Podsumowanie rundy – Zagłębie Sosnowiec. Odbić się od dna

Po tym, jak wiosną piłkarze Zagłębia walczyli do ostatniej kolejki o utrzymanie na zapleczu ekstraklasy, wydawało się, że gorzej już być nie może. Runda jesienna bieżących rozgrywek w wykonaniu piłkarzy z Sosnowca pokazała, że jednak może…


Patrząc na dorobek punktowy Zagłębia w rundzie jesiennej trudno nie odnieść wrażenia, że najlepsze co do tej pory mogło spotkać zespół z Sosnowca w tym sezonie to informacja, że wiosną przyszłego roku ligę opuści tylko jeden zespół. Gdyby nie ten fakt, zima na Ludowym byłaby bardzo nieciekawa. Obecny stan nie oznacza oczywiście oddechu ulgi, bo sytuacja wciąż jest poważna, ale aż strach pomyśleć co by było, gdyby miejsc spadkowych było więcej.

Latem można było mieć wrażenie, że wszystko zmierza w dobrą stronę. Trener Krzysztof Dębek spokojnie mógł budować zespół. Nastąpiła wymiana kadr, podziękowano grupie doświadczonych graczy, a nową jakość miał dać portugalski zaciąg. Pewne ruchy transferowe mogły zaskakiwać – jak np.: ściągniecie rezerwowego w II-ligowym Widzewie Łódź Łukasza Turzynieckiego. Trener Dębek przekonywał jednak, że wie, na co stać piłkarza po tym, jak pracowali razem w Warszawie. Może kiedyś wiedział, a może po prostu Turzyniecki dziś to już nie ten sam piłkarz co kiedyś.

Pierwsze mecze nie wskazywały na nadchodzącą katastrofę. Zagłębie nie punktowało, ale grało przyjemnie dla oka, stwarzało sytuacje i wydawało się, że kwestią czasu jest nie to czy Zagłębie „odpali”, ale kiedy to się stanie.
Tak się jednak ostatecznie nie stało. Zagłębie przegrywało mecz za meczem, z tygodnia na tydzień grając coraz słabiej. Piłkarze wyglądali momentami, jakby chcieli, ale nie za bardzo mogli. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że przed rudną jesienną za przygotowanie motoryczne miał w głównej mierze odpowiadać Tomasz Grudziński, asystent trenera Dębka, a nie jak do tej pory Artur Gołaś, specjalista ds. przygotowania motorycznego.

Pod rządami trenera Dębka Zagłębie zdołało ograć GKS Tychy i Sandecję Nowy Sącz i wywalczyło punkt w starciu z Widzewem. Z każdym kolejnym meczem można było odnieść wrażenie, że trenera Dębka praca z seniorami po prostu przerosła. Opowieści o tym, że dany zawodnik zrobił postępy, tłumaczenie na konferencjach prasowych piłkarzy nawet po beznadziejnej grze. W ten sposób można pracować z juniorami – co zresztą Dębkowi wychodziło świetnie – a nie z seniorami. Tak jak dobry piłkarz nie musi być dobrym trenerem, tak trener dzieci i młodzieży nie musi odnaleźć się w pracy z seniorami.

Inna sprawa, że co by nie powiedzieć o trenerze Dębku to piłkarze też mają swoje na sumieniu. 12 przegranych spotkań ma swoją klarowną wymowę. Zawiedli zwłaszcza piłkarze, którzy mieli kreować grę i zdobywać gole. Szymon Pawłowski, wciąż lider tego zespołu zaliczył jesienią jedną asystę. Takim samym dorobkiem może się pochwalić bramkarz Krystian Stępniowski… Znamienne, że najwięcej asyst zaliczył lewy obrońca Dawid Gojny. Tak wiem, w nowoczesnym futbolu obrońcy grają bardzo wysoko i to niby norma, ale byłaby to norma, gdyby Gojny z trzema asystami był daleko za Pawłowskim, Filipem Karbowym czy Patrykiem Mularczykiem.


Czytaj jeszcze: Młodzież dała sygnał

Z kolei najlepszy strzelec zespołu Goncalo Gregorio dwa z czterech trafień zaliczył z rzutów karnych. Chwała mu za to, że je wykorzystał, ale oczekiwania były na pewno większe.

Następca Dębka, Kazimierz Moskal zapowiedział, że do końca rundy da szansę wszystkim piłkarzom i potem zadecyduje co dalej. Pojawiały się głosy, że rewolucji nie będzie, bo nie będzie takowej potrzeby. Im dalej w las… Po ostatnim meczu szkoleniowiec wprost powiedział, że konieczne są solidne wzmocnienia. Patrząc na punktowy dorobek po rundzie jesiennej trudno nie zgodzić się z trenerem Moskalem. Czas co po niektórych piłkarzy, także tych, bez których do niedawna trudno było sobie wyobrazić jedenastkę sosnowiczan, dobiegł końca. Puenta jest jedna. W obecnym składzie osobowym trudno byłoby się odbić od dna, a to cel Zagłębie na kolejne miesiące.


Strzelcy:

4 – Goncalo
Gregorio, 3 – Filip Karbowy, Joao Oliveira, 2 – Patryk Małecki, 1 – Mateusz Grudziński, Mateusz Szwed.

Plus:

Postawa formacji defensywnej. W minionym sezonie obrona Zagłębia była dziurawa jak szwajcarski ser. W sumie sosnowiczanie stracili aż 55 bramek. Jesienią przebudowana linia obrony pod przywództwem Lukasa Duriszki spisywała się znacznie lepiej. Gdy zabrakło Słowaka sosnowiczanie polegli aż 1:4 w Łęcznej. Oczywiście nie brakowało głupich błędów i pechowych interwencji, ale w całym marazmie i kiepskim dorobku punktowym postawa obrony to jeden z niewielu plusów, które można postawić przy ocenie Zagłębia po pierwszej rundzie bieżących rozgrywek.

Minus:

Brak skutecznego napastnika.  Cóż z tego, że sosnowiczanie niemal w każdym meczu mieli okazje bramkowe skoro większości z nich nie wykorzystali. W kilku ostatnich sezonach Zagłębie zawsze miało przynajmniej jedno „żądło”. Był Fabian Piasecki, Vamara Sanogo, Szymon Lewicki, Jakub Arak czy wspominając gorsze sezony Rafał Jankowski i Krzysztof Myśliwy. O niektórych złośliwie mówiło się „drewna”, ale dziś za takie „drewna” w Sosnowcu sporo by dali byle tylko dorobek bramkowy był okazalszy.


Fot. zaglebie.eu/Marek Rybicki