Podsumowanie rundy – Raków Częstochowa. Nieoczekiwany wicelider

Przed startem rundy wiosennej przy Limanowskiego nie ukrywano, że Raków na stulecie klubu ma osiągnąć najlepszy wynik w swojej historii. Wygląda na to, że zapowiedzi się spełniają.


Na blisko półmetku rozgrywek ekipa spod Jasnej Góry jest wiceliderem ze stratą ledwie jednego punktu do Legii. Jeszcze kilka lat temu taki scenariusz byłby nie do pomyślenia, a osobę głoszącą tezę, że Raków będzie bił się o mistrzostwo Polski, wzięto by za wariata. Szalony scenariusz zaczyna się jednak spełniać i częstochowianie są blisko historycznego osiągnięcia.

Choć sezon rozpoczęli od pechowej porażki w Bełchatowie z Legią, tak wiele wskazywało, że Raków może tej jesieni być niezwykle groźnym rywalem dla czołówki ligi. Częstochowianie prezentowali dokładnie taki sam styl jak w poprzedniej kampanii. Już wtedy było widać, że Raków jest niezwykle groźny. Wtedy jednak szwankowała jednak skuteczność. Brakowało im także opanowania i koncentracji, przez co najczęściej w prosty sposób tracili punkty. Zebrane doświadczenie jednak zaprocentowało.

W nowej kampanii udowodnili, że w zespole nastąpił rozwój. Nie przegrali kolejnych 10 ligowych spotkań, idąc praktycznie od zwycięstwa do zwycięstwa. Dodatkowo nie można było mówić, że w tych triumfach był przypadek. W każdym meczu przejmowali inicjatywę i dominowali nad rywalami w praktycznie każdym aspekcie. Owszem, zdarzało im się tracić bramki. Jednak w poprzednim sezonie jeden stracony gol powodował lawinę, co najczęściej kończyło się utratą punktów. Teraz potrafili dowieźć do końca spotkania wynik i przywieźć na Limanowskiego komplet punktów. W październiku dokładnie po szóstej kolejce wskoczyli na pozycję lidera ekstraklasy, pierwszy raz w blisko stuletniej historii klubu.

Doskonałe wyniki sprawiły jednak, że w dobrze pracującej machinie coś zaczęło się psuć. Raków nie był już tak spektakularny, a i rywale podchodzili do niego zupełnie inaczej. Pod koniec listopada, mimo wcześniej wypracowanej przewagi częstochowianie stracili pozycję lidera. Można było wtedy żałować Rakowa, tym bardziej że w tej samej kolejce wspólnie z Lechem zaserwowali być może najlepsze piłkarskie widowisko w ekstraklasie ostatnich lat. Do ostatniej rundy w 2020 roku walczyli o powrót na pozycję lidera, jednak nie wykorzystali potknięcia Legii i tylko zremisowali z Piastem, jednak skrócili dystans do Legii.


Czytaj jeszcze: Koniec roku w odcieniach szarości

Raków można chwalić nie tylko za grę i wyniki. Tego lata przeprowadzono transfery tak nieoczywiste, że aż trudno uwierzyć, że większość z nich zdała egzamin. Do klubu trafili Vladislavs Gutkovskis, Marcin Cebula, czy Ivan Lopez. Większość z nich była znana kibicom ekstraklasy i raczej nie powiedzieliby, że te ruchy mogą zapewnić ekipie spod Jasnej Góry pozycję wicelidera. Nic bardziej mylnego. W początkowej, fazie sezonu Gutkovskis i Cebula, później także Lopez byli nie tylko podstawowymi zawodnikami, ale i wyróżniającymi się ogniwami Rakowa.

Częstochowian, przy odpowiednich wzmocnieniach stać na walkę o mistrzostwo do samego końca. Jeżeli na wiosnę nie dojdzie do jakiejś kadrowej katastrofy, to pojedynek między Legią a Rakowem o końcowe zwycięstwo będzie niezwykle zacięty i emocjonujący.


PLUS

Kiedy latem do Rakowa dołączali Marcin Cebula oraz Daniel Szelągowski z Korony Kielce można było mieć obawy, czy zawodnicy spadkowicza z ekstraklasy będą w stanie być wartością dodaną w składzie. Liga zweryfikowała obu pozytywnie. Cebula obudził w sobie nieodkryte dotąd pokłady talentu i na półmetku zmagań jest jednym z najlepszych asystentów ligi, a dołożył także do tego kilka goli. Szelągowski z kolei gra niewiele, ale gdy już pojawia się na boisku, to akcentuje swoją obecność, jak w meczu z Lechem, gdy zdobył decydującą o remisie bramkę.

MINUS

Wprowadzenie przepisu o młodzieżowcu miało zmusić kluby do częstszego korzystania z wychowanków. W Rakowie nie do końca się to jednak sprawdza. O ile Kamil Piątkowski trzyma odpowiedni poziom, tak ukształtowany został w Lubinie, a nie w Częstochowie. Ekipa spod Jasnej Góry w swojej kadrze meczowej zwykle nie ma ani jednego własnego wychowanka. Najczęściej był nim Kacper Trelowski. 17-latek jest jednak bramkarzem awaryjnym, na wypadek problemów Jakuba Szumskiego i Branislava Pindrocha. Inni wychowankowie muszą szukać szans poza klubem, jak Mateusz Kaczmarek, który zasilił szeregi Miedzi Legnica.

STRZELCY (27): 5 – Ivan Lopez, Vladislavs Gutkovskis, 4 – David Tijanić, Petr Schwarz, 3 – Marcin Cebula, 2 – Tomasz Petraszek, 1 – Patryk Kun, Daniel Szelągowski, Oskar Zawada, Andrzej Niewulis.


Na zdjęciu: Raków zaskakująco zakończył rundę na pozycji wicelidera. Jeżeli nie zdarzy się nic złego, to ekipa spod Jasnej Góry będzie mogła walczyć z Legią o mistrzostwo kraju.
Fot. Łukasz Sobala/PressFocus.