Podsumowanie rundy – Jagiellonia Białystok. Widowiskowa runda debiutanta

Białostoczanie jesienią mogli pochwalić się czołowymi snajperami ekstraklasy, pokonali wszystkich medalistów poprzedniego sezonu, a mimo to uplasowali się dopiero na 7. pozycji. – Najgorsze już za nami – przekonuje trener Bogdan Zając.


Dorobek z rundy jesiennej nie może satysfakcjonować, ale jest również wypadkową licznych problemów, z którymi się mierzyliśmy. Mimo wszystko myślę, że najgorsze już za nami. Z optymizmem patrzę na rundę wiosenną. Będzie lepiej, jestem o tym przekonany – mówi Bogdan Zając, szkoleniowiec Jagiellonii, za którym debiutanckie półrocze w roli pierwszego trenera.

Nudy nie było

Jak je zapamiętamy? Nudzić się z białostoczanami na pewno nie można było. W 15 meczach z ich udziałem – 14 ligowych oraz 1 pucharowym – padło łącznie 50 goli, większą średnią w ekstraklasie ma jedynie Podbeskidzie, co uwarunkowane jest rzecz jasna fatalną postawą w obronie. Ta w przypadku ekipy z Podlasia również pozostawiała wiele do życzenia, o czym świadczy fakt, że tylko dwa mecze zakończyła bez straty bramki. No, ale coś za coś – w ledwie 5 jej występach na wynik złożyła się liczba trafień niższa niż 3. To do białostoczan należą też dwa najwyższe rezultaty, jakie zanotowano jesienią w naszej elicie. Oba przemawiały na ich korzyść – 4:3 z Wartą Poznań oraz 5:2 z Wisłą Płock.

Zając znalazł klucz do krytykowanych wiosną Jesusa Imaza i Jakova Puljicia. Jesienią odblokowali się. Chorwat i Hiszpan zdobyli po 8 bramek – takiego duetu nie ma w ekstraklasie żaden inny zespół, a częściej do siatki rywali piłkę kierował jedynie czeski wieżowiec Tomas Pekhart z Legii Warszawa.


Czytaj jeszcze: 2000 minut Janży

Medaliści odprawieni

O tym, że w „Jadze” drzemie potencjał, świadczy komplet zwycięstw zanotowany w konfrontacjach z medalistami poprzedniego sezonu. Pokonywała kolejno Legię, Piasta i Lecha, przeplatając to jednak rozczarowującymi rezultatami, by wspomnieć wpadki z beniaminkami: Podbeskidziem (2:2) czy Stalą (1:3). Na ten ostatni wspomniany mecz, do Mielca, na własną rękę dojechał Ivan Runje, mimo ledwie przebytego zakażenia. To obrazowało problemy, jakie dotknęły białostoczan na przełomie października i września. Wirus ich nie ominął i nie pozostał bez wpływu na serię 3 porażek – ze Śląskiem, Pogonią oraz Cracovią.

Fura obcokrajowców

Wypadkową tego, jak głęboko musiał nieraz sięgać trener Zając, niech będzie okrągła liczba 30. Tylu zawodników wystąpiło w barwach „Jagi” jesienią, najwięcej w ekstraklasie. Choć pojawili się też w jej szeregach młodzieżowcy, jak Xavier Dziekoński, Maciej Bortniczuk czy Szymon Pankiewicz, to aż 59 procent czasu grali obcokrajowcy. Pod tym względem w naszej lidze „lepsza” jest tylko niemająca sobie równych Cracovia (75%). Z krzesła nikogo zrzucić nie mogły transfery, a symbolem tych nieudanych okazał się czeski Kanadyjczyk Kris Twardek. Kibice na Podlasiu z pewnością czekają, aż do optymalnej formie po powrocie na stare śmieci dojdzie Fedor Czernych. Wiosną będzie ku temu sporo czasu, bo wydaje się, że podium „Jadze” nie grozi, a w Pucharze Polski już w przedbiegach drużynę Zająca wyeliminował świetnie mu znany Górnik Zabrze. Pytanie, czy spokojnie będzie w gabinetach, skoro szef klubu i jego blisko 13-letni udziałowiec Cezary Kulesza jest poważnym (choć nadal nieoficjalnym) kandydatem na nowego prezesa PZPN…


STRZELCY (22): 8 – Jesus Imaz, Jakov Puljić, 3 – Maciej Makuszewski, 1 – Przemysław Mystkowski, Martin Pospiszil, Taras Romanczuk.

2 HAT TRICKI zapisał jesienią na koncie Jakov Puljić, aplikując je Wiśle Płock i Warcie Poznań


Na zdjęciu: W pierwszym półroczu kadencji trenera Bogdana Zająca białostoczanie stanowili zespół dość mało przewidywalny…
Fot. Krzysztof Porębski/Pressfocus