowe spotkanie tych zespołów, kiedy „Kolejorz” przegrywał z „Zielonymi” 0:1, ale dzięki trafieniom w końcówce odwrócił losy derbów i wygrał 2:1. Dla Lecha była to pierwsza taka sytuacja od… ponad dwóch lat, co każe powątpiewać w przywództwo tych, którzy mają być boiskowymi liderami drużyny.

– Mamy kilku zawodników, którzy są w stanie wziąć na barki odpowiedzialność za losy drużyny na boisku i w szatni, ale jest ich za mało. W bardzo silnych drużynach, które biją się o mistrzostwo, takich piłkarzy jest po ośmiu-dziewięciu na murawie w tym samym momencie. Wtedy możesz sobie pozwolić na to, by kilku miało odmienny charakter. U nas często było sporo piłkarzy młodych, których nie powinno się obciążać obowiązkiem liderowania, bo to nie w każdym przypadku jest ich zadanie. Oni potrzebują czasu na wejście do piłki na tym poziomie. Przez to, że w naszej szatni znaczą wiele, spotyka ich większa odpowiedzialność, a to nie jest dla nich łatwe – rozumie problem Rogne.

Trener Maciej Skorża, który objął zespół pod koniec sezonu, podkreślił już, że latem będzie chciał sprowadzić do klubu piłkarzy rozumiejących, w jakim miejscu się znajdują i o co grają. W Lechu zdają się w końcu wiedzieć, gdzie leży problem, dzięki czemu Rogne sam przyznał, że jest optymistą. Pytanie tylko, czy ta wiedza zostanie jakoś wykorzystana…


Na zdjęciu: Zbyt mała liczba liderów – to jeden z głównych problemów, jaki dostrzegł kapitan Lecha, Thomas Rogne.
Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus


PLUS – Dobry start

Mimo wszystko trzeba przyznać, że Lech rozpoczął ten sezon w sposób wymarzony. Tamte miesiące 2020 roku były dla klubu bardzo dobre, klubowa kasa zapełniła się milionami euro za transfery i awans do Ligi Europy, a poznaniaków wymieniało się jako przykład fantastycznego funkcjonowania, który przyćmiewał nawet mistrzowską Legię. Jednak im dalej w jesień, tym wszystko wyglądało gorzej i gorzej.

MINUS – Ktoś za to odpowiada

Należy zastanowić się nad tym, dlaczego Lech po świetnym sezonie w kolejnym wyglądał tak źle. Oczywiście winę najłatwiej zrzucić na trenera (w tym przypadku Dariusza Żurawia) i piłkarzy, ale jednak ktoś ich do klubu musiał sprowadzić. Dyrektor sportowy Tomasz Rząsa, prezes Karol Klimczak i właściciel Piotr Rutkowski nie mogą być zadowoleni z tego, co skomponowali u siebie w klubie. Jak na polskie warunki, klub zarobił mnóstwo pieniędzy, ale czemu nie zostały (i przez lata nie są) one odpowiednio zainwestowane?

STRZELCY (39)
12 – Ishak, 6 – Ramirez, 4 – Moder, 3 – Tiba, 2 – Johannsson, Rogne, Skóraś, 1 – Awwad, Kaczarawa, Kamiński, Marchwiński, Puchacz, Salamon; samobójcze: Juranović (Legia), Szota (Wisła K).