Podsumowanie rundy – Górnik Zabrze. Mogło być lepiej
Przez całą rundę jesienną „górnicy” utrzymywali się w czołowej trójce, żeby zawalić finisz i na koniec z niej wypaść.
Bieżący sezon zabrzanie zaczęli według scenariusza świetnego angielskiego reżysera sir Alfreda Hitchcocka, który mawiał, że dobry thriller powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie ma rosnąć. Pięć kolejnych wygranych z rzędu, zapoczątkowanych zwycięstwem z Jagiellonią w Pucharze Polski 3:1, a potem kolejnymi triumfami w lidze kolejno z Podbeskidziem, Stalą, Lechią i Legią, gdzie po błyskotliwej i porywającej grze udało się wygrać 3:1 – po prawie 22 latach przerwy – rozbudziło wielkie nadzieje.
Potem przyszła jednak zadyszka. Dwie porażki z rzędu z Zagłębiem Lubin czy Rakowem u siebie sprawiły, że Górnik stracił fotel lidera, na którym zasiadał od 1 do 5 kolejki. Nie bez przyczyny były też zmagania w klubie z koronawirusem. W Górniku, jak w wielu innych drużynach, głośno o tym nie mówiono, ale w pewnym momencie zakażonych było 10 zawodników.
Na mecz ze Śląskiem do Wrocławia na początku listopada, który zakończył się bezbramkowym remisem, pojechało ledwie 16 graczy, w większości młodzieżowców. Niektórzy z piłkarzy, jak Erik Janża, zakażenie SARS-CoV-2 przeżyli dosyć mocno i trochę czasu zajęło im to, zanim wrócili do pełnej sprawności. Tak czy inaczej piąta lokata na koniec pierwszej części rozgrywek nie jest zła. To dobra pozycja wyjściowa do zaatakowania w rundzie rewanżowej.
Czym drużyna prowadzona przez Marcina Brosza zaskoczyła rywali? Przede wszystkim zmianą ustawienia i grą na trzech środkowych obrońców. Jak tłumaczył szkoleniowiec wszystko było związane z odejściem latem super strzelca Igora Angulo, pod którego wcześniej ułożona była cała gra. Miejsce Baska w ataku zajął – z powodzeniem – Jesus Jimenez. Jak mówi w wywiadzie poniżej prezes Dariusz Czernik, jego bilans byłby z pewnością jeszcze lepszy, gdyby nie kontuzja. Pomogły też transfery, w tym przede wszystkim sprowadzenie Bartosza Nowaka, który wniósł jakość w drugiej linii. Ze świetnej strony, szczególnie w tych początkowych meczach, pokazywał się też Alasana Manneh.
Reprezentanta Gambii chwalił sam Hubert Kostka. – To jest talent niesamowity. Tylko to jest jeszcze młodych chłopak, który ma swoje wahania formy. W tych niektórych meczach, to że Górnik wygrywał, to w 90 procentach, to było do zawdzięczenia Mannehowi. Grał rewelacyjnie! Dawno nie było w Zabrzu tej klasy rozgrywającego – komplementowała jedna z wielkich legend klubu z Zabrza.
Warto zwrócić uwagę na fakt, że jeżeli weźmiemy pod uwagę tabelę od początku roku, to Górnik jest w niej na… 2 pozycji! Za Legią, która na koncie ma 60 punktów, zabrzanie o siedem mniej. To kolejne przesłanka do tego, żeby wiosną zawalczyć o coś więcej i żeby było, jak w genialnych filmach Hitchcocka, który był przecież mistrzem suspensu.
Strzelcy:
8 – Jimenez, 4 – Nowak, 2 – Krawczyk, 1 – Bochniewicz, Manneh, Ściślak, Sobczyk.
Na plus
Kilku liderów
W zabrzańskim zespole, po odejściu latem Igora Angulo, trudno wskazać piłkarza, który ciągnie grę zespołu. Górnik ma za to swoich liderów w każdej formacji i to jedna z sił dobrze prezentującej się w pierwszej części sezonu drużyny. W bramce jest Martin Chudy, w obronie – po odejściu we wrześniu Pawła Bochniewicza – rządzi Przemysław Wiśniewski. Z kolei w pomocy są dobrze się prezentujący Bartosz Nowak czy Alasana Manneh, a przód to domena skutecznego Jesusa Jimeneza. Ten zespół, wzmocniony – o czym się mówi – wiosną może w lidze namieszać!
Na minus
Gra w domu
Podobnie jak w sezonie 2018/19 tak i teraz, drużynie lepiej idzie w meczach wyjazdowych, niż na swoich śmieciach. Z 23 zdobytych punktów w pierwszej części rozgrywek dziesięć zdobyto w meczach na Stadionie im. Ernesta Pohla, a 13 w grach w delegacji. Z siedmiu meczów u siebie „górnicy” przegrali aż trzy, z Rakowem 1:3, derby z Piastem 1:2 i starcie z Cracovią 0:2. – Na pewno duży wpływ na to ma to, że nie gramy u siebie z kibicami, którzy zawsze nas wspierają. To duże osłabienie – tłumaczy [Artur Płatek], który w klubie z Zabrza odpowiada za transfery.
Na zdjęciu: W Zabrzu, nie tylko jesienią, mieli wiele powodów do zadowolenia.
Fot. Paweł Jaskółka/Pressfocus