Podsumowanie sezonu – Lechia Gdańsk. Posucha w Grodzie Neptuna

„Biało-zieloni” to jedenastka, która po zakończeniu sezonu odczuwa największy niedosyt.


Piłkarze z Gdańska rok temu byli wymieniani w gronie faworytów medalowych lokat. Jednak już początek sezonu zweryfikował ich możliwości, gdy najczęściej dzielili się punktami z rywalami. Później przechodzili przez wzloty i upadki – potrafili wygrać 4 mecze z rzędu, żeby za chwilę 5 razy kończyć spotkania bez zwycięstwa. Przez to większość sezonu spędzili w górnej ósemce, ale rzadko zbliżali się do liderujących zespołów.

Poważne osłabienia

Po połowie rozgrywek pożegnano się z kilkoma znaczącymi nazwiskami – Arturem Sobiechem, Rafałem Wolskim, Błażejem Augustynem oraz Sławomirem Peszką. Ten ruch, bardzo ważny w kontekście całego sezonu, spowodowany był faktem, że cała czwórka złożyła wcześniej wezwanie do zapłaty zaległych pieniędzy. Wszyscy należeli do czołowych zawodników. Sobiech zdobył 6 bramek, Peszko 3, a Wolski z meczu na mecz wyglądał coraz lepiej. Augustyn natomiast doznał poważnej kontuzji, ale zanim zaniemógł, był jednym z lepszych obrońców w lidze. Do tego należy dodać odejście w trakcie sezonu Daniela Łukasika oraz Lukasa Haraslina. Mimo wszystko Lechia znalazła kilku zawodników, którzy w pewnym stopniu zastąpili odchodzących. W szczególności udało się to w formacji ofensywnej, gdzie Łukasz Zwoliński przypomniał o sobie polskim kibicom. Ściągnięto też bardzo ciekawych skrzydłowych – Ze Gomesa, Conrado oraz Kennetha Saiefa.

Problemem pozostawał środek pola. Pomocnicy Lechii bez Łukasika i Wolskiego wyglądali jak dzieci we mgle. Patryk Lipski i Maciej Gajos nie wnosili zbyt wiele pozytywów w grę. Ten pierwszy, ofensywny pomocnik, w ekstraklasie w tym sezonie nie zdobył ani jednej bramki i zaliczył jedną asystę w ostatniej kolejce sezonu. Przypomniał o sobie dopiero w finale Pucharu Polski. Kompletnym niewypałem okazał się transfer Kristersa Tobersa, który miał nieco odciążyć defensywę, a nie radził sobie w najprostszych sytuacjach boiskowych.

Niezły finisz

Ciężko stwierdzić, na ile słaba druga linia przyczyniła się do takich, a nie innych wyników gdańszczan. Należy jednak przyjąć, że z kimś lepszym na pokładzie zawodnicy Piotra Stokowca byliby w stanie wywalczyć coś więcej niż tylko 4. miejsce. Oczywiście punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i ich lokatę można odbierać różnie. Z jednej strony Lechiści zakończyli sezon zasadniczy, ledwo mieszcząc się w pierwszej „ósemce”, a niezły finisz pozwolił im zbliżyć się do podium, co można uznać za pewnego rodzaju sukces.


Przeczytaj jeszcze: Puchar dla „Pasów”!


Jednak z drugiej strony w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce bycie tak blisko trzeciego miejsca jest krzywdzące podwójnie – nie tylko nie zdobywa się medalu, ale też nie awansuje się do eliminacji do europejskich pucharów. Pomorzanie byli bardzo blisko posmakowania walki na arenie międzynarodowej nie tylko przez wyniki w ekstraklasie, ale również w Pucharze Polski, bo dotarli w nim aż do finału. Gdyby go wygrali, mogliby się już szykować na zagraniczne wyjazdy. Tymczasem w miniony piątek ulegli Cracovii w dogrywce, przez co zakończyli sezon bez żadnego ważnego triumfu.


PLUS

NIE TYLKO PAIXAO

Sprowadzenie Łukasza Zwolińskiego do Gdańska to jeden z lepszych ruchów transferowych w tym sezonie w całej ekstraklasie. Napastnik powrócił do polskiej ligi po ponad roku w HNK Gorica. Gdy odchodził do Chorwacji, w Polsce był praktycznie skończony – w dwóch sezonach zdobył w sumie 2 gole, więc Pogoń pozbyła się go bez sentymentów. Teraz wrócił w wielkim stylu i w 13 spotkaniach siedmiokrotnie trafiał do siatki ligowych rywali

MINUS

DWIE CZERWONE I NIC WIĘCEJ

Sporym rozczarowaniem okazał się Żarko Udoviczić. Skrzydłowy źle zaczął swoją przygodę z Lechią, bo w pierwszej kolejce otrzymał bezpośrednią czerwoną kartkę, która wykluczyła go z gry w 4 spotkaniach. Wrócił na boisko i kilka meczów później znów zobaczył czerwony kartonik za naruszenie nietykalności sędziego. Został za to zawieszony na 2 miesiące i dodatkowo stracił zaufanie trenera Stokowca, który dał mu kolejną szansę dopiero w ostatnim meczu sezonu i w finale PP.

STRZELCY

14 – Paixao, 7 – Zwoliński, 6 – Sobiech, 3 – Peszko, Gajos, 2 – Haydary, Mihalik, Nalepa, Haraslin, 1 – Saief, Ze Gomes, Conrado, Udoviczić, Augustyn, Wolski; samobójcze – Tamas (Śląsk).


Fot. Piotr Matusewicz / PressFocus